Wstrząsające szczegóły na temat Michaela Schumachera. Trzy minuty...

Trzy feralne minuty mogły zadecydować o prawdziwym dramacie Michaela Schumachera, który niespełna dziesięć lat temu doznał wypadku w Alpach. Z informacji, do których dotarł niemiecki reporter Jens Gideon, w trakcie interwencji medycznej po wypadku legendy F1 podjęto w tym czasie złą decyzję, która spwodoowała, że do dzisiaj stan "Schumiego" pozostaje wielką tajemnicą.

29 grudnia 2013 roku, czyli niespełna dziesięć lat temu, we francuskich Alpach doszło do wypadku, który zaszokował cały sportowy świat. Upadek na nartach mistrza Formuły 1 Michaela Schumachera sprawił, że przez wiele dni walczył on o życie w szpitalu i najprawdopodobniej jest w śpiączce. Najprawdopodobniej, bo choć od tego momentu upłynęło tak wiele czasu, do dziś nie wiemy, w jakim stanie znajduje się obecnie 54-letni były kierowca wyścigowy Ferrari. Ten fakt bardzo konsekwentnie ukrywa rodzina Schumachera, która robi wszystko, aby to nie wyszło na światło dzienne. 

Zobacz wideo Listkiewicz dostał kontrę. Jaśniej się nie da. "Tragedia ludzka i groby"

Trzy minuty przesądziły o sytuacji Schumachera. Zaskakujące szczegóły wypadku

Tymczasem niemiecki reporter Jens Gideon, twórca podcastu "Schumacher. Historia ikony" poświęconego legendzie F1, dotarł do jednego ze świadków wypadku sprzed dziesięciu lat, którym jest instruktor narciarski o imieniu Andre (nazwiska nie podano). Z jego relacji wynika, że w trakcie akcji ratunkowej nic nie wskazywało na tak poważne obrażenia mistrza, który stracił przytomność dopiero w helikopterze. Te kilka minut (wg relacji instruktora - trzy minuty) zadecydowało, że ratownicy z perspektywy czasu podjęli feralną w skutkach decyzję. 

- Schumacher prawdopodobnie najechał nartą na skałę i przewrócił się, uderzając głową w kolejny kamień. Kask był zniszczony, ale kamera cała. Był przytomny, a jego stan zaczął się dramatycznie pogarszać dopiero w helikopterze. Stracił przytomność, trzeba go było zaintubować i podłączyć pod respirator. W tym celu helikopter wylądował jednak w Mouters - powiedział w podcaście wspomniany instruktor narciarski w podcaście Gideona, cytowany przez "Fakt".

Jak się okazuje, utrata przytomności Schumachera w helikopterze zamiast na stoku sprawiła, że legendę Formuły 1 i tak zabrano do Mouters. Gdyby było inaczej, prawdopodobnie zostałaby podjęta decyzja, że "Schumiego" by od razu przetransportowano do specjalistycznej kliniki w Grenoble, a co za tym idzie, byłaby większa szansa na natychmiastową lepszą opiekę medyczną.

W wielu wersjach dotyczących wypadku Schumachera pojawia się też wątek kamery na kasku, która miałaby spowodować u mistrza sportów wyścigowych dodatkowe obrażenia głowy. Według Gideona jednak kamera miała w tym wypadku nie ucierpieć, co poddaje w wątpliwość tę hipotezę. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.