Grand Prix Kanady. Kolejny dublet McLarena, Spóźniony finisz Kubicy

Robert Kubica ścierał się z Michaelem Schumacherem i Adrianem Sutilem, w końcówce był najszybszym kierowcą na torze, ale zajął siódme miejsce, z którego nie był zadowolony. Wygrał znów kierowca McLarena - Lewis Hamilton przed Jensonem Buttonem.

Grand Prix Kanady jak zwykle nie rozczarowało. Na torze, który jest połączeniem ultraszybkiej Monzy z otoczonym barierami Monako, prowadziło wczoraj aż pięciu kierowców, a najlepsi rywalizowali koło w koło. Gwiazdami byli Hamilton i Button, ale błyskotliwe momenty mieli też Fernando Alonso (Ferrari), Mark Webber (Red Bull), Michael Schumacher (Mercedes), Felipe Massa (Ferrari) oraz Kubica.

- Miałem kilka bliskich akcji - powiedział Kubica serwisowi Pit Stop. - Walczyłem z Heikkim [Kovalainenem], Michaelem [Schumacherem], potem z Adrianem [Sutilem]. Szkoda tylko, że siódme miejsce to wszystko, co mogliśmy wywalczyć na takich oponach. Nie było frajdy z jazdy, tylko stres i próby utrzymania się w torze.

Z oponami na słabo przyczepnym torze w Montrealu problemy mieli wszyscy, ale niewielu zaryzykowało tak jak Kubica. Polak w trakcie sobotnich kwalifikacji uznał, że w decydującym momencie lepiej założyć twarde opony. Twarde, czyli wolniejsze, ale bardziej wytrzymałe, co zdaniem Kubicy miało być najważniejsze w pierwszej fazie wyścigu, kiedy samochody są zatankowane pod korek.

Polak poświęcił w ten sposób dobry wynik w kwalifikacjach - w drugiej sesji był czwarty, ale w trzeciej dopiero ósmy. Na starcie wyścigu wykorzystał kolizję rywali przed sobą i awansował na szóstą pozycję, ale szybko zjechał na zmianę opon, z której wrócił ponownie na twardych gumach.

Na 12. okrążeniu tuż przed Kubicą wyjechał z alei serwisowej Schumacher. Polak docisnął pedał gazu, zrównał się z Niemcem i wchodził w zakręt po wewnętrznej, ale Schumacher nieznacznie ścinał łuk, co spowodowało, że Kubica musiał zjechać prawymi kołami na pobocze. - To było skrajnie nieprzyzwoite ze strony Schumachera, bo to Kubica jechał po wewnętrznej, linią wyścigową - oceniał na gorąco ekspert BBC Martin Brundle. - Zepchnął mnie, ale ja nie odpuściłem i ogoliliśmy trochę trawnik - komentował Polak.

O ile Kubica w starciu z wyścigową legendą mógł czuć się poszkodowany, o tyle w walce z Sutilem z Force India to on pojechał bardzo niebezpiecznie. Niemiec złapał dobry rytm, którego brakowało Kubicy, i szybko dogonił renault. Wyprzedził Polaka w momencie, kiedy ten szykował się do zjazdu na zmianę opon.

Kubicy zależało jednak na tym, żeby jak najszybciej jechać prosto do alei serwisowej, i tuż przed tym, jak Sutil zaczął skręcać w prawo, wyskoczył zza kierowcy Force India i przeciął drogę Sutilowi. Manewr był niebezpieczny i stewardzi już w trakcie wyścigu zapowiedzieli, że rozpatrzą go po zakończeniu jazdy.

Kubica widział sytuację tak: - Na środku prostej jechaliśmy obok siebie. On był po lewej stronie, czyli na wprost zjazdu do boksu. Mogłem nie odpuszczać i próbować jechać z prawej strony, ale istniało ryzyko kolizji w momencie, w którym on by skręcał w szykanę. Odpuściłem i zjechałem za niego, ale on dość wcześnie zwolnił, a ja nie mogłem wyhamować. Skręciłem w prawo, aby uniknąć kolizji - tłumaczył Polak.

Dlaczego Kubica zwolnił i dał się dogonić Sutilowi? - Miałem uszkodzoną prawą końcówkę przedniego skrzydła po starciu z Heikkim, ale nie miało to właściwie znaczenia. W Kanadzie przednie skrzydło właściwie do niczego się nie przydaje - bagatelizował Kubica.

Polak wyraźnie przyspieszył dziesięć okrążeń przed końcem, kiedy założono mu miękkie opony - Kubica po raz pierwszy w karierze ustanowił nawet najszybsze okrażenie w wyścigu. - Punktów za to nie ma - wzruszył ramionami Polak i dodał: - Te sześć, które zdobyłem, były najtrudniejszymi w tym sezonie.

Kubica nie zdołał dogonić w końcówce Nico Rosberga z Mercedesa, co sprawiło, że Niemiec wyprzedził go w klasyfikacji generalnej. Rosberg ma 74 punkty i jest szósty, Polak ma o punkt mniej. Szansa na rewanż będzie 27 czerwca w Grand Prix Europy na ulicznym torze w Walencji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.