To nie jest udany początek sezonu dla Maxa Verstappena. Obrońca tytułu mistrza świata Formuły 1 wygrał jeden z dotychczasowych czterech wyścigów i jak dotąd w klasyfikacji generalnej musi oglądać plecy kierowców McLarena Lando Norrisa oraz Oscara Piastriego. W dodatku Holender nie może liczyć na wsparcie kolegi z drużyny. Sezon zaczął z Liamem Lawsonem jako drugim kierowcą, ale on rozczarowywał tak bardzo, że po dwóch wyścigach stracił miejsce na rzecz Yukiego Tsunody. Japończyk zdobył jednak, póki co, dwa punkty w Bahrajnie i tyle.
Wedle doniesień mediów, Verstappen ma być tym wszystkim mocno sfrustrowany i sposobi się do odejścia z Red Bulla do zespołu, w którym nie będzie musiał ciągnąć wózka sam. Holender unika jednak dawania jakichkolwiek deklaracji, czy choćby podpowiedzi. Wręcz przeciwnie, ciągłe plotki coraz mocniej go denerwują. - Skup się po prostu na komentowaniu, a ja skupię się na ściganiu się. Dzięki temu nie będzie potrzeby skupiania się na innych scenariuszach - powiedział w dość nieprzyjemnym tonie jednemu z reporterów Sky Sports podczas konferencji prasowej przed GP Arabii Saudyjskiej.
Scenariuszy jest wiele, pogłosek jeszcze więcej. Najmniejsze szanse daje się na to, że Holender pozostanie w Red Bullu na sezon 2026 - Wszyscy w padoku już o tym mówią. Nie ma tu wątpliwości, wszyscy są pewni, że Verstappen odejdzie - mówił reporter Sky Sports David Lazenby. Teraz jednak "urodziła" się jeszcze jedna koncepcja. Taka, która mogłaby co najmniej na rok wstrząsnąć całą stawką.
Jak poinformował Andrew Benson z BBC, Verstappen ma rozważać... urlop. Mistrz świata zrobiłby sobie rok przerwy od ścigania, a na bazie swych obserwacji w sezonie 2026, wybrałby idealny dla siebie zespół na rok 2027. Trudno jednak ocenić jak realny jest taki scenariusz, bo Holender musiałby dogadać się z Red Bullem, z którym ma kontrakt do 2028 roku.