Mercedes tłumaczy koszmarną wpadkę. Kosztowała Lewisa Hamiltona zwycięstwo w GP Włoch

Pierre Gasly sensacyjnie wygrał wyścig o GP Włoch. Stawce długo przewodził Lewis Hamilton, ale ostatecznie otrzymał on karę, która spowodowała jego spadek o kilkanaście pozycji. Władze Mercedesa wytłumaczyły, co doprowadziło do tej sytuacji.

Takiego rozstrzygnięcia wyścigu o GP Włoch z pewnością nikt się nie spodziewał. Pierre Gasly okazał się najlepszy w niedzielnej rywalizacji, odnosząc sensacyjne zwycięstwo. Pierwszego miejsca by jednak nie zajął, gdyby nie kuriozalna pomyłka Mercedesa, która doprowadziła do spadku na ostatnie miejsce faworyta - Lewisa Hamiltona.

Zobacz wideo Ferrari ma sposób na poprawę wyników. Chcą eksperta, który współtworzył siłę Mercedesa

Lewis Hamilton zdyskwalifikowany. Mercedes: Dziwna sekwencja zdarzeń

W pewnym momencie wyścigu doszło do awarii bolidu Kevina Magnussena. Z jego maszyny zaczął wyciekać olej, przez co organizatorzy wyścigu musieli wypuścić na tor samochód bezpieczeństwa. Kiedy prowadził on całą stawkę kierowców, odpowiednie służby usuwały plamy znajdujące się na asfalcie przed ostatnim zakrętem. Ogłoszono też zakaz wjazdu do alei serwisowej, ponieważ trzeba było bezpiecznie usunąć znajdujący się tam bolid Magnussena. Problem w tym, że o zamknięciu alei serwisowej nie dowiedzieli się wszyscy kierowcy. Powiadomiony nie został Lewis Hamilton. Brytyjczyk zjechał do alei, za co otrzymał karę stop and go, oznaczającą konieczność zatrzymania się w alei na 10 sekund. Taka przerwa kosztowała Hamiltona spadek z pierwszego na ostatnie miejsce.

- To była dziwna sekwencja zdarzeń, być może powinniśmy zauważyć to wcześniej - przyznał szef Mercedesa, Toto Wolff, cytowany przez motorsport.com. - Po wjeździe samochodu bezpieczeństwa na tor, zamknięto aleję serwisową. Czerwonego światła jednak nie było. Informację o wjeździe Hamiltona dostaliśmy dopiero wtedy, gdy Lewis zjeżdżał już do alei. Było duże zamieszanie, nie wiedzieliśmy, że aleja jest zamknięta - dodał.

Błąd zespołu skomentował też sam Hamilton, który wziął na siebie odpowiedzialność za pomyłkę. - Nie zauważyłem żadnych znaków, więc biorę to na siebie - przyznał.

Niedzielna wpadka nie spowodowała zmian w klasyfikacji generalnej kierowców. Hamilton wciąż zajmuje w niej pierwsze miejsce, wyprzedzając kolegę z zespołu, Valtteriego Bottasa. Podium zamyka Max Verstappen z Red Bulla. Klasyfikacji konstruktorów nadal przewodzi Mercedes. Drugi jest Red Bull, a trzeci McLaren.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.