Kto zawinił przy wypadku Grosjeana? Już raz tak zrobił. "Mały błąd, ale wielki wypadek"

Jakub Balcerski
Kto zawinił przy dramatycznym wypadku podczas pierwszego okrążenia Grand Prix Bahrajnu? Romain Grosjean - ten, którego bolid eksplodował i się zapalił, a kierowca cudem wydostał się z niego w 28 sekund. Nie pierwszy raz w swojej karierze wykonał niebezpieczny manewr. Teraz mógł się dla niego zakończyć tragicznie.

Romain Grosjean w niedzielę startował dopiero z 19. pola i po pierwszych trzech zakrętach nadal był w końcówce stawki. Na dojeździe do zakrętu nr 4 znalazł się obok Kevina Magnussena - swojego kolegi z teamu Haas i kierowcy AlphaTauri, Daniiła Kwiata. I podjął bardzo złą decyzję.

Zobacz wideo Nowy kalendarz F1 ma małe szanse na realizację

Błąd Grosjeana sprawił, że musiał uciekać śmierci w mniej niż pół minuty

Francuz postanowił wcisnąć się w przestrzeń pomiędzy dwoma samochodami i wyprzedzić zarówno Duńczyka, jak i Rosjanina. Przeniósł się zatem z lewej na prawą stronę toru i rozpoczął manewr. Nie zauważył jednak, że zabraknie mu miejsca, żeby zmieścić się przed Daniiłem Kwiatem i zahaczył o koło jego samochodu. Potem stał się pasażerem we własnym bolidzie. Auto skręciło w kierunku bariery, przebiło ją, a samochód rozerwał się na dwie części, stając w kuli ognia po eksplozji zapasowego zbiornika paliwa.

Wypadek Romaina Grosjeana podczas GP BahrajnuWypadek Romaina Grosjeana podczas GP Bahrajnu Screen YT F1

Grosjean z jednej strony miał potężne szczęście, że zadziałały wszystkie procedury i udało mu się uratować z płonącego, rozerwanego na pół auta. Z drugiej jednak ten wypadek był nietypowy. Nie bez powodu ostatnim podobnym wydarzeniem, do jakiego nawiązuje się w przypadku tej kraksy to zapalenie się bolidu Josa Verstappena, ojca obecnego kierowcy Red Bulla, Maxa, w 1994 roku. Wtedy ostatni raz w takim stopniu w F1 pojawił się ogień. W 2011 roku po awarii silnika na Węgrzech na ucieczkę z płonącego bolidu bardzo długo czekał Nick Heidfeld. Niemiecki kierowca był wtedy krytykowany, a pod tym względem Grosjeana należałoby pochwalić. Zrobił to w 28 sekund, czyli niezwykle szybko, biorąc pod uwagę okoliczności.

Ten wypadek pod względem uderzenia bardziej przypominał jednak dramatyczne chwile Roberta Kubicy w 2007 roku w Montrealu. Uderzenie pod kątem, z ogromną siłą, po podbiciu i kontakcie z innym samochodem (Kubica zderzył się wtedy z Jarno Trullim, w dużej części z winy Włocha). Jednak Polak uderzył w ścianę, od której się odbił i dalej koziołkował, a Grosjean wbił się w metalową barierkę. Francuza uratował system Halo, który uchronił go od obrażeń głowy w trakcie zderzenia z barierą. Potem kierowca walczył z ogniem i wyjściem z kokpitu, co na szczęście mu się udało. Grosjean przy wprowadzaniu Halo do F1 był jego przeciwnikiem. Teraz przyznał, że na własnej skórze odczuł, jak bardzo się mylił.

Grosjean już wcześniej doprowadził do groźnego wypadku. To on rozpoczął dyskusję nad wprowadzeniem Halo

To nie pierwszy groźny wypadek, który spowodował Grosjean. W Belgii w 2012 roku było podobnie, choć skończyło się na strachu i potężnym chaosie w pierwszym zakręcie wyścigu na torze Spa. Francuski kierowca jeżdżący wówczas dla Lotusa Renault próbował zaatakować Lewisa Hamiltona. Tak, jak w Bahrajnie, nieodpowiedzialnie szukał miejsca, którego nie było. Zjechał blisko Brytyjczyka jeżdżącego wówczas dla McLarena i zepchnął go na pobocze. Hamilton stracił panowanie nad samochodem i uderzył w Grosjeana, podbijając jego bolid. Jechali szybciej niż inni dohamowujący do zakrętu zawodnicy, więc następnie uderzyli w Kamuiego Kobayashiego, Sergio Pereza, Pastora Maldonado i Fernando Alonso. Grosjean stał się powietrznym pociskiem i leciał tuż nad kokpitami kierowców, które wówczas nie były jeszcze zabezpieczone. Bolid Francuza o kilka centymetrów minął głowę Alonso.

Wypadek Romaina Grosjeana podczas GP Belgii w 2012 rokuWypadek Romaina Grosjeana podczas GP Belgii w 2012 roku Screen YT F1

To po tym wyścigu rozpoczęły się poważniejsze dyskusje nad wprowadzeniem do Formuły 1 systemu Halo. Wypadek, który spowodował Grosjean sprawił, że je zapoczątkowano, a śmierć Julesa Bianchiego w 2014 roku dała wszelkie argumenty do jego wprowadzenia. Formuła 1 zdała ten trudny egzamin. Już od lat wie, jak radzić sobie z wypadkami, robić tak, żeby wykluczać kolejne scenariusze, zanim się wydarzą.

"Mały błąd, ale wielki wypadek"

Dla Grosjeana wyścig w Bahrajnie był najprawdopodobniej jednym z ostatnich w jego karierze w F1. Nie jest tak, że składała się ona tylko z jego błędów - ma wielki talent do szybkiej jazdy, co pokazywały miejsca na podium w poprzednich sezonach, czy częste punkty w tak słabym samochodzie, jaki dał mu do dyspozycji w tym sezonie Haas. Po wypadku musiał mieć jednak burzę myśli w głowie. Gdy siedział na fotelu samochodu medycznego, widać było, że jest wstrząśnięty. Nie tylko tym, że przed chwilą uratował się z sytuacji, w której utrata przytomności czy kilka wolniejszych ruchów zdecydowałaby o jego śmierci. Także tym, ile może spowodować jeden mały błąd w trakcie wyścigu, który znów przydarzył się jemu. - Akceptuję, że to był mój błąd. Źle oceniłem sytuację. To był mały błąd, ale wielki wypadek. Dzięki Bogu, że nikomu nic się nie stało - mówił po wypadku z 2012 roku. Te same słowa można odnieść do tego, co stało się w Bahrajnie.

Sporo szczęścia poza Grosjeanem miał Daniił Kwiat, o którego zahaczył Francuz. Kierowcy AlphaTauri udało się dokończyć wyścig. Najważniejszy po wypadku pozostaje brak poważnych obrażeń Grosjeana, ale także fakt, że ta sytuacja znów uczyni F1 bezpieczniejszą. Zostanie przeprowadzone śledztwo, wyciągnięte wnioski, a samochody i praca porządkowych jeszcze bardziej usprawnione. Choć wielu twierdzi, że i tak lepiej zareagować w tej sytuacji się nie dało. Bo to cud, że Grosjean pomimo swojego błędu i tak poważnej kraksy żyje. Cud technologiczny, który sprawił, że w tym bardzo niebezpiecznym sporcie nawet po taich wypadkach kierowcy mogą się uratować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.