W niedzielę 27 sierpnia odbyło się GP Holandii. Kierowcy ścigali się na dosyć wąskim torze w Zandvoort, na którym ciężko wykonuje się manewry wyprzedzania. Jeszcze przed wyścigiem zespoły spodziewały się deszczu, który zaczął padać od razu po jego rozpoczęciu. To sprawiło, że byliśmy świadkami wielu niespodzianek.
Przez długi czas na czele stawki utrzymywał się Max Verstappen, z czego holenderscy kibice byli bardzo zadowoleni. Tuż za jego plecami szalał Fernando Alonso, który w pewnym momencie zajmował trzecie miejsce. Chwilę później nad torem Zandvoort rozpoczęła się intensywna ulewa, przez co kierowcy zostali zmuszeni do zjazdu i wymiany opon. - Jest za ślisko. Powinniśmy zjechać - przekazywał swojemu zespołowi Lewis Hamilton.
Red Bull Racing, w którym oprócz Verstappena jeździ także Sergio Perez, zastosował bardzo skuteczną taktykę wobec drugiego kierowcy. Meksykanin zmienił opony na "przejściowe" stosunkowo wcześnie, dzięki czemu przewodził stawce.
Później jednak pogoda znacząco się poprawiła i zawodnicy mogli wrócić do gładkich opon. Wtedy to Red Bull nieco "oszukał" Pereza, ponieważ jako pierwszy do boksu zjechał Max Verstappen, co pozwoliło Holendrowi wrócić na pierwsze miejsce.
Pod koniec wyścigu znów zaczęło padać, przez co część kierowców postawiła na opony przejściowe, a inni wybrali typowo deszczowe ogumienie. W pewnym momencie Guanyu Zhou rozbił się na barierkach, dlatego sędziowie przerwali zawody. Po wznowieniu Sergio Perez otrzymał pięć sekund kary za przekroczenie prędkości w alei serwisowej, a Max Verstappen pewnie pojechał po kolejne zwycięstwo, które było jego dziewiątą wygraną z rzędu. Tym samym 25-latek wyrównał rekord wszech czasów należący do Sebastiana Vetela. Oprócz Zhou wyścigu nie ukończyli także Charles Leclerc i Logan Sargeant.