F1. Jeśli nie teraz, to kiedy? GP Bahrajnu trudno wcisnąć w kalendarz

Szef Formuły 1 Bernie Ecclestone ogłosił w poniedziałek, że Grand Prix Bahrajnu będzie raczej przełożone niż odwołane. Jednak wciśnięcie wyścigu w tegoroczny terminarz będzie raczej ciężkie.

Nie można pominąć sytuacji politycznej w stolicy kraju - Manamie, która od 80 lat jest pod kontrolą sunnitów. Nie wiadomo jak długo jeszcze utrzyma się gorąca, niebezpieczna wręcz atmosfera w Zatoce Perskiej. "Grafik" kierowców Formuły 1 daje raczej niewielkie pole do manewru. Tegoroczny terminarz zawierał rekordowe 20 startów, ale nawet z 19. wciąż wyglądałby na mocno napięty.

Co prawda kierowcy mają w sierpniu trzytygodniową przerwę. Nie pracują wówczas nawet fabryki. Jednak ta przerwa jest potrzebna zmęczonym zespołom, by ich członkowie mogli spędzić czas z rodziną w czasie, gdy w Europie panuje lato.

Zresztą tek okres nie jest najszczęśliwszy do jeżdżenia po żarzących się ulicach Bahrajnu - w marcu już są tam upały. W sierpniu wysoka temperatura będzie jeszcze większym problemem.

Szansą na uratowanie GP w Manamie jest... potknięcie Indii. Jeśli Hindusi nie będą gotowi do swojego debiutu w królewskiej klasie, w październiku (GP Indii zaplanowano na 30.10) kierowcy mogą pojechać do Bahrajnu. Jednak wszystkie sygnały napływające z Delhi wskazują, że przygotowania do wyścigu nawet wyprzedzają plany.

Bardziej realistyczna opcja, to przesunięcia w grafiku dotyczące zakończenia sezonu.. Być może jednym "skokiem" nad Zatokę Perską kierowcy zaliczą GP Bahrajnu i... Abu Zabi. Wyścig w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zaplanowano na 13 listopada. GP Bahrajnu mogłoby "wcisnąć się" po arabskim wyścigu, a przed ostatnim GP w Brazylii, zaplanowanym na 27 grudnia.

Takie rozwiązanie mogłoby jednak nie spodobać się organizatorom z Abu Zabi. Arabscy szejkowie mogą upatrywać, że ich wydarzenie zyska mniejszą wagę, gdy tuż po nim sąsiedzi nad Zatoki zorganizują konkurencyjny wyścig.

- Wszyscy lubili GP Bahrajn, tamtejszych ludzi i atmosferę - mówił po ogłoszeniu decyzji organizatorów Bernie Ecclestone. - Jestem nieco rozczarowany, że musimy to przełożyć, ale jeśli spojrzymy na to, co dzieje się w tej części świata, staje się jasne, że to jedyne, co mogliśmy zrobić.

Gdyby Formuła 1 jednak ruszyła w Bahrajnie, takie kontrowersyjne posunięcie nie byłoby niczym nowym. Zdarzało się, że mimo napiętej sytuacji nikt nie przekładał GP, jak było choćby w Południowej Afryce w czasach apartheidu czy w Argentynie w krwawych rozdziałach jej historii.

Po raz ostatni zdarzyło się, że wyścig przełożono z powodu trzęsienia ziemi w Japonii. Nie odbyło się wówczas GP Pacyfiku w miejscowości Aida. Wydarzenie przesunięto z kwietnia na październik.

Jednak Bahrajn słono zapłacił za przywilej organizowana premierowego wyścigu w sezonie. Do budżetu Formuły 1 wpłacił dziesiątki milionów dolarów, tworząc znaczącą jego część. Poza tym królestwo - właściciel spółki Mumtalakat - posiada ponad 40% udziałów w zespole byłego mistrza - stajni McLaren. To wszystko daje mu dodatkową siłę przetargową, ale może nie wystarczyć, gdy przyjdzie do ustalania zmian w terminarzu.

- W minionym sezonie mieliśmy 19 imprez i wygląda na to, że w tym roku będzie tyle samo. Nie będziemy ubodzy w grand prix - powiedział komentator BBC i były kierowca F1 Martin Brundle. - Mam nadzieję, że wyścig w Manamie wróci do kalendarza - jeśli nie później w tym roku, to na pewno w kolejnym sezonie, bo to naprawdę świetnie miejsce i wspaniały tor.

Zespoły, mechanicy i sponsorzy będą raczej zadowoleni z otwarcia sezonu dopiero w Melbourne 27 marca, tak jak było regularnie w poprzednich latach. A niektóre stajnie będą równie wdzięczne za dodatkowy czas na pracę nad swoimi bolidami.

Do pit stopu zjeżdża GP Bahrajnu ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA