Gasly nie chciał schodzić z podium, potem złapał za telefon. "Sorry mamo, nie teraz. Muszę oddzwonić do prezydenta Macrona"

Pierre Gasly odniósł pierwsze zwycięstwo w najbardziej sensacyjnym wyścigu Formuły 1 od lat. - Ścigałem się z nim we francuskiej Formule 4 dziewięć lat temu. Miał tylko piętnaście lat, ale wszyscy już wiedzieli, że zmierza do F1. Prywatnie był normalnym gościem. Wyluzowanym i z poczuciem humoru - wspomina dla Sport.pl Tomasz Krzemiński.

“Magiczny Gasly” - można przeczytać na okładce największego francuskiego dziennika sportowego “L’Equipe”. Jest na niej sam, bo w sportowej Francji w takiej chwili liczy się tylko radość 24-latka, który wygrał wyścig F1 jako pierwszy Francuz od 1996 roku i zwycięstwa Olivera Panisa w Monako. - “Marsylianka” na podium była poruszającą chwilą, zwłaszcza jeśli znasz historię kariery Pierre’a. Przeżył trudne chwile i się odbudował. Zasłużył na ten sukces - mówił cytowany przez “L’Equipe” czterokrotny francuski mistrz świata Formuły 1, Alain Prost.

Zobacz wideo Kubica coraz lepiej czuje się w Alfie Romeo! Ekipa Polaka ma jednak spory problem

Dwie chwile, w których Gasly mógł stracić szansę na największy sukces w życiu

Kierowca AlphaTauri do rywalizacji na Monzy ruszał z dziesiątego pola po dobrych kwalifikacjach. Przed startem do wyścigu kamery uchwyciły go klęczącego przed własnym bolidem. Po chwili przeżegnał się, wstał i wsiadł do bolidu, gotowy do okrążenia formującego.

Tuż po starcie doszło do pierwszego momentu, który z perspektywy francuskiego kierowcy trzeba nazwać cudem. Gasly ruszył szybko i próbował znaleźć dobre miejsce, żeby wyprzedzić rywali w pierwszej szykanie. Obok niego jechał Alexander Albon. Kierowca Red Bulla tuż przed szykaną znalazł się zbyt blisko bolidu swojego rywala. Nie zmieścił się w zakręcie, odbił od lewego przedniego koła samochodu Gasly’ego i ominął szykanę, jadąc prosto. Gdyby nieco mocniej zahaczył o Francuza, prawdopodobnie uszkodziłby mu zawieszenie i skończył wyścig. Za całą sytuację Albon został ukarany doliczeniem pięciu sekund do czasu na koniec rywalizacji. Zderzenie spowodowało u niego zniszczenia podłogi, przez które później tracił około sekundy na okrążeniu. Ukończył wyścig dopiero na piętnastym miejscu i nawet przez chwilę nie liczył się w rywalizacji o wyższe pozycje.

Gasly jechał dalej i utrzymywał się w pierwszej dziesiątce, ale na tamtym etapie wyścigu nawet nie myślał o walce o podium. Wielka szansa dla Francuza pojawiła się, dopiero gdy na torze po raz pierwszy pojawił się samochód bezpieczeństwa, gdy po awarii na poboczu swój bolid zatrzymał Kevin Magnussen. - Na początku pomyślałem: czy to żart?! Bo to był fatalny scenariusz w tamtej chwili, ale ostatecznie zadziałał na naszą korzyść. Mieliśmy dużo szczęścia - mówił później dla “L’Equipe” Gasly, który zjechał wtedy na zmianę opon. Zaledwie kilkadziesiąt sekund przed tym, jak Mercedes ściągnął do boksu Lewisa Hamiltona. Wjeżdżając do alei serwisowej, Brytyjczyk nie wiedział, że ta była zamknięta przez to jak blisko wjazdu do niej zaparkował Magnussen. W takiej sytuacji za każdy zjazd jest kara - w przypadku Hamiltona dziesięć sekund stop&go. Jaka była różnica pomiędzy zjazdem obecnego mistrza świata i Francuza? Przy tym Gasly’ego aleja serwisowa była jeszcze otwarta. Zjechał w idealnym momencie, bo mógł zostać ukarany tak samo jak Hamilton.

Gasly długo nie schodził z podium. Krzyczał zapłakany: Czy my naprawdę to zrobiliśmy?!

Tym samym Gasly zyskał niemalże darmową zmianę opon. Nie musiał długo czekać na odzyskanie pozycji w pierwszej dziesiątce. Po zjazdach kilku pozostałych kierowców szybko się do niej przebił, a na 24. okrążeniu, po tym jak tor opuścił już samochód bezpieczeństwa, los po raz kolejny się do niego uśmiechnął. Wypadek Charlesa Leclerca wywołał czerwoną flagę, co oznaczało, że wyścig zostanie przerwany. Potem odbył się restart z pól startowych. Gasly ruszał z trzeciej pozycji i po zjeździe Lewisa Hamiltona na odbycie kary i wyprzedzeniu Kimiego Raikkonena został liderem wyścigu i prowadzenia nie oddał już do mety. Za nim przyjechali Carlos Sainz Jr. z McLarena i Lance Stroll z Racing Point, tworząc jedno z najmłodszych i najbardziej sensacyjnych podiów w Formule 1 od lat.

- Czy my naprawdę to zrobiliśmy?! - krzyczał przez team radio z niedowierzaniem Gasly. Płakał ze szczęścia w samochodzie i na podium. Tam po odebraniu swojego trofeum za triumf na Monzy został trochę dłużej, niż poprzedni zwycięzcy. Oni uciekali udzielać wywiadów i cieszyć się z mechanikami i szefami swoich zespołów. On usiadł na najwyższym stopniu podium i świętowanie rozpoczął samotnie, chowając twarz w dłoniach. - Nie chciałem stamtąd schodzić, bo nie wiesz, ile razy jeszcze będzie ci dane doświadczyć takich chwil - mówił telewizji Sky Sports.

Polski kierowca wspomina czasy jazdy z Gaslym: “Każdy z nas wiedział, że będzie faworytem”

Gasly był stawiany w roli francuskiej nadziei na kolejne sukcesy w Formule 1 od czasów jazdy w kartingu. Już wtedy nazywano go wybitnym talentem. Profesjonalną karierę rozpoczął od startów we francuskiej Formule 4 w 2011 roku. Zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, a jednym z jego rywali był polski kierowca, Tomasz Krzemiński. - On się ścigał, ja uczyłem - mówi dla Sport.pl. - W F4 byliśmy w tej samej grupie kierowców. Na początku mieliśmy tydzień szkoleń w Auto Sport Academy na torze Le Mans. Pierre już wtedy był znany w środowisku, bo miał świetne wyniki w zawodach kartingowych i był mocno wspierany przez francuską federację FFSA (Fédération Française du Sport Automobile). Każdy z nas wiedział, że będzie faworytem. Prywatnie był normalnym gościem, wyluzowanym i z poczuciem humoru - opisuje Polak.

- Było widać u niego prędkość na każdym torze i w każdych warunkach. W tamtym sezonie sporo się jeszcze rozbijał i nie wygrał tej serii, ale w następnych latach, gdy zebrał już doświadczenie, był jednym z czołowych kierowców juniorskich serii. Mam kilka wspomnień z naszej wspólnej jazdy, pamiętam, jak byliśmy z kilkoma zawodnikami wieczorem gdzieś w knajpce w Le Mans. Wtedy się nie zwracało na to uwagi, bo to koledzy z toru i tyle, ale po latach się takie rzeczy przypominają i miło widzieć ich sukcesy - wskazuje Krzemiński.

Gasly rywalizował z Sainzem już sześć lat temu. Odegrał się dopiero w F1

Po F4 Gasly przeniósł się do Formuły Renault 2.0., której mistrzem został już w drugim sezonie startów. To zaowocowało awansem do Formuły Renault 3.5 w 2014 roku. Tam doszło do ciekawego spotkania względem przyszłości Francuza. Rywalizował z Carlosem Sainzem Jr., tym samym, którego pokonał na Monzy. Co ciekawe, wtedy był od niego gorszy. W klasyfikacji generalnej, którą Sainz (227 punktów) wygrał z przewagą 35 punktów, jak i w każdym wyścigu, po którym obaj stawali na podium. Na torze Spa-Franchorchamps w Belgii i dwukrotnie na Paul Ricard we Francji - we wszystkich tych rundach Sainz zwyciężał, a Gasly był drugi. W niedzielę we Włoszech role wreszcie się odwróciły. Zresztą podobnie jak w Brazylii w zeszłym roku, gdy Gasly był drugi, a Sainz trzeci. Wówczas obaj kierowcy po raz pierwszy stanęli na podium w F1.

Już w trakcie sezonu 2014 Gasly wystąpił w kilku wyścigach serii GP2 stanowiącej wówczas serię, w której poszukiwano kolejnych kierowców F1. W kolejnym roku Francuz jeździł już w niej dla zespołu DAMS. Jednocześnie został testowym kierowcą Red Bulla w Formule 1. W 2016 Gasly został mistrzem GP2, a Red Bull kazał mu skupić się na F1. Podczas Grand Prix Malezji 2017 zadebiutował w serii w barwach Scuderii Toro Rosso, czyli poprzedniego wcielenia zespołu AlphaTauri. Do końca sezonu nie zapunktował ani razu, ale nikt go nie skreślił. W 2018 roku miał już 29 punktów i najlepsze w karierze czwarte miejsce wywalczone w Grand Prix Bahrajnu. Z Red Bulla po sezonie odchodził wtedy Daniel Ricciardo. Zespół podjął decyzję, że to właśnie Gasly będzie jego następcą.

Nie dali mu szansy, a teraz próbują wygładzić sprawę. “Jest kierowcą Red Bulla jeżdżącym dla AlphaTauri”

Francuz przejechał w Red Bullu dwanaście wyścigów sezonu. Wyrównał swój najlepszy wynik i zajął czwarte miejsce w Grand Prix Wielkiej Brytanii na Silverstone, ale kilka razy także rozbijał samochód i trzykrotnie nie zdobywał punktów. Czasem nawiązywał walkę o najwyższe pozycje, choć zazwyczaj był daleko od podium i nie potrafił pomóc Maxowi Verstappenowi, który był liderem teamu. Tego potrzebował Red Bull - mocnego kierowcy, który będzie w stanie ubezpieczać Holendra, a przy okazji dawać zespołowi coraz więcej dzięki swoim rezultatom. Oczekiwali tego natychmiastowo, nie chcieli czekać na Gasly’ego. - Mamy samochód, w którym czuję, że moglibyśmy pokonać Ferrari. Ale biegniemy bez jednej nogi. Jeśli ktoś nie potrafi sobie poradzić z presją i oczekiwaniami to nie da sobie rady na poziomie Formuły 1 - ocenił w wypowiedzi dla serialu Netflixa “Drive To Survive” szef zespołu, Christian Horner. To scena z szóstego odcinka drugiego sezonu serii opowiadającego o zamianie kierowców w Red Bullu. W Belgii Gasly wrócił do Toro Rosso, a w jego miejsce pojawił się Alexander Albon.

- Utrata miejsca jest trudna, ale chcę się wciąż rozwijać - mówił Gasly. I od tamtego momentu do zwycięstwa w GP Włoch zgromadził 75 punktów w mistrzostwach świata kierowców i stawał na podium dwukrotnie. Miał do dyspozycji o wiele gorszy samochód od Albona, którego na podium nie było ani razu, a zdobył tylko 49 punktów więcej od Francuza. Dziś coraz głośniej mówi się, że Red Bull popełnił błąd, okazując się brakiem cierpliwości i zamieniając obu kierowców. Zapytany o to Helmut Marko, zarządzający całym programem kierowców koncernu, nie widzi żadnego problemu. - Pierre Gasly jest kierowcą Red Bulla, tylko jeżdżącym dla AlphaTauri - stwierdził. Gdy dopytano go o możliwość powrotu Gasly’ego, powiedział, że to niemożliwe. Wskazał nawet, że tak jest lepiej, bo w AlphaTauri także potrzeba takiego lidera, jakim w Red Bullu jest Max Verstappen.

Gasly nie musi się teraz jednak przejmować próbami wygładzenia sytuacji ze strony Marko. Wydaje się, że tym zwycięstwem odpowiedział już na wszystkie wątpliwości, którego go dotyczyły. Teraz żyje chwilą. AlphaTauri wstawiło na swoje media społecznościowe zdjęcie Gassly'ego z nogami na stole i telefonem w ręku, które podpisało: “Sorry mamo, nie teraz. Muszę oddzwonić do prezydenta Macrona!”.Wzrosło jego poczucie własnej wartości, które w zeszłym roku mocno ucierpiało. - Byłem zraniony po powrocie do Toro Rosso, ale ciężko pracowałem, żeby się podnieść. To nie było łatwe. Jednak dorastałem w towarzystwie czterech starszych braci i to ukształtowało moją osobowość. Zawsze musiałem walczyć. Byłem gotowy na wygrywanie jeszcze w Red Bullu i czuję, że mogę to robić także teraz. Nie stracę pewności siebie - zapewniał Gasly w rozmowie z “L’Equipe”. Pierwszy tytuł na stronie internetowej francuskiego dziennika głosił “Zemsta kierowcy, o którym myśleliśmy, że się skończył”.

Zwycięstwo ważne nie tylko dla Gasly’ego. “Wygrała Formuła 1”

Ważne słowa po GP Włoch powiedział szef Mercedesa, Toto Wolff. - Dziś my straciliśmy zwycięstwo, ale wygrała Formuła 1 - ocenił Niemiec. Nawet on zauważa, jak niebezpieczna dla tego sportu jest dominacja jednego teamu w erze hybrydowej. To pierwsze od ponad siedmiu lat zwycięstwo teamu innego niż Red Bull, Mercedes czy Ferrari. W chwili największej dominacji zespołu Hamiltona i Bottasa, w dodatku bardzo szczęśliwa, ale przez to wyjątkowa.

- Taka wygrana powinna do czegoś prowadzić - ocenił Gasly dla “L’Equipe”. Nie chciał jednak tego rozwinąć, bo teraz skupia się na sobie i swoim teamie. - Z tym zespołem czuję się świetnie i wiem, że wykonują świetną robotę. Dają mi wszystko, żeby być konkurencyjnym. O którekolwiek z miejsc byśmy nie walczyli, mamy, co trzeba, że je osiągnąć. Tylko dzięki nim to zwycięstwo było możliwe - dodał Francuz.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.