Tuż po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę wydawało się, że pierwsze konkretne decyzje dotyczące dalszej współpracy Haasa z ojcem 23-letniego kierowcy, Dmitrijem Mazepinem powinny być kwestią czasu. Sprawy jednak zaczęły się nieco przedłużać, co wzbudzało irytację wśród wielu fanów na całym świecie.
Poszukujący w pilnym trybie inwestora amerykański zespół rozpoczął współpracę z Uralkali przed sezonem 2021. Ostatecznie postawiono na kapitał Mazepina, co dla niektórych było sporym zaskoczeniem. Wszystko za sprawą faktu, że nie był on nawet najlepszym wśród Rosjan, którzy w 2020 roku startowali w Formule 2.
W sobotę pojawił się komunikat, który był efektem rozmów pomiędzy ekipą z Kannapolis a rodziną Mazepinów. Guenther Steiner, szef zespołu początkowo twierdził, że oficjalne stanowisko w sprawie przyszłości 23-latka pojawi się po zbliżających się jazdach w Barcelonie. Już wtedy było niemal jasne, że umowa zostanie zerwana.
Sam rosyjski kierowca ponoć "był gotowy na przyjęcie zasad FIA, czyli podpisanie oświadczenia, że m.in nie będzie wyrażał wsparcia (pośrednio i bezpośrednio) dla rosyjskich i/lub białoruskich działań na Ukrainie" - napisała na Twitterze Aldona Marciniak z "Przeglądu Sportowego".
W środowisku F1 panuje przekonanie, że Haas podjął odważniejszą decyzję niż FIA, która jak dotąd nie zawiesiła kierowców jeżdżących na rosyjskiej lub białoruskiej licencji. Mogą oni występować jako zawodnicy neutralni.
Sprzeciw wobec występów kierowców obu tych licencji wyraziły natomiast władze brytyjskiego motorsportu. Jego przedstawiciele, że na tym terenie zawodnicy z Rosji i Białorusi nie będą mogli startować. Oznaczałoby to, że Nikita Mazepin nie mógłby wystąpić w GP Wielkiej Brytanii na torze Silverstone.