Robert Kubica rozpoczął karierę w Formule 1 w 2006 roku w barwach BMW Sauber, kiedy to musiał zastąpić Jacquesa Villeneuve'a, które uległ wypadkowi na torze Hockenheimring. Polak ścigał się dla BMW w latach 2006-2009, a potem zdecydował się dołączyć do Renault na sezon 2010. Za ten transfer odpowiadał luksemburski biznesmen Gerard Lopez, który obecnie znajduje się pod lupą śledczych.
Tygodnik "D'Letzebuerger Land" podjął się śledztwa ws. Gerarda Lopeza i jego działalności biznesowej. Lopez poza zespołem w stawce Formuły 1 posiadał klub piłkarski oraz firmę inwestycyjną w Hongkongu. Biznesmen z Luksemburga jest podejrzany o pranie brudnych pieniędzy, ponieważ w czerwcu 2015 roku przelał dwa miliony euro z Renault do klubu CS Fola Esch.
- Pan Lopez kategorycznie zaprzecza zarzutom, które są przeciwko niemu. Jest przekonany, że sąd oczyści jego imię, ale jeszcze nie usłyszał jego stanowisko. Teraz sąd ma orzec, czy odrzucić postępowanie, czy też przeprowadzić rozprawę - przekazał rzecznik Lopeza, cytowany przez "The Guardian". Kilkanaście miesięcy później Lopez miał przekazać 400 tysięcy funtów brytyjskiej partii, która domagała się wyjścia z Unii Europejskiej, ale Luksemburczyk kategorycznie temu zaprzeczył.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Śledczy zajęli się też potencjalnymi powiązaniami Gerarda Lopeza z Rosją po tym, jak ten kraj napadł na Ukrainę. Biznesmen z Luksemburga postanowił, że partnerem Roberta Kubicy w Renault w sezonie 2010 będzie Witalij Pietrow. Dodatkowo zespół zorganizował pokazowe jazdy bolidem Władimirowi Putinowi. 50-latek pełnił też funkcję prezesa w firmie Rise Capital AB, która podpisywała szereg kontraktów w Rosji o łącznej wartości miliarda funtów. Przedstawiciele Lopeza zaprzeczają, jakoby 50-latek miał żyć w bliskich kontaktach z Władimirem Putinem.