Zarządzanie oponami okazało się kluczowym elementem niedzielnego wyścigu o GP Turcji. Lewis Hamilton po minięciu mety był przekonany, że walkę o dobry wynik i być może miejsce na podium zmarnowała mu decyzja Mercedesa. Niemiecki zespół zdecydował o tym, żeby Brytyjczyk w końcówce rywalizacji zjechał do alei serwisowej, choć wcale nie musiał i zdaniem kierowcy jego opony wytrzymałyby od startu do mety. Skończył wyścig na piątym miejscu i był wściekły.
W zupełnie innym nastroju wyścig zakończył Esteban Ocon. Francuz podobnie jak Hamilton przez długi czas pozostawał na oponach przejściowych, których używał na starcie rywalizacji. Kierowca Alpine jechał na nich cały wyścig i wraz ze swoim zespołem podjął decyzję o dokończeniu jazdy na tym samym komplecie.
Ocon jechał na dziesiątym miejscu, ale w końcówce wyścigu jego czasy zaczęły się drastycznie pogarszać. Z przewagi 7,5 sekundy na mecie ostatecznie pozostało tylko 0,5 sekundy, a Francuz wjechał na nią bolidem Alpine tuż przed Antonio Giovinazzim i Kimim Raikkonenem z Alfy Romeo Racing ORLEN. To dało Francuzowi jeden punkt do klasyfikacji generalnej.
"Te jego opony były już niemal łyse" - mówił o ogumieniu Lewisa Hamiltona komentator Eleven Sports, Michał Gąsiorowski. To co powiedzieć o tych, które do ostatniego okrążenia trzymał Esteban Ocon? Przejechał na nich 58 okrążeń, a stan zwłaszcza prawej przedniej był już opłakany. Wyglądała niemalże jak opona typu slick na suchą nawierzchnię. Była wręcz bez powłoki, która służy odprowadzaniu wody znajdującej się na torze. Ostatnie okrążenie wyścigu Francuz przejechał o siedem sekund wolniej niż jego zwycięzca, Valtteri Bottas, który jechał ze strategią jednego pit stopu.
To niewiarygodny wyczyn w najnowszej historii Formuły 1. Mógł się przytrafić tylko w przypadku wyścigu na mokrym torze, bo przy jeździe na slickach kierowcy mają obowiązek zmiany opon i mieszanek, a gdy tor przesycha, jazda na jednym komplecie lub typie opon jest zazwyczaj nieopłacalna. Francuzowi zapewniła jednak punkt i raczej nie żałuje swojego szaleństwa. Media nazywają tę sytuację "niemożliwą strategią" Ocona.
- Myśleliśmy, że opony nie dadzą rady wytrzymać, ale ostatecznie udało się na nich ukończyć wyścig. Jeszcze jedno okrążenie, a Giovinazzi by mnie wyprzedził, bo straciłem do niego aż piętnaście sekund na ostatnich trzech kółkach. Ugraliśmy punkt, chociaż w ten weekend liczyliśmy na o wiele więcej, zwłaszcza że Fernando [Alonso, drugi kierowca Alpine] startował z piątego pola, ale nie mieliśmy szczęścia - ocenił Ocon cytowany przez portal thebestf1.es. Później na Twitterze prezentował swoje wielkie zaskoczenie, gdy zobaczył stan opon po przekroczeniu mety.
Ostatnia tego typu historia w Formule 1 to najprawdopodobniej wyścig o GP Monako z 1997 roku, gdy Mika Salo jechał bez zmiany opon i z uszkodzonym przednim skrzydłem w deszczowym wyścigu, czym wywalczył ostatnie punkty dla zespołu Tyrella w jego historii i zajął rewelacyjne piąte miejsce.