Włoska Formuła 4 to jedna z najciekawszych i najlepiej obsadzonych juniorskich serii wyścigowych na świecie. Obecnie ściga się w niej potencjalny następca Roberta Kubicy, Kacper Sztuka, który zajmuje szóste miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu.
W trakcie niedzielnego, porannego ścigania na belgijskim torze Spa-Francorchamps polski kierowca ponownie zachwycał publiczność. Sztuka walczył bowiem o zwycięstwo, przeskakując przed prowadzącego w wyścigu Australijczyka Jamesa Whartona. Dosłownie kilka sekund później sędziowie musieli jednak wywiesić czerwone flagi, które później przerodziły się w całkowite zakończenie rywalizacji.
Wszystko przez koszmarną kraksę, która miała miejsce w najbardziej widowiskowym i niebezpiecznym miejscu toru, czyli w sekcji Eau Rouge - Radillon. Na wyjściu z dwóch bardzo szybkich zakrętów, jeden z zawodników stracił kontrolę nad samochodem i uderzył w bandę. Ta jednak wypluła jego samochód na tor, co skończyło się zderzeniem z kilkoma innymi uczestnikami rywalizacji.
Choć do końca rywalizacji pozostało jeszcze nieco ponad 10 minut, organizatorzy, widząc liczbę części leżącą na torze i uszkodzenia w bandach, postanowili przedwcześnie zakończyć ściganie. Kwestią sporną była jednak kolejność zawodników, która zmieniła się dosłownie kilka chwil przed wywieszeniem czerwonej flagi. Ostatecznie uznano, że należy rozdzielić punkty według układu z końca piątego okrążenia.
Choć w mediach społecznościowych pojawiły się informacje, jakoby ostatni wyścig w trakcie weekendu na torze Spa-Francorchamps miał zostać odwołany, sędziowie się na to nie zdecydowali. Tym samym kierowcy włoskiej F4 wrócą do rywalizacji jeszcze w niedzielę o godzinie 17:20. Ściganie będzie trwać 30 minut plus jedno okrążenie.