Miesiąc temu w mediach wybuchła afera z jego udziałem. Alpine postanowiło dać szansę młodemu kierowcy i w mediach społecznościowych ogłosiło, że Piastri w przyszłym sezonie będzie jeździł w ich zespole. Australijczyk miał zająć miejsce Fernando Alonso, który przeniesie się do Astona Martina.
Niespełna dwie godziny później informacje francuskiego zespołu zdementował sam Oscar Piastri. "Rozumiem, że bez mojej zgody, Alpine F1 opublikowało późnym popołudniem komunikat, że będę dla nich jeździł w przyszłym roku. To nie w porządku, ponieważ nie podpisałem kontraktu z Alpine na 2023 rok. Nie będę dla nich jeździł w przyszłym roku" - napisał na Twitterze Australijczyk. Według doniesień mediów Alpine domagało się aż 10 milionów dolarów odszkodowania od Piastriego za zerwanie kontraktu.
W piątek na zespół Alpine spadł podwójny cios. Komisja FIA ds. sporów kontraktowych potwierdziła, że Australijczyk miał prawo przenieść się do McLarena, bowiem jego umowa z Francuzami nie była już ważna. Tym samym francuski zespół stracił kierowcę, który miał ich reprezentować w przyszłym roku. A to nie koniec kłopotów Alpine.
Jak przekazał na swoim Twitterze Fritz-Dieter Rencken, dziennikarz zajmujący się Formułą 1, Alpine będzie musiała ponieść koszty sporu o kontrakt Oscara Piastriego. Nie dość, że francuska ekipa musi zwrócić koszty procesowe McLarenowi (265 tys. dolarów), to jeszcze zapłaci za usługi prawne, z których korzystał Piastri (138 tys. dolarów), a także koszty całego postępowania przed komisją FIA (224 tys. dolarów), czyli łącznie będą musieli zapłacić ponad 600 tys. dolarów.