Najkrótsze testy w historii F1. Pojawił się nowy "czarny koń" sezonu

To były tylko trzy dni, ale też aż trzy dni testów bolidów Formuły 1 na nowy sezon 2023. Wiemy już, któ zrobił progres, a kto zanotował regres i musi się martwić. Dostaliśmy masę odpowiedzi na pytanie, jak będą wyglądać najbliższe miesiące w królowej motorsportu. Zapowiadają się pasjonująco i jednocześnie zaskakująco.

Tak krótkiego okresu na testy zespoły Formuły 1 dawno nie miały. Musiały maksymalnie wykorzystać trzy dni, które dostały do jazdy w Bahrajnie i modlić się, że nie wydarzy się nic niepożądanego, że nie będzie żadnych kraks i awarii. Na całe szczęście obyło się bez wypadków, a większe problemy z usterkami były sporadyczne. Ostatnie trzy dni dały nam sporo odpowiedzi na to, czego się spodziewać przynajmniej na początku sezonu. I można liczyć na niespodzianki, nawet sensacje. Po tych trzech dniach widać, kto nauczył się na błędach z 2022 r.

Zobacz wideo Premier obiecał kilkadziesiąt hal sportowych. Powstało pięć. Minister wyjaśnia, dlaczego tak mało

Czołówka - nie ma co liczyć na wywrócenie jej do góry nogami

Red Bull, Ferrari, Mercedes - tak to powinno wyglądać w tym roku od początku do końca. Red Bull wyglądał w Bahrajnie bardzo solidnie, miał świetne tempo przez cały okres testów. Max Verstappen był najszybszy w czwartek, Sergio Perez w sobotę. Jedynie w piątek nie udało się wykręcić najlepszego czasu dnia testowego, wtedy Holender był drugi.

Jeśli ktoś myślał, że kara ograniczenia czasu pracy w tunelu aerodynamicznym podetnie skrzydła Red Bullowi, był w dużym błędzie. Od samego początku wydawali się bezkonkurencyjni i wygląda na to, że podtrzymają dobrą formę z 2022 r. Auto na ten sezon jest szybsze i to zawdzięcza odpowiedniej ewolucji nowych części. W czwartek w oczy rzucała się nowa podłoga w bolidzie, która miała więcej różnych wcięć i faktycznie dały one efekt w postaci lepszej przyczepności i prędkości.

Ferrari zapowiadało, że też ma szybsze auto i to jest zgodne z rzeczywistością, ale Red Bull prawdopodobnie będzie znów poza zasięgiem Włochów. Dodatkowe wloty powietrza i skrzydełka na bokach przedniego skrzydła poprawiają pracę opon, aerodynamikę i chłodzenie silnika. Czasami doskwiera delikatny problem ze stabilnością auta, ale jest to jak najbardziej do rozwiązania. Ferrari przekonuje też, że niewielkie dobijanie do asfaltu nie stanowi żadnego kłopotu. Do tego Ferrari sprawdzało w Bahrajnie wytrzymałość części przy skrajnie ekstremalnych ustawieniach i auto przetrwało testy. Raczej nie będzie tak awaryjne jak w 2022 r. 

Na ten moment trzecią siłą F1 jest Mercedes, który został przy koncepcji prawie zerowych sekcji bocznych. Przekonuje, że uporał się z efektem porpoisingu, ale Mercedesowi zaczynają dokuczać problemy z innymi elementami - elektronika, hydraulika, hamulce. Już przed testami dochodziły głosy, że w Mercedesie martwią się o to, czy W14 będzie tak dobre w praktyce. Tymczasem drugi dzień testów obnażył jego słabości, widzieliśmy gwałtowny spadek osiągów auta i kłopoty z balansem. Tył bolidu w ogóle nie miał przyczepności, a opony zużywały się zdecydowanie za szybko. Mercedes już zapowiada szybkie wprowadzenie nowych poprawek.

Środek stawki, czyli tu się zaczyna zabawa

Po tym, jak Alpine notowało progres w trakcie zeszłego sezonu, oczekiwano, że teraz Francuzi zbliżą się do czołowej trójki. Tymczasem ich możliwości i potencjał są jedną wielką niewiadomą. Mimo bezproblemowych trzech dni zupełnie nie było widać tempa w jeździe Estebana Ocona i Pierre'a Gasly'ego. Zanosi się na zmianę na pozycji lidera środka stawki.

Szefem tej grupy nie będzie McLaren, który przeżył podczas testów deja vu. To był znowu mało owocny okres. Rok temu stracił z powodu choroby Daniela Ricciardo i miał sporo problemów z autem, przez co przejechał najmniej okrążeń. W tym roku samochód także pozostawia wiele do życzenia. Bolid jest nieprzewidywalny, niestabilny, ma dość duży opór aerodynamiczny, przez co jest wolny i toporny w prowadzeniu. Wpływa to też negatywnie na pracę opon. W dodatku części dość szybko się zużywają, co także przekłada się na jakość pracy auta. Sprawdziły się obawy sprzed testów, bo już w symulacjach auto nie zachowywało się zgodnie z oczekiwaniami. W McLarenie wierzą, że uda się poprawić większość rzeczy jeszcze przed pierwszym wyścigiem.

Na nowego lidera tej grupy wyrasta niespodziewanie Aston Martin, który bardzo mocno inspirował się koncepcją Red Bulla z zeszłego roku. Wyszło mu to na dobre. Poza tym jest nieawaryjny, wytrzymały, w testach tempa wyścigowego i kwalifikacyjnego utrzymywał równy poziom. Zagadką pozostaje jedynie obsada drugiego kierowcy na czas absencji Lance'a Strolla. Nie wiadomo, kiedy Kanadyjczyk wróci do ścigania się po wypadku. Na jego miejsce przewiduje się trzech zastępców. Do dyspozycji są Felipe Drugovich, który jechał w testach i nie zawodził, Stoffel Vandoorne. Pojawiły się też plotki o gotowości Sebastiana Vettela, co wywołało już niemałe poruszenie w światku.

W pierwszych wyścigach sezonu Aston Martin może odczuwać na plecach oddech Alfy Romeo. Od pierwszego dnia testów w padoku panuje opinia, że ma ona już gotowy bolid do rywalizacji. Alfa Romeo zaskakiwała na starcie poprzedniego sezonu i teraz też może namieszać. Dobrego odbioru auta nie zepsuje nawet niedzielna awaria silnika u Valtteriego Bottasa, z którą zespół bardzo szybko się uporał.

Tył gridu bardziej wyrównany

AlphaTauri miała rozczarowujący zeszły sezon. Teraz dostała więcej czasu na pracę w tunelu aerodynamicznym i faktycznie położyła nacisk na pracę działu aerodynamiki. Szefowie i kierowcy są zadowoleni z rozwoju auta, uporali się z problemami dokuczającymi w poprzednim sezonie, ale wciąż dostrzegają potencjał na więcej. Być może AlphaTaui odbije się od ósmego miejsca wśród zespołów.

Haas także widzi u siebie przestrzeń do rozwoju. Na początku nie powinniśmy się spodziewać sensacyjnych wyników z jego strony, ale Kevin Magnussen i Nico Hulkenberg śmiałoby mogliby pokusić się o punkty, gdy nadarzy się ku temu okazja. Amerykański zespół stara się znaleźć oszczędności np. w zmniejszeniu miejsc na pit wallu. Pieniądze uwolnione z takich akcji można przeznaczyć na poprawę osiągów bolidu.

Z kolei konstrukcja Williamsa wydaje się po prostu lepsza niż rok temu, więc Alex Albon i Logan Sargeant powinni nawiązywać równorzędną walkę na torze z innymi. Bardziej od auta zajmujące są zmiany wewnątrz zespołu. Nowy szef Williamsa, James Vowles, już zapowiedział reorganizację struktury ekipy. Ma to pozwolić w końcu wrócić do walki o punkty, pieniądze, a z czasem o znaczące sukcesy.

Nowy sezon rusza w przyszły weekend właśnie w Bahrajnie. Zespoły doskonale wiedzą, co działa idealnie, a co można poprawić w bardzo szybkim tempie. Całą stawkę powinno cieszyć jedno - brak znaczących, nieoczekiwanych wydatków w trakcie testów. Skupiono się na wytrzymałości samochodów i pod tym względem wszyscy wyszli na plus. Nawet jeśli w czołówce nie dojdzie do znaczących rewolucji, to i tak sezon zapowiada się arcyciekawie, szczególnie przez wywrócony do góry nogami środek stawki, do którego prędzej doskoczą te teoretycznie najsłabsze zespoły.

Więcej o: