Sąsiad Heynena mistrzem świata? W rok od kartingu do F1. "Był najszybszy, zawsze"

Jakub Balcerski
Vital Heynen obawia się, że na swej ulicy w belgijskim Maaseik zaraz nie będzie jedynym mistrzem świata. Jego sąsiad, Max Verstappen, wspierany przez armię holenderskich kibiców jest o krok od wywalczenia tytułu po wspaniałej walce z Lewisem Hamiltonem. - Obaj są urodzonymi zwycięzcami - twierdzi Giancarlo Tinini, szef kartingowego zespołu Verstappena, który opowiada nam o tym, jak odkrył jego wielki talent.

W niedzielę Max Verstappen mógł zapewnić sobie swój pierwszy tytuł mistrza świata Formuły 1. Wielu czeka na to od jego debiutu w serii sześć lat temu. Od tej pory Holender bił rekord za rekordem: był najmłodszym uczestnikiem wyścigu, kierowcą z punktami, na podium, a później także z pierwszym zwycięstwem. Najmłodszym mistrzem świata już nie będzie, ale jeśli pokona Lewisa Hamiltona i tak przejdzie do historii. A całą Holandię pokryje pomarańczowy dym z rac, gdy świętować będą jego wyjątkowi kibice.

Zobacz wideo F1 2021 - zobacz pierwsze wideo z gry

"Wilhelmus" staje się hymnem Formuły 1, a nie Holandii. Dla Verstappena kibice skaczą "naar links" i "naar rechts"

- Łączą wyścig z wielką imprezą - mówi Sport.pl o fanach Verstappena Rick Jansen, czyli DJ Admin, który prowadzi doping na trybunach zarezerwowanych dla holenderskich kibiców. - Potrzebują muzyki, trochę piw i Maxa Verstappena. Dużo kibicują w trakcie jazdy, ale nie tylko. Przed każdą sesją zaczyna się typowa holenderska impreza: jest taniec, darcie gardeł, a podczas treningów, kwalifikacji i wyścigów zaczyna się zwykły doping dla kierowców - opisuje.

"Naar links! Naar rechts! O, wat een feest!" - tak śpiewają najczęściej i zgodnie ze słowami piosenki podskakują w lewo i prawo tak wysoko i mocno, że mogłaby z nimi chodzić cała trybuna. Zajęli niemalże cały tor w Zandvoort podczas pierwszego domowego dla Verstappena GP Holandii w tym sezonie. Odpalali race, z których pomarańczowy dym przedostawał się na tor, tańczyli, skakali i dopingowali ulubieńca. Niektórzy w tradycyjnych pomarańczowych barwach Holendrów, inni bez koszulek, a pozostali zapewne w ubraniach z kolekcji Red Bulla, dla którego jeździ kierowca. - "Links Rechts" to taka imprezowa i taneczna piosenka, więc oczywiście jest bardzo popularna. Do tego "Wilhelmus", czyli hymn Holandii, staje się powoli hymnem Formuły 1 - twierdzi Jansen. Najlepiej pamięta wygraną Verstappena w Austrii sprzed dwóch lat, gdzie przeznaczona dla Holendrów trybuna wręcz eksplodowała. I nie jest w stanie opisać tego, co działo się w tym roku w Zandvoort. 

 

Verstappenowi poświęcono nawet specjalny utwór. Nagrany z przymrużeniem oka przez trójkę przyjaciół tworzących grupę Pit Stop Boys klip do utworu "Super Max", który przypomina nieco polskie disco polo, ma już ponad cztery miliony wyświetleń na YouTubie. Sam Verstappen jest już nim nieco zmęczony, ale fani nadal lubią sobie do niego potupać nóżką na torze. W internecie stał się memem odświeżanym przy jego kolejnych sukcesach, ale jego refren zna już chyba każdy fan F1. - Kiedy pojawia się podczas imprezy na torze, zawsze słyszę, jak śpiewają. Gdyby grali to w radiu, pewnie by ich to wkurzało. To jednak taki mały żart, puszczenie oka. Słowa zna nawet kierowca McLarena Lando Norris. Mnie się podoba - śmieje się DJ Admin. 

 

Podwójne obywatelstwo i trudna młodość. Ojciec groził matce i był sądzony w sprawie o napaść

Mówimy o GP Holandii jako domowym wyścigu Verstappena, bo reprezentuje ten kraj, ale tak naprawdę ma kilka miejsc, w których mógłby się czuć jak w domu. Tor w Austrii to zawsze miejsce wielkiego święta Red Bulla, gdzie pojawiała się "trybuna Maxa Verstappena", a dużo fanów kierowcy dociera jeszcze do Belgii na Spa-Francorchamps. To dlatego, że Verstappen tak naprawdę urodził się właśnie w tym kraju, w miejscowości Hasselt, a jego mama Sophie Kumpen jest Belgijką. Max ma podwójne obywatelstwo.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Jego tata, Jos, to były kierowca Formuły 1, któremu dwa razy udało się nawet stanąć na podium. Mama startowała w kartingu, a z motoryzacją był związany jeszcze wuj Anthony, który jeździł w serii NASCAR. 

Ale Max nie miał łatwej młodości - jego rodzice rozeszli się, gdy miał jedenaście lat. Jos został oskarżony o napaść na Sophie, ale w sądzie nie udowodniono mu winy. Odpowiedział jednak za grożenie jej w wysyłanych wiadomościach i złamanie zakazu zbliżania się, za co ukarano go trzema miesiącami więzienia w zawieszeniu i grzywną. Jego syn trzymał się jednak bliżej Josa niż Sophie - mamę regularnie odwiedzał, ale to ojciec kierował jego wczesną karierą kierowcy. Zaczął jeździć w kartingu już, gdy miał 4,5 roku i wielu już wtedy wiedziało, że dotrze do Formuły 1, jak jego tata.

A kolejnych kontrowersji wokół jego ojca nie brakowało - w 2011 r. zaatakował swoją byłą dziewczynę, choć twierdził, że tylko z nią rozmawiał. Znajomi twierdzili, że miał uwiesić się na jej szyi i próbować ją udusić, a gdy zdał sobie sprawę z tego, że jest obserwowany, miał stwierdzić, że chciał ją przytulić. Rok później oskarżono go o próbę morderstwa innej kobiety, z którą wcześniej był w związku. Miał chcieć potrącić ją samochodem. Ponownie nie został jednak skazany, a jedynie pouczony. 

Verstappen to sąsiad Vitala Heynena. "Jest tylko ciut popularniejszy i bogatszy ode mnie, prawda?"

Niespodziewanie sporo o Verstappenie ma do przekazania postać dobrze kojarzona przez polskich kibiców. Vital Heynen, który do niedawna pełnił funkcję trenera reprezentacji siatkarzy, jest także sąsiadem holenderskiego kierowcy. Ten sporą część spędził w Maaseik, rodzinnym mieście Heynena. 

- Mieszkam dwa domy od domu jego matki - mówi Sport.pl Heynen. - Mają całkiem spore mieszkanie, choć nie bardzo luksusowe. Niedawno je trochę rozbudowali. Gdy Max był młodszy, często widywałem go, gdy odwiedzał mamę. Nie wiedziałem, czy tu mieszka, ale spędzał z nią sporo czasu. Nigdy nie rozmawialiśmy, ale jak to sąsiad, czasem obserwuję sobie, co dzieje się wokół domu. Teraz jest tu rzadziej, bo mieszka w Monako. Gdy podjeżdża samochodem, zazwyczaj to niezbyt luksusowe auto, bo nie chce rzucać się w oczy. Ale kiedyś widziałem, że ma tu nawet jedno Ferrari - zdradza Belg. 

- Bardzo mu kibicuję - wskazuje szkoleniowiec. - Wiem, że ma wielki talent i to ciekawe pomyśleć, że  częściowo widziałem, jak dorastał. Teraz jest tylko ciut popularniejszy i bogatszy ode mnie, prawda? Zaraz mogę nie być już nawet jedynym mistrzem świata na swojej ulicy - śmieje się Vital Heynen. 

"Nikt nie mógł go doścignąć. Był najszybszy na każdym torze, zawsze"

Pierwsze sukcesy w kartingu Verstappen odnosił w wieku ośmiu lat. W 2006 r. zdobył pierwsze mistrzostwo Belgii, a rok później krajowy tytuł w Holandii. Wkrótce trafił do włoskiego zespołu CRG startującego w najbardziej prestiżowych wyścigach, w tym mistrzostwach Europy, czy serii WSK, które młody Verstappen oczywiście wygrywał. - Od początku było widać, że będzie wielkim kierowcą. Po talencie i umiejętnościach - twierdzi Giancarlo Tinini, szef CRG nazywany odkrywcą Verstappena.

- Mógłbym powiedzieć, że praktycznie widziałem, jak rodził się Max, bo jego rodzice byli oboje kierowcami kartingowymi, którzy współpracowali z CRG, więc od dawna znałem się z Verstappenami. Dla Maxa jego tata był obiektem kultu, choć szybko i Jos zaczął podziwiać to, jak jeździ jego syn. Max słuchał go zawsze i wszędzie. Ich relacja układała się dobrze, jak nasza. Pamiętam, że na jednym treningu, gdy jeszcze nie skończył trzynastu lat, trenował przed rozpoczęciem sezonu i nikt nie mógł go doścignąć. Był najszybszy na każdym torze, zawsze - wspomina Tinini. 

Według Włocha Verstappen nie różnił się niczym od swojej dorosłej wersji. - Dziś jest taki sam. Był normalny, jak inne dzieci, ale podchodził do wszystkiego na poważnie. Kiedyś jako młody chłopiec ubrał się w garnitur, bo twierdził, że powinien tak wyglądać w przyszłości. Chciał się przyzwyczaić - śmieje się Tinini. - Zawsze stał gdzieś koło swojego kartu, czyścił kask, był w pełni skupiony na pasji. Gdy był dzień wyścigu, nie myślał o niczym innym. Dopiero jak skończył się ścigać, szedł się bawić z innymi - dodaje. 

W rok z kartingu do Formuły 1. Polski kierowca opowiada o walce z Verstappenem. "Ogromna determinacja"

- Jego styl jazdy był agresywny i to zostało mu do teraz. Ale to dobra cecha, zwłaszcza że już od dawna umie to wyrównywać z chłodnymi reakcjami w trudnych sytuacjach - ocenia Tinini. - Jego najgorszy okres przyszedł, gdy jeździł w KZ2 w Sarno (drugiej najbardziej prestiżowej kategorii kartingowej na świecie - red.). Wtedy nie wygrywał, bo nie mógł się opanować. Był nerwowy, ale wyciągnął z tego okresu mnóstwo wniosków - zapewnia. I pewnie ma rację, bo gdy później w wieku 15 lat jeździł dla CRG w KZ1, niemal od razu wywalczył mistrzostwo świata. Stał się najlepszym kartingowym kierowcą na świecie, choć pewnie nikt nie wyobrażał go sobie już rok później w bolidzie Formuły 1. 

Verstappen szybko przesiadł się do bolidów jednomiejscowych. Co ciekawe w kontekście jego przyszłych losów, już wtedy był elementem rywalizacji Mercedesa z Red Bullem. Obie marki widziały go w programie swojej akademii młodych kierowców. I początkowo Verstappen podpisał kontrakt z Mercedesem. - To nie do końca tak, jak opisały to media. Podczas pierwszych dni w Mercedesie, gdy umowa nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona, Red Bull zorientował się, że go straci. Dopiero wtedy przeszli do konkretów i przestawili własną propozycję. Była o wiele lepsza, Max poprosił o zmianę, a reszta jest historią - tłumaczy Giancarlo Tinini. 

Jego pierwszą serią w bolidach stała się Florida Winter Series, gdzie spotkał się z Polakiem, Aleksandrem Bosakiem. - Poziom stawki w tamtym sezonie był naprawdę wysoki, bo do Formuły 1 później przebili się jeszcze Kanadyjczycy Nicholas Latifi i Lance Stroll. Czy Verstappen był od nas lepszy? Był szybszy w każdym aspekcie. Poza torem można było sobie zobrazować jego pasję oraz ogromną determinację i chęć odniesienia sukcesu - mówi Sport.pl Bosak.

Polak najlepiej wspomina kwalifikacje przed jednym z wyścigów na torze Homestead-Miami, gdy mógł walczyć o pole position. Zajął czwarte miejsce,a do Verstappena stracił niewiele. Bosak w najlepszym starcie przyjechał na metę piąty, Holender dwukrotnie wygrywał wyścigi amerykańskiej serii. W kolejnych miesiącach Verstappen  jeździł w Formule 3, w której na koniec sezonu zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, ale wyróżniał się na tyle, że władze Red Bulla od razu zdecydowały: nie ma co dłużej czekać. Holender najpierw dostał szansę w treningu przed GP Japonii w 2014 roku, a potem już jako podstawowy kierowca drugiego zespołu Red Bulla, Toro Rosso. 

Najmłodszy prawie we wszystkim. Debiut, po którym Verstappen został "przyszłym mistrzem świata"

W nim przejechał 23 wyścigi i zdobył 62 punkty. Ustanowił też dwa rekordy - został najmłodszym debiutantem (17 lat, 166 dni) i najmłodszym kierowcą z punktami (17 lat, 180 dni). Kolejny, najbardziej niebotyczny przyszedł jednak nieco póżniej. Red Bull na początku sezonu 2016 dał szansę Verstappenowi i wpuścił go do głównego zespołu w F1 w miejsce Rosjanina Daniiła Kwiata. A Holender nie mógł sobie wymarzyć lepszego scenariusza, niż ten, który wydarzył się podczas jego debiutu w nowych barwach na GP Hiszpanii. 

Na pierwszym okrążeniu wyścigu startujący z czwartego pola startowego Max Verstappen najpierw przebił się na trzecią, a potem na pierwszą pozycję po tym, jak zderzyli się i wypadli z toru dwaj kierowcy Mercedesa - Nico Rosberg i Lewis Hamilton. Holender nie dał się dogonić żadnemu z rywali i wygrał swój pierwszy wyścig w nowym zespole. Takiego debiutu nikt się nie spodziewał. A Verstappen przy okazji został najmłodszym zwycięzcą wyścigu i kierowcą z podium (18 lat, 228 dni). Gratulowali mu wszyscy. I twierdzili: właśnie widzieliśmy przyszłego mistrza świata.

W kolejnych czterech sezonach Red Bull nie miał jednak na tyle konkurencyjnego samochodu, żeby zagrozić Mercedesowi. Dwukrotnie kończył sezon na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej, 41 razy stawał na podium, dziewięć razy wygrywał i trzykrotnie zdobywał pole position, ale realnie Mercedes i tak był z przodu. Verstappen musiał czekać aż do jego umiejętności dojdzie technika i siła zespołu Red Bulla. Ale być może sam dorósł do walki o tytuł. Padło na sezon 2021.

Verstappen wreszcie walczy o tytuł. "Są z Hamiltonem podobni. To urodzeni zwycięzcy"

Na dwa wyścigi przed końcem po dziewięciu wygranych Verstappen jest liderem klasyfikacji z przewagą ośmiu punktów nad Lewisem Hamiltonem na dwa wyścigi przed końcem rywalizacji. Ich pojedynek o tytuł, który rozstrzygnie się w Arabii Saudyjskiej lub Abu Zabi, zapowiada się niezwykle ciekawie. 

Obu kierowców już lata temu porównywał Giancarlo Tinini. - Mówiłem wówczas, że są do siebie podobni, gdy mieli kilka spięć w walce na torze. Nie zmieniłem zdania. Są najlepszymi kierowcami ostatnich lat, być może jednymi z najlepszych w historii. Obaj idą własnymi ścieżkami, mają swój sposób na sukces i osiągają go krok po kroku. Są utalentowanymi, wyjątkowymi, urodzonymi zwycięzcami - wskazuje Włoch. 

Choć Verstappen miał szansę, żeby sięgnąć po tytuł już podczas GP Arabii Saudyjskiej, holenderscy kibice na razie nie planowali wielkiej fety. I okazuje się, że obejrzą wyścig, który zdecyduje o wszystkim po tym, jak Holender przyjechał za swoim rywalem w rywalizacji na toże Jeddah. - 3,5 tysiąca fanów pojawi się w Abu Zabi, gdzie kończy się sezon. Będę tam grał na torze i imprezach po i przed każdą sesją, więc mam nadzieję, że to Max sięgnie po tytuł. Ostatnio to Hamilton odrabiał, więc fani pewnie powiedzieliby, że ma jakieś 45 procent szans. Jeden błąd może jednak zdecydować o wszystkim - przekonuje Rick Jansen.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.