Cała stawka wystartowała bardzo równo i nie doszło do wielu przetasowań. Z przodu stawki Lewis Hamilton próbował atakować Carlosa Sainza, jednak skończyło się tylko zetknięciem kół. Lando Norris chwilowo znalazł się przed Georgem Russellem, jednak kierowca Mercedesa szybko odzyskał swoją lokatę. Do groźnego incydentu mogło dojść z udziałem Kevina Magnussena, jednak Duńczyk uratował się i jedynie zahaczył o bandę swoim samochodem.
Bardzo dobry początek zawodów zaliczył Esteban Ocon, który wskoczył do czołowej dziesiątki. Równie dobrze przebijał się przez stawkę Fernando Alonso, który tuż przed swoich postojem awansował na trzynaste miejsce.
Po piętnastym okrążeniu rozpoczęła się fala postojów w czołówce. Od razu zrobiło się bardzo ciekawie, gdyż Ferrari zapomniało o jednej oponie dla Sainza. Hiszpan spędził na stanowisku dziesięć sekund i pożegnał się z marzeniami na jakikolwiek dobry wynik. Czerwoni byli na tyle roztargnieni, że dodatkowo po ich pistolecie do zmiany kół przejechał Sergio Perez.
Na osiemnastym kółku zjechał Leclerc, a chwilę później Verstappen. U obu obyło się bez kłopotów. Tymczasem mercedes mocno przedłużył pierwszy przejazd, próbując uskutecznić strategię jednego postoju. Dopiero na 30. rundzie zjechał Hamilton, a dwie po nim Russell. Spowodowało to nieco zamieszania w czołówce, gdyż cała reszta podróżowała na strategii dwóch pitstopów. Pierwszy zareagował na to Perez, zjeżdżając na 41. okrążeniu po twarde ogumienie.
Na 44. rundzie u mechaników zjawił się Tsunoda i doszło do bardzo dziwnego incydentu. Najpierw Japończyk zatrzymał się na torze twierdząc, że ma niedokręcone koło, zespół zaprzeczył, a ten zjechał do alei ponownie zapiąć pasy bezpieczeństwa, bo już chciał opuszczać samochód. Po tej korekcji dalej zgłaszał problem z samochodem i zespół poradził mu zatrzymać się na trasie. Kierowca Alpha Tauri zrobił to w taki sposób, że ogłoszono wirtualną neutralizację. To niesamowicie pomogło Verstappenowi, który mógł dokonać darmowego postoju, utrzymując Mercedesy daleko za sobą. To pokrzyżowało plany ekipy z Brackley, ale w dalszym ciągu Hamilton z Russellem jechali po podwójne podium.
Prawdziwe zamieszanie zaczęło się gdy Bottas zatrzymał się na prostej startowej po awarii silnika. Sainz niemal wjechał w Fina wyprzedzając Ocona. Nie zdążył przepuścić Francuza, gdyż okrążenie później ogłoszono neutralizację. Po świeże opony zjechał Verstappen, tracąc pozycję na rzecz Mercedesów. Te jednak też zjechały po ogumienie (podobnie jak sporo samochodów, najwięcej zyskał Alonso, przeskakując przed Norrisa). W pit-lane doszło jeszcze do incydentu przy wyjeździe Sainza ze stanowiska obsługi. Niemal rozbił się o niego Alonso.
Restart przebiegł dość niespodziewanie, gdyż ciężko było się spodziewać tak zepsutego powrotu do ścigania przez Hamiltona, który dał się ograć Verstappenowi niczym debiutant. Na domiar złego dla Brytyjczyka wyprzedził go kilka okrążeń później Russell. Hamilton zdecydowanie jechał na złych oponach. Wybór pośredniej mieszanki na ostatni przejazd był ogromnym błędem. Kierowcę Mercedesa z łatwością wyprzedził również Leclerc.
Sainz również nie mógł mówić o dobrym dniu. Za zbyt niebezpieczne wypuszczenie ze stanowiska zmiany opon otrzymał karę doliczenia 5 sekund. Ciekawa walka toczyła się między Alonso i Norrisem, ale Hiszpan nie zamierzał odpuszczać. Ostatecznie Hiszpanowi pomógł Perez, dając DRS, ale walka mogła się podobać wszystkim kibicom. Grand Prix Holandii zdecydowanie zapewniło dziś wiele emocji, a na czele dojechał Verstappen, po pięknej walce na torze i stanowiskach strategów.
Wyniki GP Holandii:
Więcej o F1 przeczytacie na f1wm.pl.