Kierowcy i zespoły Formuły 1 po raz pierwszy w historii przylecieli do Arabii Saudyjskiej, aby wziąć udział w historycznym wyścigu na torze ulicznym Jeddah. Przed niedzielnym wyścigiem, w piątek odbywały się dwa treningi, aby kierowcy mogli zapoznać się z absolutnie nowym torem i poznać jego dokładną charakterystykę.
W porannym treningu kierowcy narzekali na duże zabrudzenie toru, przez co nie mogli pokazać pełnej prędkości. To zmieniło się wieczorem, gdy oprócz kierowców Formuły 1 na torze pojawili się także kierowcy Formuły 2. Gdy poprawiła się przyczepność na torze, kierowcy znacznie podkręcili tempo.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
I to sprawiło, że doszło do potężnej kraksy. W jednym z zakrętów Charles Leclerc stracił panowanie nad swoim Ferrari i z ogromnym impetem uderzył w barierę, kompletnie demolując swój bolid. Szczęśliwie, Monakijczyk wysiadł z wraku o własnych siłach, nie odnosząc żadnych obrażeń w wypadku. Jego mechanicy będą mieć jednak mnóstwo pracy, aby odbudować bolid na sobotnie kwalifikacje i niedzielny wyścig.
Tym samym trening został skrócony o kilka minut, gdyż sędziowie zdecydowali się po wypadku Leclerca już nie wznawiać sesji. Najszybszy w drugim treningu był Lewis Hamilton, który wyprzedził Valtteriego Bottasa. Zaskoczeniem może być świetny, trzeci czas Pierre'a Gaslyego. Dopiero czwarty był Max Verstappen, który w Arabii Saudyjskiej może zapewnić sobie tytuł mistrza świata. Musi zająć jedno z dwóch czołowych miejsc i liczyć na znacznie słabszy wyścig w wykonaniu Hamiltona.