W zeszłą niedzielę w Brazylii odbyły się wybory prezydenckie. W drugiej turze minimalne zwycięstwo nad urzędującym Jairem Bolsonaro odniósł Lula da Silva. Zwolennicy Bolsonaro nie mogą się jednak pogodzić z porażką obecnego prezydenta. W kraju trwają protesty, które pod znakiem zapytania postawiły nawet zorganizowanie w przyszłym tygodniu wyścigu Formuły 1.
Do tych protestów dołączył też trzykrotny mistrz świata F1, Nelson Piquet. Jego słowa odbiły się szerokim echem. A to dlatego, że zachęcił do zabicia Luli da Silvy. – Wyślijmy go na cmentarz! – powiedział w nagraniu, które opublikowano na YouTubie. Nazwał też prezydenta-elekta "skur****nem" i wyraził nadzieję, że wojsko zapobiegnie przejęciu władzy przez da Silvę.
Oświadczenie wydała już prokuratura federalna w Brazylii. Wynika z niego, że rozpocznie ona śledztwo w tej sprawie. "Nelson Piquet jest osobą publiczną i dlatego powinien wiedzieć, że jego wypowiedzi mają potencjał dotarcia do setek tysięcy ludzi" – napisano w oświadczeniu.
To kolejny skandal z udziałem Piqueta. W listopadzie zeszłego roku światło dzienne ujrzał materiał wideo, na którym Piquet nazwał Lewisa Hamiltona "czarnuchem" w języku portugalskim. Brazylijczyk został ukarany przez F1 zakazem wstępu do padoku i wykluczeniem z GP Wielkiej Brytanii. Piquet przeprosił, ale jednocześnie utrzymywał, że słowo którego użył ("neguinho") oznacza "gościa" albo "faceta".
Nelson Piquet to trzykrotny mistrz świata F1. Zdobywał tytuły w 1981, 1983 i 1987 roku. Pierwsze dwa zdobył jeżdżąc dla Brabhama, a jeden prowadząc bolid Williamsa.