Awantura o kasę w F1. Kierowcy dostają takie pensje, że szefowie mówią "stop". Kwoty z kosmosu

Czy kierowcy Formuły 1 zarabiają zbyt wiele? Tak twierdzą ich szefowie, choć jeden z nich (ten polskiego pochodzenia) zdaniem Forbesa właśnie wpisał się na listę miliarderów! Najlepiej opłacanym zawodnikiem w stawce jest obecny, dwukrotny już mistrz świata Max Verstappen, choć Lewis Hamilton - przez lata nagradzany najlepiej - nie powiedział jeszcze ostatniego słowa!

Poniżej zamieszczamy listę kierowców Formuły 1 podług ich pensji w sezonie 2023, oszacowanych przez portal RacingNews365.com. Co ważne lista ta nie uwzględnia kontraktów sponsorskich, zysków z prywatnych inwestycji, a także premii za punkty, miejsca na podium oraz – najważniejsze – za zdobycie mistrzostwa.

Zobacz wideo Po wygranej z ZSRR "Przegląd" ukazał się z poślizgiem

Gigantyczne pieniądze

Rozbijanie wynagrodzeń tym systemem, z podziałem na podstawowe wynagrodzenie i rozmaite bonusy za wyniki, to norma w Formule 1, którą – jak donoszą brytyjskie media – chce zmienić Lewis Hamilton. Kontrakt Brytyjczyka z Mercedesem kończy się w tym roku i mówi się, że w nowej, dwuletniej umowie siedmiokrotny mistrz świata "rezygnuje" z premii 27 milionów dolarów za zdobycie mistrzostwa. Ma być ona od razu doliczona do kontraktu, szacowanego na 76 mln za rok (w 2022 roku zdaniem Forbesa Brytyjczyk zgarnął od zespołu 65 mln dol). 90 procent tej kwoty miałby pokryć brytyjski miliarder Jim Ratcliffe (majątek szacowany na 28 miliardów dolarów). To przyjaciel i biznesowy partner Hamiltona - właściciel koncernu chemicznego INEOS, który jest głównym sponsorem i… współwłaścicielem ekipy Mercedes (posiadają 33 procent udziałów).

Tegoroczne pensje kierowców Formuły 1

lp. kierowca | kraj | zespół | roczne wynagrodzenie (USD) | kontrakt obowiązuje do:

  • 1. Max Verstappen | Holandia | Red Bull | 55 mln | 2028
  • 2. Lewis Hamilton | W. Brytania | Mercedes | 35 mln | 2023
  • 3. Charles Leclerc | Monako | Ferrari | 24 mln | 2024
  • 4. Lando Norris | W. Brytania | McLaren | 20 mln | 2025
  • 5. Carlos Sainz | Hiszpania | Ferrari | 12 mln | 2024
  • 6. Sergio Perez | Meksyk | Red Bull | 10 mln | 2024
  • 7. Valtteri Bottas | Finlandia | Alfa Romeo | 10 mln | 2024
  • 8. George Russell | W. Brytania | Mercedes | 8 mln | 2023
  • 9. Esteban Ocon | Francja | Alpine | 6 mln | 2024
  • 10. Fernando Alonso | Hiszpania | Aston Martin | 5 mln | 2024
  • 11. Pierre Gasly | Francja | Alpine | 5 mln | 2024
  • 12. Kevin Magnussen | Dania | Haas | 5 mln | 2023
  • 13. Alex Albon | W. Brytania | Williams | 3 mln | 2023
  • 14. Zhou Guanyu | Chiny | Alfa Romeo | 2 mln | 2023
  • 15. Lance Stroll | Kanada | Aston Martin | 2 mln | bez ograniczeń*
  • 16. Nico Hulkenberg | Niemcy | Haas | 2 mln | 2024
  • 17. Oscar Piastri | Australia | McLaren | 2 mln | 2024
  • 18. Nyck de Vries | Holandia | Alpha Tauri | 2 mln | 2024
  • 19. Yuki Tsunoda | Japonia | Alpha Tauri | 1 mln | 2023
  • 20. Logan Sargeant | USA | Williams | 1 mln | 2023

*syn właściciela zespołu

Powyższe kwoty są oczywiście szacowane i niepełne. Zarówno Fernando Alonso jak i Sergio Perez zgarniają od swoich ekip o wiele większe wynagrodzenia dzięki systemom premii. Co ciekawe pensje zawodników znalazły się na celowniku szefów F1 w ramach szeroko zakrojonych reform, które mają poprawić kondycję królowej sportów motorowych. Już teraz obowiązują limity wydatków, jakie każdy team może ponieść na jeden sezon startów w F1 (z wyjątkiem wynagrodzeń zawodników, kluczowych pracowników oraz wydatków na silniki i marketing). Kolejnym krokiem mają być odgórne limity zarobków kierowców. Zawodnicy, co nie dziwi, nie popierają takich pomysłów. To oni nadstawiają karku na torze, gdzie każdy wyjazd to ryzyko poważnych urazów lub śmierci. Choćby nie wiem, jak wzmocniono konstrukcje bolidów, starty w wyścigach zawsze wiążą się z największym ryzykiem.

Obniżenie pensji to kiepski pomysł?

Kierowcy dowodzą też, że odgórne ograniczenie ich zarobków po wejściu do F1 utrudni kariery juniorom. Starty w kartingu i niższych formułach są niezwykle drogie, a ich ceny tylko rosną. Sezon w samej tylko Formule 3 w dobrej ekipie wycenia się na około 1.5 miliona dolarów za rok (lepsi kierowcy mają niższe stawki), a po drodze warto zawitać jeszcze w Formule 2 (około 2 mln dol. za sezon). Rozsądny plan musi zakładać minimum trzy lata startów w tych dwóch kategoriach.

Po dodaniu do tego kosztów kartingu (ok. 400 tys. dolarów na rok) oraz niższych serii wyścigów bolidów, jak Formuła 4 czy FRECA, koszt doprowadzenia zawodnika do Formuły 1 oscyluje w granicach 10 mln dolarów. Zdolniejsi lub szczęśliwsi zapłacą mniej, gorsi lub nie tak szczęśliwi – więcej. Mało który rodzic może sobie pozwolić na takie wydatki, co oznacza, że marząc o awansie do elity elit, kierowcy muszą znajdować sponsorów i inwestorów.

Wielu juniorów zaciąga długi na lichwiarski procent. Inwestorzy ryzykują dużo, ale potem zysk z trafionej inwestycji jest bajeczny, a szczęśliwcy, którym uda się wejść do F1 czasem latami spłacają długi z czasów juniorskich (oczywiście nie ci, którzy mają to szczęście, że sponsorują ich koncerny lub bardzo bogaci rodzice). Dlatego zawodnicy dowodzą, że wprowadzenie limitu utrudni młodym aspirantom motorsportu znalezienie inwestorów i utrzymanie się w wyścigach juniorskich. Przede wszystkim jednak sam pomysł wydaje się niesprawiedliwy i jest nierynkowy.

Pomijając fakt, że wynagrodzenia gwiazd podnoszą prestiż całej dyscypliny sportu. Nikt nie mówi też o zarobkach szefów, których pensje, póki co, nie są objęte limitem budżetowym. Stojący na czele Mercedesa Toto Wolff – Austriak polsko-rumuńskiego pochodzenia – wpisał się właśnie na liście miliarderów magazynu "Forbes". Nie dorobił się jednak wyłącznie na zarządzaniu teamem Formuły 1. Posiada 33 procent udziałów w prowadzonej przez siebie ekipie (pozostałe należą do koncernów INEOS oraz Daimlera) i jest nie tylko fenomenalnym menedżerem i szefem zespołu, ale też wyjątkowo zdolnym biznesmenem i inwestorem. Być może dlatego właśnie jest jednym z głównych orędowników obniżenia wynagrodzeń kierowców Formuły 1.

Więcej o: