George Russell dostał niewyobrażalną szansę: pojechania najlepszym bolidem w stawce, Mercedesem i nawet wygrania wyścigu przy starcie z drugiego pola. A ruszył świetnie i nawet przebił się na pierwszą pozycję, przed Valtteriego Bottasa. Nie zatrzymywało go nic - ani tymczasowy, bardziej doświadczony kolega z zespołu, ani problemy z tempem, ani żadna inna okoliczność. Brytyjczyk jechał po sensacyjne zwycięstwo, ale wtedy z toru wypadł Jack Aitken z Williamsa.
Debiutant, który wskoczył do bolidu Williamsa zamiast Russella zastępującego Lewisa Hamiltona w Mercedesie, na 61. okrążeniu wypadł z toru i uderzył przednim skrzydłem w bandę w ostatnim zakręcie. Skrzydło odpadło i pozostało na torze, a Aitken zjechał do alei serwisowej. Na torze najpierw wprowadzono wirtualny samochód bezpieczeństwa, a później wyjechał także ten rzeczywisty. Niektóre zespoły zdecydowały się zjechać na zmianę opon - w tym oba mercedesy.
Kierowców ściągnięto jednak do boksu tak szybko, że mechanicy się pogubili. Najpierw Russellowi zmieniono twarde opony na miks dwóch mieszanek, czego nie wolno zrobić, a potem Valtteri Bottas po niesamowicie długim, nieudanym i przeciągniętym pit stopie dostał te same opony, na których wjechał do alei serwisowej. I które były w kiepskim stanie. Mercedes zmieniał je w tak beznadziejny i długi sposób, że w pewnym momencie na jednym z kół u Fina pojawiły się płomienie z rozgrzanych hamulców. Chwilę później Bottas wrócił na tor, a Russell wrócił do alei serwisowej po właściwe opony. Gdy oba samochody wróciły na tor z kilkunastosekundowej przewagi nad innymi, zrobiła się kilkusekundowa strata oraz pozycje cztery i pięć. Wielu dziennikarzom przypomniały się chwile z GP Niemiec w 2018 roku, gdy Mercedes przez kilkadziesiąt sekund szukał odpowiednich opon dla Lewisa Hamiltona i również przeciągnął jego zjazd do alei serwisowej w nieskończoność. - Co z tym zrobić? Jak to? Podłożyć muzyczkę z "Benny'ego Hilla" i zapętlać - śmieją się kibice.
Po zjeździe samochodu bezpieczeństwa Russell miał nad innymi przewagę szybszej mieszanki (pośrednia jest szybsza od twardej - przyp.red.) i szybko starał się wrócić na prowadzenie. Po zaledwie kilku okrążeniach był już drugi i odrabiał stratę do Sergio Pereza. On nie jechał, on płynął Mercedesem po tym, jak przez blisko dwa lata musiał okupować tył stawki z bardzo wolnym Williamsem. Ale na 79. okrążeniu Russell został poinformowany o tym, że w jego tylnej lewej oponie ucieka powietrze. I Brytyjczyk po całej pracy, którą wykonał, musiał zjechać ją zmienić, tracąc szansę na zwycięstwo czy chociaż podium.
To spowodowało, że spadł na piętnastą pozycję. Do końca wyścigu był w stanie ustanowić najszybsze okrążenie wyścigu i awansować na dziewiąte miejsce. Dzięki temu zdobył trzy pierwsze punkty w swojej karierze. Ale mógł przecież wygrać ten wyścig w niesamowitych okolicznościach! Gdyby nie pomysł ze zmianą strategii i katastrofalną wymianą opon, prawdopodobnie nie byłoby także przebitej opony w końcówce wyścigu. Russell miał być może jedyną na długi czas okazję poprowadzenia bolidu, którym można być najszybszym w stawce. Być może do 2022 roku, gdy będzie rozważany jako ewentualny nowy kierowca Mercedesa.
- K**wa! Nie wiem, co powiedzieć, jestem tak wściekły! Dziękuję wam za możliwość jazdy w Mercedesie, ale mam nadzieję, że to nie ostatni raz. I że będzie okazja, żeby ukończyć wyścig w inny sposób - mówił Russell po zakończeniu rywalizacji. Przepraszali go wszyscy w Mercedesie. Od inżynierów, przez dyrektora Jamesa Alissona, aż po szefa teamu Totto Wolffa. Na koniec Russell położył się na poboczu niedaleko garażu Mercedesa. Wybrano go jeszcze "Kierowcą dnia" w głosowaniu kibiców na oficjalnej stronie F1.
A to nie koniec problemów. Za jazdę na zmiksowanych mieszankach przez jedno okrążenie przed tym, jak Mercedes zdołał rozpoznać, że założył Brytyjczykowi złe opony, mógł otrzymać karę, która pozbawiłaby go trzech zdobytych punktów. Sędziowie mają rozpatrzyli tę sytuację po wyścigu i zdecydowali się jedynie na karę 20 tysięcy euro dla Mercedesa.
George Russell zakończył jednak jedną ze swoich najbardziej wstydliwych serii. Na ten moment wreszcie ma punkty po 37 wyścigach z zerowym dorobkiem - nie zdobywał ich przez cały sezon jazdy dla Williamsa u boku Roberta Kubicy w 2019 roku i przez siedemnaście rund obecnego sezonu. Wyścig wygrał Sergio Perez przed Estebanem Oconem i Lancem Strollem. To jedno z najbardziej niemożliwych do przewidzenia podiów w najnowszej historii Formuły 1.