Akcję zorganizowała Formuła 1, która poprosiła kierowców o trzy typy na ten sezon. Zapisali je na kartkach, zakleili w kopertach i przekazali dziennikarzom F1 TV. Podczas weekendu w Abu Zabi odpakowali zaklejone koperty, żeby sprawdzić, co wytypowali. Niektórzy potraktowali sprawę serio, inni z przymrużeniem oka. Kimi Raikkonen pokazał bazgroły na kratce, twierdząc, że napisał po fińsku Mercedes i przewidział kolejny tytuł dla tej ekipy. - Zaskoczenie, co?- skwitował swój typ.
Choć Red Bull mocno odgrażał się na początku roku, przedsezonowe testy i pierwsze wyścigi odarły ich ze złudzeń. Mercedes zdominował kolejny sezon, zdobywając 15 z 17 pole position i wygrywając 13 z 17 wyścigów. Zapewnił sobie siódmy mistrzowski tytuł, bijąc przy tym rekord, który dzielił z Ferrari.
Valteri Bottas założył, że zdobędzie mistrzowski tytuł. Czytając, te przewidywania podarł kopertę. Niby dla żartu, ale na pewno boli go nie tylko to, że przegrał rywalizację z Lewisem Hamiltonem, ale także to, że właściwie nie był w stanie podjąć walki. Zdobył aż o 124 punkty mniej, mimo że koronawirus wyeliminował Hamiltona z jednego wyścigu. Jakby tego było mało, zastępujący mistrza świata George Russell był o włos od tego, by pokonać Bottasa i wygrać wyścig o GP Sakhiru.
Sam Russell trafnie przewidział osiągnięcia w tym sezonie, chociaż nie wszystko jesteśmy w stanie sprawdzić.
- Lewis Hamilton zostanie mistrzem świata
- George Russell awansuje raz do Q3
- Lando Norris zakończy proces dojrzewania płciowego
Lewis został mistrzem, Russell awansował do Q3 dzięki jednemu weekendowi z Mercedesem, a Lando… George twierdzi, że tak, że jest na bieżąco i że potwierdza.
George Russell, Alex Albon i Lando Norris są dobrymi kumplami i nie szczędzą sobie złośliwości. "George zrobi pięć selfie topless do weekendu w Abu Zabi", nabijał się Albon. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały rok, to Albon trafił w 10, choć jedno zdjęcie jest nieco naciągane.
Lando też chciał się zabawić z kolegami, ale przy jednym z przewidywań tak się zawstydził, że go nie przeczytał. Stwierdził za to, że Russell przegra z zespołowym partnerem, Nicholasem Latifim. I tak by było, gdyby nie start w Mercedesie. Co prawda żaden z kierowców Williamsa nie zdobył punktu w tym sezonie (po raz pierwszy w całej historii tej ekipy), ale Latifi miał więcej 11. miejsc niż Russell. Zresztą sam Latifi także napisał, że pokona Georga.
Zabrakło postanowień kierowców Ferrari. Nie wiadomo, czy nie wzięli udziału w zabawie, czy też ich założenia aż tak się rozjechały z rzeczywistością. Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo napisał co prawda, że Ferrari zdobędzie mistrzowski tytuł, ale sam się z tego uśmiał. Ferrari zaliczyło najgorszy start od 1980 roku, kiedy w Scuderii jeździli Jody Scheckter i Gilles Villeneuve i także zajęli 6. miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Chociaż Charles Leclerc i Sebastian Vettel trzy razy stanęli na podium, ani razu nie wygrali wyścigu. Włosi usłyszeli za to swój hymn na Monzy, kiedy sensacyjnym zwycięzcą został Pierre Gasly, z Alpha Tauri, zespołu mającego siedzibę w Faenzy, we Włoszech.
Tego Gasly nie przewidział we wpisie, stwierdził za to, że Alpha Tauri zdobędzie najwięcej punktów w historii tego zespołu. Co prawda po raz pierwszy pojechała pod nazwą Alpha Tauri (marka odzieżowa, należąca do Red Bulla), ale Gasly miał także na myśli osiągnięcia Toro Rosso. I nie pomyli się. 107 punktów, to rekord tego zespołu.
Pierre Gasly został zresztą jednym z bohaterów tego sezonu, wygrywając GP Włoch, ale także regularnie meldując się w Q3 i zajmując 10. miejsce w klasyfikacji kierowców przed Lancem Strollem, Estebanem Oconem, czy Sebastianem Vettelem.
Ambitne cele na ten sezon mieli Sergio Prezes i Max Verstappen. Meksykański kierowca Racing Point założył, że trzy razy stanie na podium (udało się dwa razy, a trzecie, niemal pewne podium w GP Bahrajnu stracił na 2 okrążenia przed końcem, po wybuchu jednostki napędowej). Do tego zakładał, że wygra wyścig i to także się udało, bo zwyciężył w szalonym GP Sakhiru. Przewidział również, że jego zespół zajmie czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Racing Point był trzeci, ale stracił pozycję na rzecz McLarena w po ostatnim GP tego sezonu (Perez nie ukończył wyścigu po awarii samochodu, a Stroll był dopiero 10).
Max Verstappen liczył za to na więcej, niż osiągnął w 2020 roku. Chciał wygrać pięć wyścigów (wygrał dwa), chciał zdobyć pięć pole position (zdobył jedno) i założył sobie drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. - To mogło się udać, gdybyśmy nie mieli tylu nieukończonych wyścigów - podsumował z przekąsem Holender.
Z innych przewidywań, Danił Kwiat zakładał deszczowy wyścig w Bahrajnie (padało, ale tylko rano), Kevin Magnussen, że szef zespołu Guenther Steiner będzie przeklinał mniej niż rok wcześniej ("chyba się pomyliłem" stwierdził Duńczyk), a Valteri Bottas, że jego szef, Toto Wolff, połamie trzy biurka w trakcie sezonu. Wściekły Wolff wielokrotnie walił pięścią w stół.
- Naprawdę łamał biurka. Ale nie w tym roku. Nie wiem, może jakoś je wzmocnili - śmiał się Bottas. W tym sezonie Wolff nie miał powodów do złości, może poza wyścigiem o GP Sakhiru, w którym Mercedes pogubił się na pit stopach. - Nawet nie chcę patrzeć na powtórki - mówił wtedy załamany. Zostały jeszcze popisy wokalne Carlosa Sainza. Hiszpan zastanawiał się, czy w 2020 roku poprawi śpiew.
Po sezonie 2020 dojdzie do wielu zmian w zespołach. Z Ferrari odchodzi Sebastian Vettel, który dołączy do ekipy Racing Point (od przyszłego roku Aston Martin). Miejsce Vettela w Ferrari zajmie Carlos Sainz. Do McLarena przejdzie Daniel Ricciardo, za którego do ekipy Renault (od nowego roku Alpine Renault) wskoczy Fernando Alonso. Cały skład wymieni Haas, a Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana zastąpią Mick Schumacher oraz Nikita Mezepin. Wciąż nie wiadomo co z Red Bullem i Alpha Tauri. Wszystko wskazuje na to, że z Alpha Tauri odejdzie Danił Kwiat, a zastąpi go młody Japończyk Yuki Tsunoda. W Red Bullu także nie wszystko jest jeszcze jasne. Zespół ma zdecydować kto w przyszłym sezonie pojedzie obok Maxa Verstappena. Czy będzie to Alex Albon, czy też, odchodzący z Racing Point, Sergio Perez?