Niedzielny wyścig o Grand Prix Arabii Saudyjskiej zapowiadał się więcej niż znakomicie. Ze względu na awarię w czasie drugiej sesji kwalifikacyjnej, Max Verstappen startował dopiero z piętnastej pozycji. W pierwszym rzędzie stanęli z kolei Sergio Perez i faworyt kibiców, wracający do wielkiej formy Fernando Alonso.
Dodatkowo, w przeszłości tor w Dżuddzie dał się poznać jako niezwykle trudny i niebezpieczny. Podczas pierwszego wyścigu na nim rozgrywanego doszło do kilku niebezpiecznych kraks, które przerywały rywalizację na kilkadziesiąt minut.
Ku uciesze wielu fanów na całym świecie, już na pierwszym zakręcie doszło do znakomitej rywalizacji Pereza z Alonso. Z niej zwycięsko wyszedł Hiszpan, który jednak po kilku chwilach otrzymał karę pięciu sekund za złe ustawienie na polu startowym. Wówczas pojawiły się już pierwsze rozmowy na temat taktycznego złamanie przepisów przez kierowcę Astona Martina, który zdawał sobie sprawę, że wyście przed Meksykanina z Red Bulla może być kluczowe. Mimo to już na czwartym okrążeniu Perez wyprzedził Alonso w pierwszym zakręcie.
Jednocześnie z tyłu na coraz więcej pozwalali sobie walczący z niżej notowanymi rywalami Charles Leclerc i Max Verstappen. Obaj z okrążenia na okrążenie pięli się w klasyfikacji coraz wyżej. Po około 20 okrążeniach obaj znaleźli się m.in. przed Lewisem Hamiltonem, który narzekał na zachowanie założonych na start twardych opon.
Niestety dla Fernando Alonso i zasadniczo także dla Sergio Pereza, jeszcze przed połową wyścigu problemy ze swoim samochodem miał Lance Stroll, którego Aston Martin odmówił posłuszeństwa. Prawdopodobnie był to problem z silnikiem, który mimo bezpiecznego zaparkowania samochodu przez Kanadyjczyka zmusił sędziów do wypuszczenia na tor samochodu bezpieczeństwa.
Wówczas rywalizacja zaczęła się praktycznie od początku, z tą różnicą, że w ścisłej czołówce byli zarówno Leclerc, jak i Verstappen. Jednocześnie czołówka zmieniła opony na twarde, a Lewis Hamilton na pośrednie, chcąc dojechać na nich do końca wyścigu.
Po restarcie sytuacja szybko ułożyła się tak, jak wszyscy się spodziewali. Po kilku okrążeniach Max Verstappen przesunął się na drugą pozycję, goniąc prowadzącego Pereza. Jednocześnie za plecami Alonso trwała walka dwóch Mercedesów, z których w danym momencie wyraźnie szybszy był ten prowadzony przez Hamiltona. W środku stawki z walki o punkty wyleciał z kolei Alexander Albon, który musiał zakończyć wyścig przez problem z hamulcami.
Gdy sytuacja się uspokoiła, mogliśmy oglądać ciekawą rywalizację między kierowcami Red Bulla. Choć na torze Pereza i Verstappena dzieliło pięć sekund, obaj kierowcy wymieniali się czasami najszybszego okrążenia, które na koniec wyścigu mogło zdecydować o prowadzeniu w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.
Jednocześnie w połowie stawki rozpoczęła się rywalizacja o dziesiąte miejsce, gwarantujące jeden punkt do klasyfikacji generalnej. Okupował je Yuki Tsunoda z Aplha Tauri, który trzymał za swoimi plecami praktycznie całą drugą część stawki. Szczególnie niebezpieczni dla Japończyka byli kierowcy Haasa. Atakować przeciwnika próbował nawet Kevin Magnussen, lecz jego atak zakończył się drobnym kontaktem ze ścianą i zablokowanym kołem na dohamowaniu do pierwszego zakrętu. Ostatecznie Duńczyk dopiął swego na 5 okrążeń do końca rywalizacji.
Ostatecznie po zwycięstwo w wyścigu sięgnął Sergio Perez. Drugie miejsce zajął Max Verstappen, który na ostatnim okrążeniu sięgnął po najlepszy czas okrążenia, dający mu prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Na najniższym stopniu podium stanął Fernando Alonso. Za plecami Hiszpana oglądaliśmy z kolei obu kierowców Mercedesa, obu zawodników Ferrari i duet bolidów Alpine. Dziesiąte, ostatnie punktowane przypadło Kevinowi Magnessunowi z Haasa.
Zupełnie nieoczekiwanie, kilkanaście minut po wyścigu zmienił się kierowca stojący na podium. Już po ceremonii wręczenia nagród, sędziowie uznali, że Fernando Alonso należy się dodatkowa kara 10 sekund za błędne wykonanie wcześniejszej, pięciosekundowej kary podczas jedynego tego dnia pit stopu. Oznacza to, że na trzecim miejscu w klasyfikacji końcowej znajduje się George Russell.