Kubica w Renault startował z dziewiątej pozycji. Rozczarowującej, jeśli weźmie się pod uwagę, że przed Polakiem w kwalifikacjach byli m.in. Nico Rosberg (Mercedes) i Nico Hulkenberg (Williams). - Wiedzieliśmy, że ten tor nie pasuje nam tak jak Spa-Francorchamps, ale nasze możliwości są większe niż dziewiąte miejsce - mówił w sobotę szef zespołu Eric Boullier.
Po kilkunastu sekundach niedzielnego wyścigu Kubica wprowadził swoje Renault tam, gdzie lubi oglądać je Boullier - tuż za faworytów. Polak wystartował świetnie - szybko wyprzedził Hulkenberga, a w pierwszą szykanę wjechał po wewnętrznej i zostawił z tyłu słabawe na starcie Red Bulle. Przed Polakiem jechały tylko typowane do wygranej McLareny i Ferrari oraz Rosberg w Mercedesie.
bo prowadzący w klasyfikacji mistrzostw Lewis Hamilton (McLaren) zetknął się z Felipe Massą (Ferrari) w walce o trzecie miejsce. Brytyjczyk uszkodził przednie zawieszenie, ale przez moment gonił jeszcze czołówkę. Zrezygnował, kiedy na zakręcie w prawo okazało się, że koła nie reagują na ruchy kierownicy...
Hamilton wpadł w żwir, wysiadł z samochodu i poszedł do garażu. - Za mocno parłem na Massę po wewnętrznej, to mój błąd. Jestem zawiedziony, przepraszam zespół - mówił Brytyjczyk, którego w klasyfikacji generalnej wyprzedził Mark Webber z Red Bulla. - Walka trwa, ale przez takie błędy jak ten niedzielny można przegrać mistrzostwo - przyznał.
Po odpadnięciu Hamiltona o zwycięstwo na Monzy walczyli tylko Alonso i mistrz świata Jenson Button (McLaren). Hiszpan miał świadomość, że w domowym wyścigu Ferrari musi być wysoko, bo to ostatni dzwonek, aby na poważnie włączyć się do walki o tytuł. W sobotę zdobył pole position - pierwsze dla Ferrari od końca 2008 r.! - wyprzedzając Buttona i Massę.
Niewiele jednak brakowało, aby Hiszpan dał się wyprzedzić obu rywalom już na starcie. Button wystrzelił do przodu i objął prowadzenie, Massa również był szybki i na moment zrównał się z Ferrari. Alonso przetrwał jednak jego napór i pomknął za Buttonem. Na pierwsze miejsce Hiszpan wrócił na 38. okrążeniu, bo na zmianę opon zjechał kółko później niż rywal i wrócił na tor przed nim.
Kubica w tym samym miejscu stracił piąte miejsce. Postój Polaka przed garażem Renault trwał aż 5,6 s - aż, bo np. rekordowa szybka zmiana opon w red bullu Sebastiana Vettela trwała tylko 3,3 s. Hulkenbergowi i Webberowi, z którymi walczył Kubica, zmieniono koła w odpowiednio 4 i 3,9 s.
Polak wyjechał na tor równolegle z Hulkenbergiem, ale to Niemiec wjechał pierwszy w szykanę. Na walce renault z williamsem skorzystał stary lis Webber, który wyprzedził Kubicę po wewnętrznej. - W trakcie pit stopu mieliśmy problem z prawym przednim kołem, co opóźniło postój o kilka sekund. To kosztowało mnie stratę dwóch-trzech pozycji. Szkoda. Nie byłem przez to w stanie obronić się przed Hülkenbergiem. Jechaliśmy bok w bok, ale on miał lepszą linię jazdy. Zaraz potem wyprzedził mnie Mark, a ja nie miałem szans, aby ich powstrzymać - tłumaczył zamieszanie Kubica.
Na mecie przed Polakiem był także wyprzedzony przez niego na starcie Vettel, który mimo dramatycznego wyznania w trakcie wyścigu ("Mój silnik umiera!" - krzyczał przez radio do inżyniera) w końcówce jechał świetnie, opóźnił zmianę opon i obronił czwarte miejsce.
Kolejny wyścig odbędzie się 26 września na ulicach Singapuru. Na początku sezonu Kubica mówił, że jeśli jakaś charakterystyka trasy ma sprzyjać jego samochodowi, to m.in. ta z azjatyckiego miasta.