Do wypadku z udziałem Hamiltona i Verstappena doszło już podczas pierwszego okrążenia niedzielnego wyścigu. Holender bronił się przed atakami rywala przez pierwsze kilka zakrętów, ale widać było, że kierowca Mercedesa jest blisko przebicia się na pozycję lidera. W zakręcie "Copse" z przodu był Verstappen, ale pojechał na tyle agresywnie, że Brytyjczyk, który nie wykorzystał całego miejsca, jakie miał po wewnętrznej, uderzył w rywala, a ten z wielką siłą wypadł z toru i uderzył w barierę z opon.
Kamery przez dobrą chwilę nie pokazywały, co dzieje się z Verstappenem, a to w Formule 1 nigdy nie oznacza niczego dobrego. Chwilę po wypadku Holender o własnych siłach przeszedł jednak do karetki, która zawiozła go do centrum medycznego na torze. Później zdecydowano jeszcze o dodatkowych badaniach w szpitalu, ale one nie wykazały niczego niepokojącego i Max Verstappen w asyście swojego ojca i byłego kierowcy F1, Josa opuścił placówkę. Karą 10 sekund wykonanej jako stop&go za spowodowanie zderzenia obciążono Hamiltona, który jednak zdołał wygrać wyścig przed Charlesem Leclerckiem i Valtterim Bottasem.
- Wszystko ze mną w porządku i zostałem odebrany ze szpitala po tym, jak wszystkie badania wyszły dobrze. Dziękuję wszystkim za wsparcie i tyle miłych wiadomości - napisał kierowca Red Bulla na Twitterze.
Sytuacja wcześniej mogła martwić kibiców. Uderzenie w barierę z opon Verstappena miało miejsce przy sile przeciążenia aż 51 G! Największą wartością tego typu w F1, po której kierowca przeżył wypadek to 179,3 G. Jules Bianchi, czyli ostatni kierowca, który zmarł po wypadku w tej serii w 2014 roku w Japonii, doznał przeciążenia o wartości 254 G.
Kibice, którzy wykupili dostęp do pakietu F1 TV i oglądali wyścig z perspektywy Verstappena mogli zauważyć, że chwilę przed uderzeniem w bariery wyłączyła się kamera z jego bolidu. Ale jest nagranie audio, a na nim przerażająca cisza. Po pytaniu inżyniera o to, jak czuje się Holender słychać było przerażające jęki obolałego kierowcy.
Kolejny wyścig sezonu F1 zaplanowano na 1 sierpnia. Wtedy kierowcy pojadą na torze położonym najbliżej Polski - Hungaroringu niedaleko Budapesztu, czyli stolicy Węgier. Tam, inaczej niż na Silverstone, będzie obowiązywał już regularny układ weekendu Grand Prix - w piątek odbędą się dwa treningi, w sobotę ostatni trening i kwalifikacje, a w niedzielę wyścig. Testowany w Wielkiej Brytanii format z sobotnim wyścigiem sprinterskim wróci jeszcze dwukrotnie w tym sezonie, choć na razie nie wiadomo, kiedy.