Szefowie Red Bulla i Mercedesa pokłócili się. "Awantura na inną skalę"

Stosunki pomiędzy Christianem Hornerem a Toto Wolffem stają się coraz bardziej napięte. Jak donoszą angielskie media, w trakcie weekendu wyścigowego w Kanadzie doszło do kłótni pomiędzy szefem Red Bulla i Mercedesa. Punktem spornym była nowa dyrektywa techniczna. Horner zarzucił FIA stronniczość i udzielanie nieprzepisowej pomocy niemieckiemu zespołowi.

Jak donoszą dziennikarze "Daily Mail" podczas sobotniego spotkania szefów ekip F1 w Montrealu doszło do kolejnej eskalacji konfliktu pomiędzy Toto Wolffem a Christianem Hornerem. Tym razem spór dotyczył nowej dyrektywy technicznej, którą Międzynarodowa Federacja Samochodowa wprowadziła w ubiegły czwartek. Według świadków zdarzenia doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Brytyjczykiem i Austriakiem. - To była awantura na inną skalę niż wszystkie spory na konferencji prasowej, które widzieliśmy wcześniej - powiedział jeden ze świadków zdarzenia. 

Zobacz wideo Szpilka do trenera w szatni: On mnie nie zamroczył. Kulisy gali KSW 71

Horner uderza w Toto Wolffa. Brytyjczyk zarzuca także stronniczość FIA

Jeszcze przed sezonem 2022 władze Formuły 1 wprowadziły nowe przepisy, które niemal całkowicie zmieniły konstrukcję bolidów. Powrócił tak zwany efekt przyziemny. Samochody są jak najniżej osadzane, by w ten sposób generować docisk. Co więcej, zawieszenia są znacznie sztywniejsze, co utrudnia amortyzację. To wszystko prowadzi do podskakiwania bolidu (inaczej zwane zjawiskiem "porpoisingu"), co widoczne jest na prostych odcinkach toru, przy wysokich prędkościach.

Na takie zjawisko szczególnie narzekali kierowcy Mercedesa po GP Azerbejdżanu. W związku z tym szefowie niemieckiego zespołu zaapelowali do FIA, by ta zmieniła przepisy i pomogła w rozwiązaniu problemu. Ostatecznie władze F1 przystały na prośby Mercedesa i wprowadziły wspomnianą wcześniej dyrektywę techniczną. Nowe przepisy pozwalają m.in. na użycie dodatkowej belki, która zniweluje efekt "porpoisingu".

Co ciekawe, taki element pojawił się już w piątek w bolidzie George Russella, co zaskoczyło pozostałe zespoły. Bowiem dyrektywa ukazała się kilka godzin wcześniej, a więc mało prawdopodobnym jest, by Mercedesowi tak szybko udało się wyprodukować wspomnianą część. To z kolei skłoniło Hornera do wysunięcia zaskakującej tezy. Zdaniem Brytyjczyka FIA konsultowało nowe przepisy z niemieckim zespołem, zanim jeszcze je ogłoszono. Miało być to możliwe dzięki Shaili-Ann Rao - byłej dyrektor Mercedesa, która w tym miesiącu została mianowana na tymczasową sekretarz generalną FIA ds. sportu. 

- Takie kwestie należy omawiać na forum technicznym. W innym przypadku należy uznać to za jawnie stronnicze rozwiązanie, które ma pomóc jednemu zespołowi. Co więcej, ten zespół pojawił się tutaj z gotową częścią - ona była gotowa do użycia jeszcze przed opublikowaniem dyrektywy - przyznał szef Red Bulla w rozmowie z angielskimi dziennikarzami. O swoich obawach powiedział także podczas sobotniego spotkania, co wywołało kłótnię pomiędzy nim a Toto Wolffem. 

Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.

Ostatecznie Mercedes zrezygnował z tego elementu już podczas kwalifikacji twierdząc, że dodatkowa belka nie spełnia oczekiwań. Jednak szef Red Bulla miał na ten temat inną teorię i oznajmił, że najprawdopodobniej Niemcy wystraszyli się ewentualnych protestów ze strony pozostałych ekip. Horner zasugerował także, że podskakiwanie samochodu nie wynika ze złych przepisów F1, a nieodpowiedniej konstrukcji bolidu Mercedesa. Bowiem na to zjawisko narzekają przede wszystkim kierowcy niemieckiego zespołu.

- Te samochody są stosunkowo nowe. Ekipy rozwijają je i uczą się ich. Każda poprawka pozwala na rozwiązanie kolejnych problemów, które powoduje nowa konstrukcja. Dlatego też nie można nagle zmieniać przepisów technicznych w trakcie sezonu. Jeśli bolid Mercedesa jest niebezpieczny, to nie powinni go ustawiać na starcie. Zawsze istnieje wybór. Jeśli FIA uważa, że ten czy inny samochód jest niebezpieczny, to również ma wybór. Zawsze może im pokazać czarną flagę i wykluczyć ich z rywalizacji - zakomunikował Brytyjczyk w rozmowie z "Daily Mail". 

Więcej o: