W niedzielę odbywa się Grand Prix Monaco Historique, czyli impreza organizowana co dwa lata od 1997 roku. Podczas pokazowych zawodów najlepsi kierowcy Formuły 1 mają okazję zasiąść za kierownicą kultowych bolidów sprzed lat. W tym roku Charles Leclerc, aktualny lider klasyfikacji MŚ kierowców F1, wystąpił w bolidzie Ferrari z 1974 roku, którym jeździł legendarni Niki Lauda.
Leclerc nie będzie jednak dobrze wspominał jazdy kultową maszyną po swoim rodzinnym torze. Pochodzący z Monaco kierowca rozbił bolid na słynnym zakręcie La Rascasse. Tylne skrzydło samochodu zostało uszkodzone. Leclerc zdołał jeszcze ruszyć z miejsca, ale po chwili zatrzymał się, gdy z silnika zaczął wydobywać się dym. Całą sytuację można zobaczyć poniżej.
Po wyjściu z bolidu kierowca F1 wyjaśnił przed kamerami, że wszystko było dobrze do momentu wejścia w zakręt. Wówczas pedał hamulca zrobił się twardy i wpadł w podłogę. Szybko Charler Leclerc odniósł się też do sytuacji we wpisie w mediach społecznościowych.
"Kiedy myślałeś, że wyczerpałeś już limit pecha w Monako i nagle tracisz hamulce w Rascasse w jednym z najbardziej kultowych bolidów Ferrari w historii F1" - napisał na Twitterze. 24-latek nawiązał tym samym do swoich poprzednich startów na słynnym ulicznym torze. Kierowca w poprzednich latach miał sporego pecha.
W ubiegłym roku Leclerc wygrał kwalifikacje do GP Monaco. Nie stanął jednak ostatecznie na pole position. Z powodu usterki, którą mechanicy wykryli zbyt późno, był zmuszony wycofać się z wyścigu. Leclerc nie ukończył także wyścigów w 2019 i 2018 roku, zaliczając stłuczki.