Na 16. okrążeniu wyścigu o GP Węgier pojawił się samochód bezpieczeństwa. Neutralizacja to oczywiście okazja do zrobienia pit-stopu (bo na wymianie opon w takiej sytuacji traci się najmniej). Ale to też oznacza niezwykły tłok w alei serwisowej, gdzie zjeżdżają wszyscy na raz. Zaczęły się więc dziać dantejskie sceny.
Mechanik Renault stojący przed autem z lizakiem zagapił się i uniósł go zezwalając na jazdę Kubicy w chwili, gdy obok mknął Adrian Sutil z Force India. Doszło do bardzo niebezpiecznej kraksy. Zaś Nico Rosberg wyjechał ze swojego postoju z niedokręconym kołem, które zaczęło turlać się po stanowiskach innych ekip - sytuacja wyglądała niezwykle groźnie.
Pomysł nr 1: Wycofanie samochodu bezpieczeństwa
Jeśli na torze nie pojawi się samochód bezpieczeństwa, kierowcy nie będą masowo zjeżdżać do alei serwisowej. A to właśnie tłok, który zmusza mechaników do pracy w niekomfortowych warunkach, może stać się główną przyczyną niebezpiecznych zdarzeń.
Padło już wiele pomysłów, czym zastąpić safety car, który w tym sezonie wielokrotnie był podejrzewany o bycie narzędziem do kreowania wyników F1, a nie tylko zapewnianiu kierowcom bezpieczeństwa. Można na przykład skorzystać z technologicznych możliwości F1, które już teraz pozwalają zwolnić wszystkie bolidy do ustalonej prędkości (choćby pit lane speed). Obsługa mogłaby w tym czasie spokojnie uprzątnąć tor.
'Lizakowy' Renault nie straci pracy i inne konsekwencje GP Węgier Pomysł nr 2: Ograniczenie ilości mechaników
Ekspert F1 Keith Collantine pisze, że zarówno incydent Kubicy, jak i Rosberga, choć inny, miał to samo podłoże - konieczność jak najszybszego opuszczenia pit-stopu, kiedy dookoła pracują jak w ukropie setki ludzi. Właśnie - setki. Nie ma ograniczenia w tej materii, jest tylko przepis 23.1, który mówi, że obsługa samochodu może wyjść z garażu na stanowisko tuż przed pracą. W innych seriach jest inaczej - liczba mechaników właśnie ze względów bezpieczeństwa jest ograniczona. W IndyCar - do 6, w tym dwóch przydzielonych do tankowania.
Gdyby mechaników było mniej, wnioskuje Collantine, byłoby też dużo bezpieczniej.
Pomysł nr 3: Zamknięcie alei serwisowej
Czyli de facto powrót zasady o zamykaniu na określony czas pit lane podczas wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. Oczywiście od razu przypomina nam się GP Singapuru, w którym to Kubica padł ofiarą tego przepisu - musiał zjechać do zamkniętego pit-lane, bo kończyło mu się paliwo, dostał karę, zmarnował wyścig. Teraz nic takiego nie miałoby miejsca, bo bolidy i tak nie tankują podczas wyścigu. A bezpieczniej byłoby na pewno.
Więcej o bezpieczeństwie w alei serwisowej znajdziesz na blogu eksperta Sport.pl Bartosza Raja ?