Dwa tygodnie temu wyścig F1 o GP Arabii Saudyjskiej był mocno zagrożony. Wszystko za sprawą ataku rakietowego bojowników Huti na placówkę firmy naftowej Aramco, znajdującej się w pobliżu toru. Mimo protestów zawodników i niebezpieczeństwa w padoku, runda była kontynuowana. W ten weekend zaistniało prawdopodobieństwo, że ponownie będzie trzeba rozważyć odwołanie wyścigu. Jednak teraz powód był zupełnie inny.
Pandemia koronawirusa doprowadziła do opóźnień w transporcie morskim oraz powietrznym. Dodatkowo sytuację spotęgowała wojna w Ukrainie. Za 20 procent transportów drogą lotniczą odpowiada Rosja, którą z powodu działań Władimira Putina obciążono sankcjami. To one spowodowały, że rosyjskie firmy transportowe zostały odcięte od rynku, na którym zapanował chaos.
Problemy z opóźnieniami w dostawach w zeszłym tygodniu odnotowało MotoGP. Władze motocyklowych mistrzostw świata zostały zmuszone do odwołania piątkowych treningów z powodu braku sprzętu. Samoloty odpowiedzialne za jego przetransportowanie napotkały problemy techniczne w Kenii i dopiero w sobotę rano dotarły do Argentyny. W związku z tym wydarzenia na torze Termas de Rio Hondo rozpoczęły z jednodniowym opóźnieniem.
Wszystko wskazywało na to, że podobne problemy mogą dotknąć F1. Portal motorsport.com poinformował, że władze F1 rozważały odwołanie rundy w Australii. Powodem było wydłużeniem rejsu, który transportował sprzęt trzech zespołów F1. Statek miał dotrzeć do wybrzeży Australii w ciągu 42 dni, jednak termin ten uległ zmianie. Jak się okazuje, każdy z teamów dysponuje kilkoma zestawami sprzętu, które wysyłane są odpowiednio wcześnie przed każdym GP. To zapewnia generowanie oszczędności.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Gdy odnotowano tygodniowy poślizg w transporcie sprzętu, władze F1 postanowiły osobiście zająć się problemem. Po dopłynięciu statku do Singapuru, firma DHL, będąca również partnerem F1, podstawiła dwa samoloty, które już w poniedziałek dostarczyły sprzęt do Melbourne. Dzięki temu runda odbędzie się zgodnie z planem. Osobą odpowiedzialną za szybką akcję ratunkową, był Paul Fowler.
Ekspresowa reakcja władz F1 oraz jednego z partnerów okazała się sukcesem, dzięki czemu już w ten weekend będziemy mogli podziwiać ściganie najszybszych kierowców świata. Formuła 1 wraca do Australii po ponad dwóch sezonach przerwy. W 2020 roku runda została odwołana z powodu pierwszych przypadków Covid-19 w padoku. W kolejnym roku obostrzenia związane z pandemią przeszkodziły w organizacji weekendu wyścigowego.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!