Charles Leclerc był zdecydowanie największym przegranym GP Hiszpanii, które odbyło się w niedzielę. Kierowca Ferrari startował z pole position, utrzymał prowadzenie po starcie i wydawało się, że jest na doskonałej drodze, by odnieść kolejne zwycięstwo. Niestety, jego silnik uległ awarii i Leclerc musiał wycofać się z dalszej rywalizacji, choć w danym momencie był liderem.
Leclerc, nie zdobywając punktów w Hiszpanii, przy zwycięstwie Maxa Verstappena, stracił pozycję lidera klasyfikacji generalnej wśród kierowców. Holender ma aktualnie 6 punktów przewagi nad Monakijczykiem, który wydawał się pędzić po mistrzowski tytuł. Na tym jednak nie koniec problemów lidera Ferrari, o czym poinformował w poniedziałek zespół.
W bolidzie Leclerca usterce uległy turbosprężarka i MGU-H, czyli system odzyskiwania energii cieplnej. Jak przekazało Ferrari, usterka okazała się na tyle poważna, że tych elementów nie da się już naprawić.
To ogromny cios dla Charlesa Leclerca w kontekście rywalizacji o tytuł mistrza świata kierowców. Leclerc wykorzystał już drugą turbosprężarkę, z dostępnego limitu trzech turbosprężarek na sezon i wydaje się już niemal pewne, że będzie musiał przekroczyć ten limit. To z kolei wiąże się z karą przesunięcia na starcie jednego z wyścigów.
W najbliższy weekend GP Monako na legendarnym torze na ulicach księstwa Monte Carlo. To będzie doskonała okazja, by Leclerc odniósł w swoim domowym wyścigu zwycięstwo i powrócił na pozycję lidera klasyfikacji kierowców.