Dramat Ferrari! Leclerc miał startować z pole position, ale nawet nie rozpoczął wyścigu!

Co za dramat Charlesa Leclerca i Ferrari! Monakijczyk kolejny raz nie ukończy domowego wyścigu. Ba! Tym razem nawet go nie rozpoczął, bo awarii przed startem uległa lewa półoś napędowa. W sobotę kierowca miał wypadek w ostatniej części kwalifikacji.

Czy można mieć mniej szczęścia niż kierowca Ferrari, Charles Leclerc w wyścigach w Monako? Można zaryzykować, że nie. Zawodnik jeszcze nigdy nie ukończył domowego Grand Prix F1 i w 2021 roku nie będzie inaczej. Bo nawet do niego nie wystartował. 

Zobacz wideo F1 może wprowadzić zmiany po wypadku Grosjeana. Nie wszystko zadziałało

Leclerc rozbił się w kwalifikacjach i utrzymał pole position. Ale skutki kraksy okazały się być fatalne

Leclerc w sobotę w niezwykłych okolicznościach wywalczył pole position do wyścigu. Miał najszybszy czas przejazdu w trzeciej części kwalifikacji, a drugie szybkie okrążenie rozpoczynał jako pierwszy z czołówki. Niestety, na wyjściu z sekcji "Basenu", czyli w zakręcie numer 15 Leclerc uszkodził zawieszenie, uderzając w barierę i stracił kontrolę nad swoim samochodem. Bolid Ferrari zupełnie rozbił się w barierach zakrętu numer 16 i zakończył nie tylko udział Monakijczyka w kwalifikacjach, ale i całą sesję. 

To oznaczało, że Leclerc zachowa pierwsze pole startowe. Sytuacja wzbudziła kontrowersje i wściekłość rywali kierowcy Ferrari - Maxa Verstappena z Red Bulla i jego zespołowego kolegi Carlosa Sainza debiutującego w Monako dla Scuderii. Leclerc wyjaśniał, że popełnił błąd, ale nawet jeśli chciałby specjalnie przerwać sesję, żeby utrzymać pole position, to na pewno oszczędziłby samochodowi tak wyraźnych uszkodzeń. 

Leclerc nie wystartuje do wyścigu w Monako! Awaria skrzyni biegów

I jego wersja potwierdziła się w najgorszy możliwy sposób. W sobotni wieczór i w niedzielę rano trwały analizy uszkodzeń w bolidzie - przede wszystkim skrzyni biegów, która mogła ucierpieć i potrzebowałaby wymiany. Ferrari w oficjalnych oświadczeniach zapewniało, że nie ma z nią żadnego większego problemu. Ale w takich sytuacjach skrzynia biegów pozostaje niewiadomą do końca. 

Leclerc na kilkanaście minut przed wyścigiem wysiadł z bolidu, który został wtoczony do garażu i tylko zasmucony przybił piątki ze swoimi mechanikami. A Ferrari potwierdziło: awaria. Jak dodano później dotyczyła lewej półosi napędowej - nie ma wiele do czynienia ze skrzynią biegów, ale już z sobotnim wypadkiem mogła być związana. Sytuacja nie tylko sprawiła, że Monakijczyk nie wystartował do wyścigu z pole position. Nie był w stanie ruszyć do rywalizacji w Monako w ogóle, a pierwsze pole pozostało puste. 

Fatalna decyzja Ferrari i pech Leclerca. Trzeci sezon bez ukończonego domowego wyścigu

Ferrari niepotrzebnie zaryzykowało brakiem wymiany skrzyni biegów, nawet jeśli awaria nie była z nią bezpośrednio związana - to po prostu zbyteczna niepewność. Jednocześnie to oczywiście trudna decyzja do podjęcia, bo zmiany tego elementu w trakcie sezonu są bardzo ograniczone - jeśli zmienia się ją przed wykorzystaniem w sześciu wyścigach z rzędu, kierowca dostaje karę przesunięcia o pięć pól na starcie, ale w przypadku szans na zwycięstwo i dobrego tempa na torze w Monte Carlo pewnie można było sobie na to pozwolić.

To już trzeci sezon z rzędu, gdy Leclerc nie dojedzie do mety w GP Monako. W 2018 roku w barwach Saubera rozbił bolid na dwa okrążenia przed końcem, a w kolejnym sezonie już jako kierowca Ferrari doświadczył awarii w swoim samochodzie. Teraz gdy F1 wraca do Monako po roku przerwy, pech wciąż nie pomaga Leclercowi. 

Więcej o: