Red Bull Racing po niedzielnym wyścigu w Barcelonie wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata Formuły 1. Choć zespół może się cieszyć z dobrej sytuacji na polu sportowym, Horner ma sporo zastrzeżeń do limitu budżetowego, który według niego został ustalony na zbyt niskim poziomie.
Niedawno przeprowadzone zostało głosowanie, w którym zaproponowano dostosowanie budżetów poszczególnych zespołów do aktualnego poziomu inflacji. Przeciwko takiemu rozwiązaniu były ekipy Alfa Romeo Racing Orlen, Alpine, Haas i Williams Racing.
- Dość wcześnie przygotowaliśmy plan naszego budżetu i przewidzieliśmy, że może wystąpić inflacja. Nie byliśmy zaskoczeni. Jeśli my jesteśmy w stanie przewidzieć takie rzeczy, inni też są. Po prostu nie popieram zwiększania budżetu - mówił szef Alpine Otmar Szafnauer.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Od ubiegłego sezonu limit wydatków sukcesywnie maleje o pięć milionów dolarów. W poprzednim było to 145 milionów, obecnie 140 milionów, a planowany na przyszły sezon limit ma wynieść 135 milionów. Jeśli zespół przekroczy ten limit, katalog kar przewiduje w najłagodniejszym przypadku "publiczną reprymendę", a w najgorszym nawet wykluczenie z rywalizacji.
Zmiany w limicie wydatków mogą skutkować znaczącym okrojeniem liczby rywalizujących drużyn.
- Siedem zespołów może nie pojechać w ostatnich czterech wyścigach, żeby zmieścić się w limicie wydatków. Nie chodzi tylko o duże teamy, ale też ekipy ze środka stawki, które najbardziej odczuwają problemy inflacyjne - przekazał Brytyjczyk.
Horner szczegółowo wyjaśnił, jakiego rodzaju problemy ekonomiczne mogą wpłynąć na tak zaskakujący rozwój spraw. - Wszystkie ceny idą w górę. W F1 jest podobnie. Koszty za przewóz sprzętu wzrosły aż czterokrotnie i nie jest to coś, nad czym możemy zapanować - dodał.
W klasyfikacji indywidualnej prowadzi Max Versappen (110 punktów), a drugi jest Charles Leclerc (104).