Szef zespołu Roberta Kubicy jest wściekły. Po raz pierwszy użył tak mocnych słów

Frederic Vasseur, szef ekipy Alfa Romeo, po raz pierwszy użył tak mocnych słów. Zespół, w którym rezerwowym kierowcą jest Robert Kubica, od początku sezonu spisuje się słabo. W trzech wyścigach zdobył zaledwie 2 punkty.

- Nie możemy panikować. Musimy zachować spokój i zdefiniować dokładnie problem - przyznał Francuz w wywiadzie dla Auto Hebdo. - Przyjeżdżając do Austrii, na pierwszy wyścig sezonu, nie do końca wiedzieliśmy czego się podziewać. Mieliśmy przygotowanych kilka nowych części. Okazały się niewystarczające - ocenił. 

Zobacz wideo "Ten wyścig był koszmarem". Kimi Räikkönen nie wytrzymał [F1 Sport]

Wściekłość Kimiego i Vasseura

Alfa Romeo zdobyła, jak dotąd dwa punkty za dziewiąte miejsce Antonio Giovinazziego w GP Austrii. Kimi Raikkonen nie tylko pozostaje bez punktu, ale także pobił niechlubny rekord. Po raz pierwszy w 19-letniej karierze zajął w kwalifikacjach ostatnie miejsce w stawce (chodzi o czas przejazdu, a nie przesunięcie na starcie, związane z karami). - Sobota była katastrofą, ale też my jako zespół nie wykorzystujemy w pełni tego, czym dysponujemy. Musimy pewne rzeczy robić lepiej, musimy się poprawić, bo na razie wyświadczamy przysługi innym - wściekał się na Węgrzech Kimi Raikkonen. - W wyścigu wyglądamy całkiem nieźle, ale kwalifikacje to katastrofa - wypalił Vasseur.

Frederic Vasseur nie może powiedzieć wszystkiego otwarcie. Alfa Romeo jest ściśle związana z Ferrari. Obie marki należą przecież do jednego koncernu, a Ferrari ma również wpływ na wybór jednego z kierowców tej ekipy. W dyplomację nie musi się za to bawić Guenther Steiner, szef Haasa, zespołu także korzystającego z silników Ferrari - Nie wiem, czy chodzi o miernik przepływu paliwa. Faktem jest, że mamy do czynienia ze wspólnym mianownikiem, a są nim silniki we wszystkich trzech zespołach, które w kwalifikacjach jeżdżą wolniej, niż przed rokiem - podsumował dla The Race, po pierwszym weekendzie w Austrii, mając na myśli Haasa, Alfę Romeo i Ferrari.

Manipulacje i tajemnicza ugoda Ferrari

Miernik przepływu paliwa, to element, który wzbudzał sporo kontrowersji w zeszłym sezonie. Podejrzewano, że Ferrari oszukuje w jakiś sposób działanie miernika i dzięki temu w razie potrzeby, może liczyć na lepsze osiągi swoich samochodów. FIA nie udowodniła Ferrari oszustwa, ale skończyło się na podpisaniu tajemniczego porozumienia oraz wprowadzeniu dodatkowych mierników przepływu paliwa. Według różnych wyliczeń tegoroczne jednostki napędowe Ferrari straciły od 20 do 50 koni mechanicznych. Najbardziej jest to odczuwalne w trybie kwalifikacyjnym, a Ferrari z zespołu, który marzył o walce o mistrzowskie tytuły, stało się dopiero piątą ekipą w stawce. Rykoszetem oberwały także Alfa Romeo i Haas.

Co może zwojować Alfa Romeo?

Czy jest szansa na poprawę wyników? - Część jest po naszej stronie, część nie - stwierdził Vasseur, wracając do języka dyplomacji. Oznacza to, że Alfa musi pracować nad poprawkami aerodynamicznymi, które zmniejszą deficyt mocy. Nie jest to misja skazana na niepowodzenie, ale szanse poprawy wyglądają mizernie. W trakcie weekendu na Węgrzech zespół skupił się na długich przejazdach na twardych oponach. - Sprawdzaliśmy, jak zachowują się w takich warunkach. To może mieć znaczenie na przyszłość - mówił po piątkowym treningu Robert Kubica. Zespół zdał sobie sprawę, że na razie nie ma co liczyć na lepsze miejsca w kwalifikacjach, więc może nadrobić w wyścigu jedynie lepszą strategią. A że w tym sezonie zaplanowano kilka wyścigów w Europie jesienią, niskie temperatury jak na Węgrzech (w piątek było ok. 18 stopni C) powinny zdarzać się często.

Nie oznacza to wcale, że Alfa nie ma szansy na kolejne punkty w tym sezonie. Na razie jednak walczy na torze tylko z Haasem i Williamsem i jedyne, na co może liczyć w aspekcie punktów, to potknięcia rywali z przodu stawki.

Przeczytaj także:

Więcej o: