Najgorszy kierowca tego sezonu w F1? Właśnie skończył na ścianie. Człowiek-skandal

Nikita Mazepin znów fatalnie rozpoczął weekend Grand Prix Formuły 1. Rosyjski kierowca nazywany przez kibiców najgorszym w obecnej stawce najpierw wypadł do żwirowej pułapki na swoim pierwszym okrążeniu piątkowego treningu na torze Imola, a zakończył go rozbijając swój bolid o ścianę na prostej startowej.

Mazepin w tym sezonie debiutuje w F1, więc nie we wszystkich sytuacjach potrafi się zachować jak doświadczony kierowca - to jasne. Ale Rosjanin już w trakcie swoich pierwszych sześciu sesji zaliczył aż siedem spinów. Wypadał z toru, obracał samochód i go rozbijał. Wielu starało się go bronić, ale powoli kończą im się argumenty - Mazepin nie dostarczył jeszcze żadnego powodu, żeby odpowiedzieć swoim przeciwnikom. 

Zobacz wideo F1 może wprowadzić zmiany po wypadku Grosjeana. Nie wszystko zadziałało

Mazepin nie radzi sobie w Formule 1. Przed debiutem miał skandale na torze i poza nim

Gdy w grudniu zeszłego roku Nikita Mazepin pojawił się w Formule 1 jako debiutant, kilkadziesiąt tysięcy kibiców podpisało specjalną petycję o usunięcie go z zespołu Haas. Chodziło głównie o jego skandaliczne i seksistowskie zachowanie w filmiku opublikowanym na Instagramie. Siedzi tam w samochodzie i zaczyna dotykać piersi częściowo rozebranej kobiety, a ta pokazuje środkowy palec do obiektywu i zasłania kamerę w telefonie Rosjanina. Mazepin przepraszał później swój zespół i fanów za tę sytuację, ale i tak została mu ona zapamiętana. 

Dla wielu kibiców była to okazja do pokazania sprzeciwu wobec Rosjanina, którego zachowanie denerwowało już dużo wcześniej. Jako kierowca Formuły 2 w trakcie jednego z weekendów pobił w padoku Caluma Ilotta, który później miał podbite oko i opuchniętą szczękę. Prezentował także groźny i bardzo nieodpowiedzialny styl jazdy. 

Rosjanin przyniósł sponsora do amerykańskiego zespołu. Ale Haas i tak ma problem. "Będzie na samym dnie"

W Formule 1 od początku był zatem niechciany. Dlaczego się tu pojawił? Zespół Haas miał w ostatnich miesiącach ogromne problemy finansowe, także ze względu na epidemię koronawirusa. Właściciel Gene Haas do tej pory opłacał większość spraw związanych ze startami w serii z własnych pieniędzy. Trudno było mu znaleźć głównego sponsora, ale ten problem rozwiązuje właśnie obecność Mazepina. Jego ojciec, Dmitrij Mazepin to rosyjski biznesmen i właściciel firmy Uralkali. To ona została sponsorem Haasa, dzięki czemu amerykański zespół może startować w serii, choć wiązało się to oczywiście z włączeniem do zespołu Nikity Mazepina i to w roli podstawowego kierowcy. 

Rosjanin nie ma jednak łatwego życia. Trafił do zespołu, którego wyniki z zeszłego sezonu były słabe, a w nowym wydaje się, że pozostaną na poziomie trzech najsłabszych ekip w stawce. - Dziwię się, że Gene Haas pozostaje w serii i nadal płaci za uczestniczenie w tym wszystkim ogromne pieniądze. Przecież nie ma wyników. Jego biznes bardzo ucierpiał na epidemii, a on nadal decyduje się płacić duże kwoty, żeby jeździć w F1. W tym sezonie nie dołączy do czołówki, będzie na samym dnie i myślę, że zdaje sobie z tego sprawę. Już sprowadził do zespołu firmę Uralkali, która przywiódł ze sobą drugi kierowca, Nikita Mazepin. To była konieczność, ale nie wiem, jak to się skończy, czy Haas zamieni się wkrótce w rosyjski zespół. To pewne niewykluczone, ale też mimo wszystko za wcześnie, żeby o tym dyskutować - wskazał w rozmowie ze Sport.pl Maurice Hamilton, dziennikarz i autor książek o Formule 1.

Debiut Mazepina trwał 27 sekund. Wcześniej złamał niepisaną zasadę kierowców

Mazepin już w Bahrajnie udowadniał dwie bardzo ważne dla postrzegania jego sytuacji aspekty - samochód Haasa prowadzi się bardzo trudno i czasem wręcz niemożliwe jest utrzymanie go na torze, a także Mazepin nie ma umiejętności, które pozwalałyby na osiąganie z nim świetnych wyników. Jest wręcz odwrotnie: Rosjanin jeździ fatalnie, a jego debiutancki wyścig trwał zaledwie 27 sekund. Po tym czasie kierowca wypadł z toru w zakręcie numer 3 toru Sakhir i rozbił bolid o barierę.

Wcześniej aż czterokrotnie obracał się podczas treningów i kwalifikacji, gdy spowodował spore zamieszanie. Jego bolid po spinie zatrzymał się na końcu prostej startowej i wywołał żółtą flagę, która sprawiała, że kierowcy rozpoczynający okrążenie musieli wyraźnie zwolnić, a tym samym w większości przypadków stracić szansę na poprawę rezultatów. Mazepin próbował wówczas rozpocząć własne okrążenie pomiarowe i musiał wyminąć kilka samochodów jadących za sobą w rzędzie i tworzącym sobie przestrzeń do wykonania szybkiego kółka. Niepisana zasada pomiędzy kierowcami wskazuje, że z takiego rzędu nie wyjeżdża się nawet w sytuacji, gdy można nie wykonać okrążenia przed końcem czasu sesji. Tę zasadę Mazepin jednak złamał. 

Fatalny początek na Imoli. Wypadł z toru i rozbił bolid w trakcie jednej sesji. Jego błędy nie będą ciągle wybaczane

Po trzytygodniowej przerwie kierowcy wrócili do rywalizacji na torze Imola we Włoszech. Tutaj Mazepin ze złej strony pokazał się już na pierwszym okrążeniu pierwszego piątkowego treningu. Wypadł wtedy z jednego z zakrętów i znalazł się w żwirowej pułapce. Po chwili zdołał jednak z niej wyjechać i kontynuował swój udział w sesji. Jednak na ostatnim kółku, pod sam koniec sesji wyjechał zbyt szeroko w ostatnim zakręcie toru i po uślizgu uderzył w ścianę na prostej startowej, rozbijając bolid. 

Szef Haasa, Guenther Steiner potwierdził, że stan jego samochodu pozwoli na występ w drugim treningu przed GP Emilii-Romagni, ale to nie zmienia faktu, że oba wydarzenia z udziałem Mazepina źle wpłynęły na jego wizerunek. Kierowca, który już przez wielu fanów, a nawet dziennikarzy jest nazywany najgorszym w obecnej stawce zawodników, tylko pogarsza swoją sytuację.

Nie powstają już analizy tego, czy faktycznie popełnia błędy, czy decydujący wpływ ma jednak trudny w prowadzeniu samochód. Przy takiej liczbie problemów na torze coraz łatwiej uwierzyć, że Rosjanin po prostu nie ma tak dużych umiejętności, żeby jeździć w Formule 1. Teraz musi starać się udowodnić, że jest warty większego zaufania, ale przy takiej częstotliwości problemów w trakcie poszczególnych weekendów trudno myśleć o nim jako o kierowcy z wielką przyszłością w tej serii. Zwłaszcza że wyraźny progres w bolidzie pokroju Haasa będzie bardzo trudny do osiągnięcia, a to on pozwoli mu pozostać w stawce na dłużej. A jego ciągłe błędy w tym sezonie nie będą ciągle wybaczane nawet w zespole finansowanym przez jego ojca.

Więcej o:
Copyright © Agora SA