Trzecia runda tegorocznej Formuły 1 zawitała na Albert Park Circuit w australijskim Melbourne. Wyścig dostarczył skrajnych emocji, ponieważ wielu zawodników wypadło z rywalizacji. Aż trzykrotnie pojawiała się czerwona flaga, która przerywała wyścig. Ostatecznie triumfował mistrz świata Max Verstappen, wyprzedzając Lewisa Hamiltona i Fernando Alonso. Po zakończeniu wyścigu mogło dojść do tragedii.
Na 57. okrążeniu wyścigu nastąpił restart po zjeździe samochodu bezpieczeństwa. Wtedy doszło do gigantycznego chaosu, w którym Pierre Gasly zablokował koła, Carlos Sainz uderzył w Fernando Alonso, a Logan Sargeant staranował Nycka de Vriesa. Sędziowie zdecydowali o trzeciej czerwonej fladze, a ściganie zakończyło się za samochodem bezpieczeństwa w kolejności sprzed wznowienia.
Najwyraźniej spore zamieszanie udzieliło się również dużym grupom kibiców. Po ostatnim okrążeniu zaczęli wdrapywać się na ogrodzenie i wchodzić na tor, kiedy nadal pozostawały na nim samochody. Nieodpowiedzialna grupa zbliżyła się nawet do samochodu Nico Hulkenberga, który uległ awarii już po fladze w szachownice. Przez radio o niebezpieczniej sytuacji informował Lewis Hamilton.
"Na torze są ludzie. Człowieku, niektórzy fani się wdarli" - raportował inżynierowi Peterowi Bonningtonowi siedmiokrotny mistrz świata. Na szczęście po zakończeniu wyścigu kierowcy jechali powoli i nikomu nic się nie stało, ale nawet drobna nieuwaga mogła doprowadzić do tragedii. Podczas większości wyścigów na całym świecie kibice są wpuszczani na tor, ale dopiero wtedy, kiedy każdy z samochodów zjedzie już do alei serwisowej. Na niebezpieczną sytuację zareagowało już FIA.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Środki bezpieczeństwa i protokoły, które miały obowiązywać podczas imprezy, nie były egzekwowane. Spowodowało to niebezpieczne środowisko dla widzów, kierowców i urzędników wyścigowych" - przekazała Międzynarodowa Federacja Samochodowa w oświadczeniu. Ponadto zażądała "formalnego planu naprawczego" od organizatorów wyścigu. Ci z kolei obiecują śledztwo.
"Widzowie przekroczyli granice. Nie wiemy jeszcze, jak to się stało. Mamy dużo kamer i ogromną ilość materiału, który będziemy musieli analizować przez następne kilka tygodni. Zawsze istniała kontrolowana ilość osób wpuszczanych na tor, ale dopiero po zjeździe kierowców i samochodu bezpieczeństwa. Nie wiemy, dlaczego to się stało. Widzowie Formuły 1 to dobrze wychowany tłum i nikt nigdy nie robił nic złego w sportach motorowych" - przekazał dyrektor generalny Australian Grand Prix Corporation, Andrew Westacott, cytowany przez "ABC".
Kolejny weekend wyścigowy rozpocznie się 28 kwietnia na ulicznym torze w Baku, stolicy Azerbejdżanu.