Dużo wydarzyło się już na pierwszym okrążeniu, gdy wyścig zakończyli Max Verstappen i Pierre Gasly. Kierowca Red Bulla dużo stracił po starcie i spadł na pozycję w środku stawki.
Po chwili został uderzony w tył bolidu przez jednego z rywali i wyleciał z toru na jednym z zakrętów. Francuz został wzięty "w kleszcze" przez dwóch innych kierowców i uderzony przez nich także wypadł w żwir. Gasly i Verstappen nie wrócili już do rywalizacji. Zdecydowano o wprowadzeniu na tor samochodu bezpieczeństwa.
Safety car zjechał na dziewiątym okrążeniu. Wznowienie rywalizacji bardzo długo wstrzymywał Valtteri Bottas, który dogrzewał opony do samego restartu. Za kierowcami Mercedesa na zachowanie Fina reagowali kolejni kierowcy. Mocno zwolnił Kevin Magnussen z Haasa, czego nie zauważyli zawodnicy jadący za nim.
Tym samym Duńczyk spowodował potężny karambol. Na niego wpadł Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo, który podbity w powietrze uderzył także w Carlosa Sainza Jr., kierowcę McLarena. W wypadku ucierpiał także Nicolas Latifi z Williamsa. Po awarii hamulców wycofał się także Esteban Ocon z Renault.
- Co to, k**wa było?! Co za chaos, niebywałe! Dlaczego ci z przodu nam to zrobili? Chcą nas zabić? - wściekał się Romain Grosjean, któremu szczęśliwie udało się uniknąć uderzenia w jeden z samochodów uczestniczących w wypadku.
Wszyscy zamieszani w kraksę na prostej startowej odpadli z rywalizacji. Wyścig przerwano, a kierowcy zjechali do alei serwisowej. W stawce pozostało jedynie trzynaście samochodów.
Przeczytaj także: