Mistrz świata ogłasza bojkot po słowach o "kradzieży". "Przestałem to tolerować"

Karol Górka
Max Verstappen zbojkotował rozmowy ze stacją Sky Sports po słowach Teda Kravitza. Dziennikarz powiedział, że Verstappen "okradł" Hamiltona i "nigdy nie zdobędzie normalnego mistrzostwa". Dla najszybszego kierowcy świata miarka się przebrała. - Mam nadzieję, ze uda się wymyślić algorytm, który powstrzyma ludzi przed byciem "wojownikami klawiatury" - stwierdził Holender.

Głośna wojenka w światku Formuły 1 dotyczy Maksa Verstappena i dziennikarza Sky Sports, ale nie byłoby jej bez Lewisa Hamiltona. Choć nie bezpośrednio. Brytyjczyk okazał się tylko pretekstem do kłótni, która od dawna wisiała w powietrzu.

Zobacz wideo Jeremy Sochan porównany do gwiazdy NBA. "W tym wieku to imponujące"

Na początek ustalmy: to nie jest łatwy sezon dla Hamiltona. Po poprzednim długo zastanawiano się, czy Brytyjczyk nie zakończy kariery, ale ostatecznie siedmiokrotny mistrz świata pozostał w Formule 1. Mimo to bolid Mercedesa odstaje od Red Bulla i Ferrari, przez co Brytyjczyk nie ma szans na walkę o swój ósmy tytuł mistrzowski i przeskoczenie historycznego wyniku Michaela Schumachera.

Hamilton mógł to uczynić już przed rokiem, ale GP Abu Zabi ostatecznie wygrał Max Verstappen. I tu rozpoczyna się historia, której kontynuację obserwowaliśmy w ostatni weekend.

W Abu Zabi nie brakowało bowiem kontrowersji. Przypomnijmy: przed ostatnim okrążeniem Michael Masi nakazał samochodowi bezpieczeństwa zjechać z toru, a tylko części kierowców pozwolił się oddublować, do czego początkowo miało nie dojść. Zgodnie z obowiązującymi przepisami te wydarzenia powinno dzielić jeszcze jedno okrążenie, co w tej sytuacji oznaczałoby koniec wyścigu i tytuł dla Hamiltona. Podczas obecności samochodu bezpieczeństwa opony zmienił Max Verstappen, zyskując gigantyczną przewagę nad Brytyjczykiem w momencie restartu wyścigu. I z łatwością wyprzedzając go kilka chwil później na torze. Zdaniem wielu wpływ na taką, a nie inną decyzję Masiego miały naciski ze strony kierownictwa Red Bulla.

Mercedes złożył protesty na decyzję Masiego, jednak ostatecznie je wycofał "dla dobra sportu". Masi za błąd zapłacił posadą, przestając być dyrektorem wyścigowym. A gdy Verstappen na początku października został mistrzem świata po raz drugi, nie wszystkim się to spodobało. Ted Kravitz, dziennikarz Sky Sports, takiej okazji nie przepuścił, w ostrych słowach wracając do sytuacji z GP Abu Zabi.

Ostry komentarz Kravitza po GP USA. "Walczy z facetem, który okradł go przed rokiem"

- Siedmiokrotny mistrz świata - mówił Kravitz, mając na myśli Hamiltona - próbuje być najlepszym kierowcą wszech czasów i zdobyć kolejny tytuł. Zostaje okradziony, wraca, ale jego samochód jest do niczego... Nie wygrywa wyścigu przez cały sezon, aż w końcu trafia na tor, gdzie mógłby wygrać pierwszy wyścig w roku. Walczy z tym samym facetem, który okradł go przed rokiem i udaje mu się ukończyć rywalizację przed nim. Co to byłby scenariusz! Ale tak nie wyglądał, prawda? - powiedział Kravitz po wyścigu w USA, który wygrał Verstappen, wyprzedzając w końcówce Hamiltona.

I kontynuował swą tyradę: - Nie wygrał, ponieważ facet, który go pokonał, a wcześniej okradł, znów go wyprzedził, bo ma szybszy samochód, i to dzięki inżynierom. Także z powodu Newey'a - dodał Kravitz. Przywołanie osoby Adriana Newey'a, głównego inżyniera Red Bulla, nie jest przypadkowe. Zespół Verstappena w 2021 r. przekroczył limit budżetowy, a jako jeden z powodów przekroczenia podawano początkowo złe rozliczenie pensji Newey'a, głównego odpowiedzialnego za budowę bolidów Red Bulla.

"Verstappen nie byłby w stanie zdobyć mistrzostwa w normalny sposób"

Dziennikarz nawiązał także do GP Japonii, gdy Verstappen świętował swój drugi tytuł po tym, gdy zasłużoną karę otrzymał Charles Leclerc, spadając z drugiego na trzecie miejsce. - Verstappen chodzi po padoku i wydaje się być mocno zadowolony z siebie. Nie sądzę, aby to był kierowca, który byłby w stanie zdobyć mistrzostwa w normalny sposób - ocenił Brytyjczyk.

Kravitz właściwie przez cały sezon wielokrotnie powracał do kontrowersji związanych z wyścigiem w Abu Zabi. Gdy tegoroczne GP Włoch zakończyło się za samochodem bezpieczeństwa, dziennikarz Sky Sports przywołał decyzję Masiego. - Czy to był sprawiedliwy werdykt, w przeciwieństwie do Abu Zabi? Tak, to był słuszny werdykt - oceniał Kravitz.

I jak się okazuje, tym razem miarka się przebrała. Verstappen podczas GP Meksyku podjął decyzję o bojkocie stacji Sky Sports i przez cały weekend nie rozmawiał z dziennikarzami telewizji odpowiedzialnej m.in. za międzynarodowy przekaz w usłudze F1 TV. Jego decyzja wywołała poruszenie w środowisku, o co był dopytywany m.in. Christian Horner. Szef Red Bulla wraz z Verstappenem wyjaśnili po wyścigu, dlaczego zdecydowali się na tak drastyczny krok.

- W tym roku to było ciągle coś w rodzaju kopania, braku szacunku. Zwłaszcza w przypadku jednej konkretnej osoby. Już wystarczy, nie akceptuję tego - przyznał Verstappen. - Nie możesz żyć przeszłością. Po prostu musisz iść dalej - dodał Holender.

Verstappen: Ciągle mnie nie szanuje. Przestałem to tolerować

Dwukrotny mistrz świata zwrócił także uwagę, że takie słowa Kravitza mogły rozbudzić falę hejtu w mediach społecznościowych wobec niego i jego zespołu. - Media społecznościowe są w tej chwili bardzo toksycznym miejscem. Jeśli ciągle jesteś taki w telewizji, tylko pogarszasz sytuację, zamiast próbować uczynić je lepszym miejscem na świecie - powiedział Verstappen. - Ciągle mnie nie szanuje. I w pewnym momencie przestałem to tolerować. To dlatego postanowiłem przestać rozmawiać - podkreślił.

- Myślę, że nasz sport stał się bardziej popularny, więcej ludzi go ogląda i więcej komentuje. To nie jest dobre, że wolno im pisać takie rzeczy - dodał Holender. - Mam nadzieję, ze uda się wymyślić rodzaj algorytmu, który powstrzyma ludzi przed byciem "wojownikami klawiatury". Tacy ludzie nigdy nie podejdą do ciebie i nie powiedzą ci tych rzeczy w twarz. Po prostu siedzą przed biurkiem, są sfrustrowani i mogą pisać co tylko chcą, bo platforma im na to pozwala. To może być naprawdę szkodliwe dla niektórych ludzi - zakończył.

Christian Horner podszedł do sprawy nieco łagodniej. Szef Red Bulla podkreślił, że Sky Sports ma bardzo dobrych komentatorów, jednak czasami ich komentarze są "zbyt sensacyjne". - Byliśmy rozczarowani serią obraźliwych komentarzy, które pojawiły się w Sky. Czuliśmy, że w ten weekend zrobimy sobie przerwę, bo nie zaszkodziłoby to im. W komentarzach musi być zachowana równowaga. Niektóre są doskonałe, ale niektóre zbyt sensacyjne. Dlatego stanęliśmy razem jako zespół - ocenił Brytyjczyk.

Jak jednak wyjaśnił, to jednorazowy bojkot brytyjskiej stacji. Od nadchodzącego GP Brazylii, zarówno Verstappen, jak i zespół Red Bulla, będą już rozmawiać z dziennikarzami Sky Sports. - To było tylko na ten weekend, ale chodziło tylko o zademonstrowanie naszego niezadowolenia w niektórych mniej bezstronnych komentarzach lub oskarżeniach, które czasami pojawiają się, gdy telewizja próbuje być coraz bardziej sensacyjna - zakończył Horner.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.