Wystarczyło sześć wyścigów tego sezonu, żeby pozbyć się wszelkich wątpliwości. Pakiet, który tworzą Lewis Hamilton i Mercedes W11, dają gwarancję zwycięstw i kolejnych tytułów. - Kiedy Lewis ma dobry dzień, nikt nie może się z nim równać - stwierdził niedawno szef zespołu Mercedesa Toto Wolff i miał stuprocentową rację. A sześciokrotny mistrz świata udowadnia to na każdym kroku. Pierwszy weekend sezonu 2020 dał cień nadziei Valteriemu Bottasowi. Zespołowy partner Hamiltona zdobył pole position i wygrał wyścig w Austrii. Pięć wyścigów później przegrywa z Hamiltonem w kwalifikacyjnej walce 2-4, a w klasyfikacji kierowców traci do niego 46 punktów. Na tyle dużo, że Hamilton mógłby nie ukończyć dwóch wyścigów, w których Bottas raz wygra, a raz zajmie drugie miejsce, a i tak to Brytyjczyk pozostanie liderem.
Rekordy ustanowione przez Michaela Schumachera zostały wyśrubowane do granic możliwości, tak przynajmniej się wydawało. Siedem mistrzowskich tytułów i 91 wygranych wyścigów przez lata dominacji, najpierw w Benettonie, a później w Ferrari, wydawały się tak nieosiągalne jak 100 punktów rzuconych w jednym meczu NBA, przez Wilta Chamberlaina, nazywanego Wielką Niedźwiedzicą. Tymczasem Hamilton jest o krok od wymazania tych rekordów i narysowania własnej konstelacji. 91 zwycięstw ma w zasięgu ręki, a na pucharze za siódmy tytuł, położył już pierwszy palec. W liczbie pole positions od dawna nie ma sobie równych: 92 pierwsze pola startowe to o 24 więcej od Schumachera i 27 od Ayrtona Senny (Brazylijczyk miał za to lepszą skuteczność 40,37% w stosunku do 35,94 proc.). Za to w miejscach na podium przebił Schumachera nie tylko w liczbie, ale i w skuteczności. Na 155 miejsc na podium Schumi potrzebował 306 wyścigów (50,6 proc. skuteczności), a Hamilton 255 (60,8 proc.).
Hamiltonowi jest nieco łatwiej ze względu na większą liczbę wyścigów w sezonie, która w ostatnich dwóch latach dobiła do 21, a w tym miała osiągnąć rekordowe 22 (z powodu epidemii koronawirusa ostatecznie sezon skończy na 15-18 wyścigach) Mimo wszystko wciąż pozostaje kilka innych rekordów do pobicia np. liczby najszybszych okrążeń w wyścigach (Schumacher 70, Hamilton 49), liczby okrążeń na prowadzeniu (Schumacher 5111, Hamilton 4747), czy w hat-trickach, czyli weekendach, kiedy zdobył pole position, wygrał wyścig i przejechał najszybsze okrążenie (Schumacher 22, Hamilton 16). Niewykluczone, że o większości z nich Hamilton nawet nie wie.
- Miałem dużo czasu na przemyślenia w trakcie lockdownu i doszedłem do wniosku, że mogę pojeździć w F1 jeszcze nawet przez trzy sezony - oświadczył niedawno Hamilton. Biorąc pod uwagę jego formę, zdolność do motywacji i umiejętności na torze oraz pozostawienie tych samych regulacji technicznych na 2021 rok, może pobić wszelkie, możliwe rekordy. Jedyne czego mu brakuje i wspomina o tym od czasu do czasu, to brak rywalizacji. Przez dwa poprzednie sezony nieco większą presję wywierało Ferrari, a Hamilton wręcz cieszył się z tego, że może z kimś na serio powalczyć o mistrzowski tytuł. Tyle że Ferrari popełniało za dużo błędów i mistrzowskie tytuły lądowały w rękach Hamiltona na długo przed ostatnimi wyścigami sezonu. Z radością przyjął za to ostatnie zwycięstwo Maxa Verstappena na Silverstone, a na Instagramie napisał, że “Miło było móc trochę się pomęczyć z oponami”, bo dzięki temu musiał wyjątkowo się zmobilizować.
Z jednej strony można współczuć Brytyjczykowi, że w wielu wyścigach ma sporo czasu na przemyślenia, kiedy samotnie podąża po kolejne wygrane. Z drugiej to imponujące, że wciąż potraf zmotywować się do kolejnych startów i zwycięstw i tak jak po wygranej w GP Hiszpanie cieszyć się jak pierwszoroczniak, mówiąc, że to niesamowite uczucie jechać tak dobrze i czuć jak “unosi się nad torem”.
Do końca sezonu pozostało co najmniej 10 wyścigów. Mercedes zgarnął do tej pory wszystkie pole positions wygrał 5 z 6 GP, a Hamilton nie okazuje żadnych słabości na torze. Kolejne rekordy są kwestią czasu. Warto jednak pamiętać, że nie ma takich rekordów, których nie da się poprawić. Przekonali się o tym tacy legendarni sportowcy jak tyczkarz Siergiej Bubka, pływak Mark Spitz, czy skoczek w dal Bob Beamon. Lewis Hamilton zadebiutował w Formule 1 w wieku 22 lat. W tym samym wieku Max Verstappen ma już na koncie 9 zwycięstw, 36 miejsc na podium i 108 przejechanych wyścigów. I bacznie przygląda się rekordom Lewisa. Jedyne, czego mu brakuje, to odpowiedni samochód.