Na 24 okrążenia przed końcem wyścigu o GP Sakhiru w Bahrajnie Mercedes miał wszystko pod kontrolą. Prowadził George Russell przed Valterim Bottasem. Zanosiło się na kolejne podwójne zwycięstwo mistrzowskiej ekipy. Kiedy porozrzucane części z rozbitego samochodu Jacka Aitkena wymusiły wirtualną neutralizację, a następnie wyjazd samochodu bezpieczeństwa, Mercedes podjął błyskawiczną decyzję - robimy podwójny pit-stop.
Przy linii wjazdu do alei serwisowej lider wyścigu, George Russell, upewnił się:
- Zostajemy?
- Nie, zjeżdżaj, box, box, box, box, box - usłyszał w odpowiedzi. Dokładnie w tym momencie.
To oznaczało, że Mercedes ma zaledwie kilka sekund na przygotowanie zmiany opon i to w dwóch samochodach po kolei, co jest niesamowitym wyzwaniem dla każdej ekipy. Decyzja była dobra, bo zmiana opon podczas neutralizacji na torze pomaga zaoszczędzić trochę czasu. Pit-stop zajmuje bowiem tyle samo czasu, ale bolidy jadące za samochodem bezpieczeństwa, poruszają się po torze znacznie wolniej.
Niestety dla Mercedesa to był dzień kumulacji pecha. W sytuacji, gdzie wszystko musi zagrać perfekcyjnie, a ruchy mechaników są zsynchronizowane jak w wodnym balecie, kłopoty mnożyły się lawinowo. George Russell przestrzelił odrobinę moment zatrzymania, co sprawiło, że cały zespół musiał się przesunąć o kilka kroków do przodu.
Na to nałożyły się problemy z komunikacją, a informacje dla mechaników zostały zakłócone przez rozmowy z kierowcami. Mechanicy myśleli, że jako pierwszy pojawi się Bottas i przygotowali przednie opony dla niego. Tymczasem jako pierwszy wjechał Russell, który był na torze przed Finem. Pech chciał (być może to kwestia przestrzelania dohamowania przez Russella), że jedno z kół uciekło mechanikom.
Zrobiło się gigantyczne zamieszanie. Mechanicy założyli pozostałe koła Bottasowi, ale dowiedzieli się, że muszą je zdjąć. W międzyczasie jeden z nich przybiegł ze zgubionym kołem, myśląc, że doszło do innej pomyłki i próbował założyć je na prawy przód samochodu Bottasa.
Zespół zorientował się, że wymieszano opony obu samochodów, więc ostatecznie zdjęto pośrednią mieszankę przygotowaną do zmiany i założono Bottasowi te same opony (twarde), na których wjechał do alei serwisowej.
Ostatecznie uznano, że Bottas zostanie na twardych oponach już do końca wyścigu. Tyle że na zużytym komplecie Fin kompletnie stracił tempo i zajął dopiero 8 miejsce. Za to Russell zjechał ponownie do pit lane i dostał właściwy komplet. Dla Brytyjczyka sytuacja nie wyglądała najgorzej. Szybko uporał się z kilkoma rywalami (w tym z Bottasem) i miał szansę nawet na zwycięstwo, gdyby nie kolejny pech i przebita opona. To ostatecznie przekreśliło szansę na dobry wynik.
Choć za jazdę na niewłaściwych oponach grozi nawet dyskwalifikacja, sędziowie wzięli pod uwagę, że zespół miał kłopoty z komunikacją radiową oraz błyskawicznie zareagował, wzywając z powrotem Russela. Skończyło się więc tylko na 20 tys. euro kary dla zespołu, ale bez kary dla kierowcy. Brytyjczyk zdobył więc pierwsze punkty w karierze, co jest marną pociechą, biorąc pod uwagę, że mógł wygrać wyścig.
Wyścig wygrał Sergio Perez, mimo że po kraksie na pierwszym okrążeniu był ostatni. Dla Meksykanina z Racing Point to pierwsza wygrana i dziesiąte podium w trwającej dziesięć sezonów karierze w Formule 1.