Eksplozja, 28 sekund w płomieniach, ogień stopił mu wizjer. Jak Grosjean wyszedł z tego cało?

Najpierw była eksplozja, a później głos ugrzązł w gardle. Od momentu uderzenia w barierę do chwili wyłonienia się Romaina Grosjeana z płomieni minęło dokładnie 28 sekund. Telewizyjny realizator czekał z powtórkami znacznie dłużej. Chciał mieć pewność, że skończyło się dobrze. Widok Francuza siedzącego w samochodzie medycznym przyniósł ulgę, jak mijająca właśnie migrena.

Na początku widać było tylko eksplozję. Gwałtowny wybuch po uderzeniu w barierę samochodu Grosjeana. Taki, którego w Formule 1 nie było od lat. Czerwone flagi natychmiast przerwały wyścig, a brak powtórek zdarzenia potwierdzał powagę sytuacji. 

Zobacz wideo Nowy kalendarz F1 ma małe szanse na realizację

Minęło kilka długich minut, zanim kamera pokazała Francuza siedzącego w samochodzie medycznym. Był przytomny, choć zszokowany. Nie potrzebował noszy, by chwilę później przejść do karetki pogotowia. Wszyscy w padoku, podobnie jak widzowie na całym świecie, wpatrywali się w monitory. Gdy pokazano, jak Grosjean kuśtyka do karetki, pojawiły się brawa, mechanicy zaczęli przytulać się z ulgą. Każde kolejne ujęcie z miejsca wypadku otwierało wszystkim oczy coraz bardziej i bardziej. Zgliszcza samochodu, rozdarta bariera, w końcu sam Grosjean wyłaniający się z płomieni, jak bohater kina akcji. 

Ostatni wyścig Grosejana?

Francuz został przetransportowany helikopterem do szpitala, gdzie nie stwierdzono żadnych poważnych obrażeń, z wyjątkiem poparzeń na dłoniach. Jeśli nie okażą się zbyt dokuczliwe, a Grosjean przejdzie testy medyczne i wyrazi chęć ścigania, będzie mógł pojechać już w najbliższy weekend, także w Bahrajnie. Jeśli nie, to jego ostatni występ w F1 zostanie zapamiętany na długo (po tym sezonie Francuz żegna się z Formułą 1). 

Jak to się stało, że wyszedł z tego właściwie bez szwanku? Po pierwsze - wszystkie procedury zadziałały perfekcyjnie, po drugie od 2018 samochody F1 są wyposażone w system HALO (pałąk chroniący ich głowę), a po trzecie Grosjean nie stracił przytomności. 

Procedur jest bardzo wiele. W każdy czwartek, przed wyścigiem, służby na torze ćwiczą różne warianty wydarzeń. Gaszenie płonącego samochodu czy wyciąganie z kokpitu nieprzytomnego kierowcy jest stałą częścią takich ćwiczeń. Ekipy przeszkolone w gaszeniu pożarów są rozlokowane wzdłuż całego toru. Po drugie - samochód medyczny zawsze podąża za kierowcami tuż po starcie, na wypadek takich sytuacji. W skład jego załogi wchodzą kierowca wyścigowy, były mistrz brytyjskiej Formuły 3 Alan van den Merwe oraz dr Ian Roberts, anestezjolog, były pracownik oddziału intensywnej terapii, a także pracownik pogotowia lotniczego. To on jako pierwszy pojawił się przy wyłaniającym się z płomieni Grosjeanie. 

HALO uratowało życie Grosjeanowi

Francuz uderzył w metalową barierę przy prędkości 211 km/h. Na pokładzie samochodu miał około 100 kg paliwa. Czujniki w słuchawkach wskazały przeciążenie na poziomie 53 g. Bolid wbił się w tę barierę i rozpadł na dwie części. Po jednej stronie został silnik, po drugiej zbudowany z włókna węglowego monokok zabezpieczający ciało kierowcy. Ma 6 mm grubości i skonstruowany jest z wielu warstw, z której każda jest cieniutka jak 1/3 ludzkiego włosa. Wszystko po to, by zadziałać niczym chroniąca ciało kamizelka kuloodporna. Najważniejsze jednak, że bolidy mają od trzech lat system HALO, pałąk zabezpieczający głowę. Gdyby nie on, aż strach pomyśleć jakiego spustoszenia w ciele Grosjeana mogła dokonać rozpruta metalowa bariera. 

Bolid błyskawicznie stanął w płomieniach. Można było mieć jedynie nadzieję, że Francuz nie stracił przytomności. Gdyby tak było, na nic by się zdało ognioodporne ubranie z nomeksu, które musi chronić kierowcę przez 35 sekund w temperaturze 840 stopni. Grosjean nie wpadł też w panikę i bezbłędnie wykonał akcję wydostania się z kokpitu. Każdy kierowca musi nauczyć się procedury wypięcia kierownicy, oswobodzenia z pasów i wyskoczenia z bolidu w ciągu 7 sekund. Choć płomienie stopiły wizjer w jego kasku, a ze stopy spadł mu jeden but, zdołał wszystko wykonać perfekcyjnie. Kilkanaście sekund po uderzeniu w barierę wokół samochodu pojawili się porządkowi z gaśnicami, a dr Ian Roberts podawał rękę zszokowanemu Grosjeanowi.

Kierowca Haasa wysłał już komunikat ze szpitala. Czuje się dobrze, choć poparzone ręce mogą mu uniemożliwić starty do końca sezonu. Przeżył ten koszmarny wypadek dzięki temu, że FIA od lat pracuje nad zapewnieniem kierowcom jak największego bezpieczeństwa. Niezwykle wytrzymałe kaski, monokoki, ognioodporna odzież, system HALO, centra medyczne przy torach, przeszkolone ekipy ratownicze, helikopter medyczny obecny na każdym wyścigu, to wszystko sprawia, że Formuła 1 jest dużo bezpieczniejsza. Ale wystarczyło, żeby jeden z wymienionych elementów nie zadziałał tak, jak trzeba i cała sytuacja mogła się skończyć zupełnie inaczej. Wypadek Grosjeana przypomniał także, że Formuła 1 nigdy nie będzie zupełnie bezpieczna. 

Więcej o: