F1. Wulkan wstrzymał Virgin

Zespół Virgin goni w piętkę z powodu nieszczęsnego islandzkiego wulkanu, Ferrari testuje rewolucyjne rozwiązanie przed przełomowym Grand Prix Hiszpanii w Barcelonie.

Pierwsze treningi na Circuit de Catalunya już w piątek. Po trzytygodniowej przerwie po Grand Prix Chin każdy zespół dowiezie do stolicy Katalonii nowe części, ale chyba najbardziej zależało na zmianach zespołowi Virgin Racing.

Po pierwszym wyścigu inżynierowie brytyjskiego debiutanta uświadomili sobie, że zaprojektowali w swoim bolidzie zbyt mały bak na paliwo. W dobie zakazu tankowania podczas wyścigu objętość baków to jedna z najbardziej strzeżonych tajemnic Formuły 1. Mówi ona najwięcej o pracy silnika. Wiadomo więc tylko tyle, że na niektórych wyścigach kierowcom Virgin wystarczy benzyny, a na innych może zabraknąć lub na pewno zabraknie. Chodzi głównie o Grand Prix, w których zużycie jest największe - czyli tam, gdzie najdłużej trzyma się gaz do deski, lub gdzie prędkość jest najmniejsza i jedzie się krótko na biegach bezpośrednich. W Barcelonie jazdy na pełny gaz jest 60 proc., czyli przez prawie o 200 km kierowca ciśnie pedał przyspieszacza do oporu. Paliwa może wystarczyć, ale nie musi.

Jak na razie problem za małego baku był nieistotny - z powodu notorycznych awarii. Zespół Virgin jakoś dobrnął do mety w Szanghaju bez kompromitacji związanej z koszmarnym błędem projektowym. Tam jednak okazało się, że wybuch wulkanu oddalonego o tysiące mil na zachód wstrzymał transport bolidów oraz najważniejszych osób w zespole do laboratoriów i fabryk. Na ironię zakrawa fakt, że właścicielem zespołu Virgin jest słynny awiator i główny udziałowiec linii lotniczych Virgin Richard Branson.

Z nowym, wystarczająco dużym bakiem pojedzie tylko Timo Glock. Brazylijczyk Lucas di Grassi musi oszczędzać paliwo i liczyć na szczęście.

W czasie gdy inżynierowie Virgin zmagali się ze zbyt małym bakiem, kierowca testowy Giancarlo Fisichella sprawdzał system F-duct w Ferrari. Testy na prostej miały dać odpowiedź, czy błyskotliwy pomysł zastosowany po raz pierwszy przez McLarena da przewagę na prostej również Ferrari. Dzięki prostemu ruchowi kolana kierowcy bolid może jechać na prostej nawet 5 km na godz. szybciej. Kolano bowiem zatyka lub udrażnia kanał powietrzny i kieruje tym samym strugi w żądaną stronę - przyspieszając bolid na prostej lub zwiększając docisk kosztem szybkości na łukach. W Barcelonie jest jedna z dłuższych prostych w F1 - ma ponad 1 km długości.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.