Punktualnie o 7:00 czasu polskiego rozpoczął się trzeci wyścig w tym sezonie Formuły 1. Z pole position na torze w Australii wystartował Max Verstappen, który był najlepszy w sobotnich kwalifikacjach. Wielkie emocje towarzyszyły kibicom i kierowcom już od początku niedzielnej rywalizacji.
Zaledwie kilka sekund po starcie wyścigu swoją rywalizację w Australii zakończył Charles Leclerc z Ferrari. Monakijczyk wypadł z toru i nie zdołał ukończyć nawet pierwszego okrążenia. Nie jest to udany sezon dla 25-latka. A przypomnijmy, że w ubiegłym sezonie Leclerc był głównym rywalem Verstappena w walce o mistrzostwo świata.
W kolejnych minutach na torze doszło do stykowej sytuacji z udziałem Lewisa Hamiltona (Mercedes) oraz Maxa Verstappena (Red Bull). Hamilton, który startował z trzeciego miejsca, wdał się w gonitwę za Holendrem. W pewnej chwili między kierowcami doszło do minimalnego kontaktu na zakręcie. Obaj szli niemal "bolid w bolid" i Hamilton wykorzystał fakt, że lider klasyfikacji generalnej całego sezonu zostawił mu nieco więcej miejsca po wewnętrznej. Brytyjczyk wyprzedził Holendra, który chwilę później na radiu zgłaszał protesty do swojej drużyny,
- Zepchnął mnie z toru! Byłem na prowadzeniu, a on mnie zepchnął - reklamował wściekły Verstappen. Na nagraniach widać jednak, że to Holender popełnił błąd i Hamilton zrobił wszystko zgodnie z zasadami.
Na początku rywalizacji pech nie ominął też Alexa Albona (Williams). Już na siódmym okrążeniu wypadł z toru i musiał zakończyć rywalizację. Kilka minut później podobny los spotkał George'a Russella, który przez moment prowadził w wyścigu.
Wyścig zakończył się wygraną Verstappena. Końcówka wyścigu była jeszcze bardziej szalona niż jego początek. Więcej TUTAJ.