W Formule 1 miliony nie wystarczą. Przy nich kierowcy zarabiają grosze

Jak zbić małą fortunę na Formule 1? Zainwestować dużą! To stare powiedzenie prosto z padoku F1 nie odstręcza najbogatszych ludzi na ziemi od inwestowania w sport zwany "konkursem na palenie pieniędzy". Nie wystarczą miliony dolarów. To zabawa dla miliarderów, jak Jim Ratcliffe i Elon Musk.

Verstappen czy Mbappe?

Uwaga publiczności skupia się przede wszystkim na kierowcach – nie tylko ich wyczynach na torze, lecz także bajecznych zarobkach. Listę najbogatszych zawodników według wyliczeń portalu Planetf1.com otwiera Lewis Hamilton z kwotą 334 mln dolarów na koncie. Siedmiokrotny mistrz świata negocjuje właśnie nowy kontrakt z Mercedesem i ponoć to wysokość żądanego wynagrodzenia jest kością niezgody. Wieść niesie, że Lewis chce 70 mln dolarów pensji rocznie oraz kontraktu na dwa sezony.

Zobacz wideo Dlaczego Polacy kochają freak fighty? "To jest zajeb***"

Drugi na liście najbogatszych jest Fernando Alonso, z kwotą 266 mln dol. Co ciekawe były właściciel zespołu Formuły 1 i ekspert Eddie Jordan, który przyjaźni się z menedżerem Hiszpana Flavio Briatore, twierdzi, że Alonso mógłby mieć na koncie więcej niż dwa tytuły mistrza świata, ale za to miałby mniej pieniędzy. Zarzucił 41-letniemu Fernando, że wybierając zespoły za bardzo skupiał się na kwotach na kontraktach. Może mieć na myśli jego przejście do Ferrari w 2010 r., bowiem w padoku panuje przekonanie, że zamiast do Scuderii Alonso mógł pójść do Red Bulla. W jego barwach cztery tytuły z rzędu w latach 2010-2013 zdobył Sebastian Vettel – kierowca wyraźnie ustępujący umiejętnościami Hiszpanowi. A dziś ustępujący mu także majątkiem, szacowanym na 140 mln dolarów.

Trzeci na liście aktywnych zawodników jest obecny mistrz świata i rewelacja Formuły 1 Max Verstappen. Holender zgromadził 89 mln dol., ale jego majątek oraz potencjał zarobkowy szybko rosną. – Lewis jest daleki od szczęścia z tego powodu, że nie jest już najlepiej zarabiającym kierowcą w stawce. Teraz to Max – podkreśla nadzorca ekipy Red Bulla Helmut Marko.

Holender jest także trzeci w innym, jeszcze bardziej prestiżowym rankingu. Na liście „Forbesa" najlepiej opłacanych sportowców do 25. roku życia pierwsze miejsce zajmuje Kylian Mbappe, którego podstawowa pensja w Paris Saint-Germain szacowana jest na 100 mln dol. rocznie, a kontrakty reklamowe na 20. Drugi w rankingu jest rozgrywający Arizona Cardinals Kyler Murray (futbol amerykański), z kontraktem na 67 mln dol. od swojej drużyny plus 3,5 mln za reklamy. Verstappen jest "dopiero" trzeci – z zarobkami na poziomie 60 mln dol. w Red Bullu i czterech mln dol. z reklam.

Grube ryby

Majątki kierowców to jednak drobne w porównaniu z tym, czym dysponują najbogatsi inwestorzy. Na czele listy bogaczy sporządzonej przez "Sunday Times" znajduje się współwłaściciel ekipy Mercedes (posiada 33 proc. udziałów) i przyjaciel Lewisa Hamiltona. To Jim Ratcliffe, właściciel m.in. potentata branży chemicznej INEOS (sponsor ekipy Mercedes), którego majątek wycenia się na 36 mld 655 mln dol. Współwłaściciel marki Red Bull i właściciel dwóch ekip Formuły 1 (Red Bull i Alpha Tauri), zmarły w zeszłym roku po długiej chorobie Dietrich Mateschitz dorobił się ponad 26 mld i 800 mln dol. Przy nich skromnie prezentuje się finansowy dorobek Lawrence’a Strolla, właściciela i zarządcy ekipy Aston Martin oraz ojca jej kierowcy Lance’a Strolla, którego oszczędności szacowane są na 3,6 mld dolarów.

Geniusz, który zarobił na F1

Absolutna większość inwestorów – czy to firm, czy osób prywatnych - na Formule 1 traci. Geniuszem, który zrobił na niej największe pieniądze, jest twórca jej potęgi, dziś emerytowany już dziarski 92-latek Bernie Ecclestone. Majątek Brytyjczyka ocenia się na ponad trzy mld dol. Tymczasem najbogatszym aktualnie szefem zespołu Formuły 1 jest dowodzący Mercedesem Toto Wolff (także posiada, obok Radcliffa, 33 proc. udziałów w tej ekipie), którego dopiero co Forbes dołączył do listy miliarderów-nowicjuszy. Austriak polsko-rumuńskiego pochodzenia nie dorobił się jednak tych pieniędzy w ramach wynagrodzenia za piastowane stanowisko, lecz dzięki licznym trafionym inwestycjom.

Nie wszystkim udaje się zachować wysoki status. Przez lata właścicielem zespołu Force India w Formule 1 był hinduski krezus, właściciel marki Kingfisher (marka piwa, a także linie lotnicze). Vijay Mallya stracił jednak zespół, który popadł w zarząd komisaryczny (wykupił go Stroll – dziś to Aston Martin) i chroni się w Wielkiej Brytanii przed ekstradycją do Indii, gdzie ma rzekomo długi i zaległości podatkowe.

Przez lata zespoły F1 oraz meksykańskich kierowców wspierał zaś Carlos Slim (to jemu wejście do Formuły 1 zawdzięcza Sergio Perez), a ekipę zwaną Virgin Motorsport finansował Richard Branson, choć to akurat była chybiona inwestycja.

Formuła 1 – zdecydowanie najdroższy sport samochodowy i zapewne najdroższy sport świata – siłą rzeczy przyciąga wielkie pieniądze i najbogatszych. Kto następny? W tym roku Grand Prix Miami odwiedził Elon Musk, który kręcił się głównie w garażu najlepszej obecnie ekipy Red Bulla. Założyciel Tesli przyznał, że fascynuje się Formułą 1, ale on zapewne nie zrobi na tym sporcie małej fortuny. Jak się zdaje, jest na to zdecydowanie za mądry.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.