Michael Schumacher, siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1, w 2013 r. doznał koszmarnego wypadku podczas jazdy na nartach. Od tamtego czasu pozostaje w kompletnym odosobnieniu, a informacje o jego stanie zdrowia są pilnie strzeżone. Co niektórzy próbowali wykorzystać.
Markus Fritsche, były asystent i ochroniarz rodziny Schumacherów, nie tak dawno uknuł intrygę i sprzedał Yilmazowi Tozturkanowi dokumentację medyczną, a także zdjęcia i filmy słynnego kierowcy. Wszystko po to, aby zaszantażować rodzinę 55-latka. W proceder zaangażowany był jeszcze syn Tozturkana, a ich żądania za "milczenie" wynosiły ok. 15 mln euro. Ostatecznie powstrzymały ich służby, a niedawno stanęli przed sądem w Wuppertalu. W sprawie pojawiają się nowe wątki.
O przebiegu procesu rozpisuje się włoska "La Gazzetta dello Sport". I powołując się na informacje niemieckiej agencji prasowej dpa, ujawniła, że zamieszana w proceder mogła być również pielęgniarka. "30-latka, która rzekomo dostarczyła (Fritsche - red.) wrażliwe materiały, została już objęta śledztwem" - przekazano.
Zobacz też: Oglądał Formułę 1, pilotując samolotem. Afera na cały kraj. Prokuratura reaguje
Kobieta przez pewien czas sprawowała opiekę nad Niemcem, zatem mogła mieć dostęp do wielu wrażliwych informacji. Jej rola w sprawie jest obecnie badana. "Zarówno główny podejrzany, jak i były pracownik rodziny Schumacherów na początku procesu wspomnieli o pielęgniarce, która wezwana pierwszego dnia na salę rozpraw w charakterze świadka, nie stawiła się" - wyjawiono. Co na pewno nie wyciszy spekulacji.
Na razie prawda o stanie zdrowia Schumachera nie wychodzi poza wąski krąg, do którego zaliczają się m.in.: Jean Todt (były szef Ferrari w Formule 1), Luca Badoer (były kolega zespołowy z Ferrari) i Sabina Kehm (była menedżerka).