Rosjanie obrazili się na F1. Twierdzą, że nie tęsknią, ale to niej jest takie proste

Od momentu agresji Rosji na Ukrainę, cyrk F1 omija kraj agresora szerokim łukiem. W 2022 roku odwołano planowane w Soczi Grand Prix Rosji, a w 2023 roku nie umiejscowiono go w kalendarzu. Mimo to miejscowi działacze mają się dobrze i nie tęsknią za wyścigami najszybszych samochodów na świecie.

Grand Prix Rosji było jedną z rund mistrzostw świata Formuły 1 rozgrywanej w drugiej części sezonu. Na torze w Soczi z reguły bardzo dobrze radziły sobie samochody Mercedesa, które dominowały rywalizacje. Kibice też rzadko mieli co oglądać, gdyż na samym torze niewiele się działo. 

Zobacz wideo Traktowanie sędziów? Listkiewicz nie kryje oburzenia

Rezygnacja z wyjazdów do Rosji

Wraz z agresją Rosji na Ukrainę, władze F1 zdecydowały się zrezygnować z dalszej współpracy ze spółką Rosgonki, będącą promotorem rundy Grand Prix rozgrywanej w Soczi. Miało to związek przede wszystkim z wizerunkiem cyklu, który nie miał zamiaru stawać okoniem przeciwko oczekiwaniom kibiców. Sam szef F1 Stefano Domenicali przyznał jasno, że za jego kadencji królowa morotsportu nie wróci do kraju rządzonego przez Władimira Putina.

- Bardzo dużo zarabialiśmy na Grand Prix w Soczi, gdyż Rosjanie nie patrzyli na koszty. Po prostu chcieli mieć F1 u siebie. Nie mamy jednak zamiaru korzystać z ich budżetów. Formuła 1 nigdy nie wróci do Rosji, nie będziemy z nimi negocjować - powiedział Domenicali w rozmowie z niemieckim Bildem.

Wyścig w Formule 1 odwołany. Inaczej się nie dało. Było zbyt niebezpiecznie Wyścig w Formule 1 odwołany. Inaczej się nie dało. Było zbyt niebezpiecznie

Rosjan boli brak F1, ale zgrywają twardzieli

Choć Formuła 1 już dawno zdążyła zapomnieć o wyścigach na wybrzeżu Morza Czarnego, Rosjanie wciąż starają się o sobie przypominać. Tak też było kilka dni temu, gdy Rosgonka zdecydowała się upomnieć o pieniądze, zapłacone za miejsce w kalendarzu w sezonie 2022. Nikt jednak nie zamierza niczego Rosjanom oddawać.

Jednocześnie władze kraju agresora są mocno niezadowolone z obecnej sytuacji. Choć co roku Grand Prix w Soczi nie było wielkim sukcesem, politycy z Moskwy bardzo chcieli mieć na swojej ziemi kolejne ważne zawody, które przywiązywałyby ich kraj do zachodniej kultury życia codziennego.

Shakira / Bolid F1 / Vin Diesel Rewolucja w Formule 1. Kierowcy zniesmaczeni. "Jesteśmy jak Kardashianowie na kołach"

Mimo to działacze Rosgonki wciąż utrzymują, że F1 nie jest im do niczego potrzebna. Z punktu widzenia szarego kibica, równie interesujące są bowiem wyścigi innych samochodów czy też motoryzacyjne wydarzenia, które nadal mają miejsce.

- Spółka Rosgonki nic nie straciła na wyjściu Formuły 1. Organizujemy wiele własnych serii, w tym Festiwal Prędkości, którego imprezy rozgrywane są na wielu obiektach w kraju. W samym Soczi mają też miejsce inne wydarzenia, takie jak np. zawody drifterów. Nie tęsknimy za F1, bo nie mamy do tego powodu. Bez niej praktycznie nic się nie zmieniło - powiedział w rozmowie z championat.com szef spółki Rosgonki, Aleksiej Titow.

Daniel Ricciardo Zaskakująca zmiana w F1. Debiutant może błyskawicznie odejść. Daniel Ricciardo czeka na szansę

W związku z sytuacją polityczną w Rosji i zakazem lub utrudnieniem obywatelom tego kraju startu w międzynarodowych zawodach, wielu kierowców ze wschodu zdecydowało się zmienić licencję i reprezentować barwy innych krajów. Tak stało się m.in. w przypadku byłego zawodnika F1 Daniła Kwiata oraz młodego talentu Roberta Szwarcmana. Z tego też powodu wielu silnych zawodników odpuściło ściganie w swoim kraju, co ma wpływ na poziom zawodów organizowanych przez Rosgonki.

Więcej o: