Zespół Red Bull Racing złożył przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Austrii protest w odniesieniu do decyzji sędziów. Ci po kwalifikacjach zdecydowali się nie karać Lewisa Hamiltona, który miał nie zauważyłć żółtych flag ostrzegających o wypadku Valtteriego Bottasa. Brytyjczyk przekonywał, że nie dostrzegł ich z powodu kurzu, jaki unosił się nad torem.
Internauci szybko wychwycili, że Hamilton nie ma racji. Dotarli do nagrania z jego bolidu, na którym widać, że aktualny mistrz świata łatwo mógł zauważyć flagi. Nie może się więc w ten sposób tłumaczyć i powinien zmniejszyć prędkość. Nagranie zaczęło się rozpowszechniać po internecie. Zespół Red Bull postanowił z niego skorzystać w rozmowach z sędziami. Dało to efekt, bo na starcie Hamilton został ostatecznie cofnięty o trzy miejsca.
- Nagranie pokazało wyraźnie, że żółte flagi były widoczne. Podobnie było w Meksyku, gdy Max Verstappen spadł z pole position za zignorowanie ostrzeżeń. Poprosiliśmy FIA o ponowne przeanalizowanie - przyznał Christian Horner, szef Red Bulla, cytowany przez Motorsport.
Horner dodał, że sędziowie mieli przyznać, że nie widzieli wcześniej tego materiału. - Po przyjrzeniu się temu decyzja była dla nich bardzo łatwa - dodał. Hamiltona ukarano i musiał ruszać do wyścigu z piątej pozycji. Na linię metry przyjechał jako drugi, ale z powodu kolejnej kary - tym razem za spowodowanie kolizji z Alexandrem Albonem - ostatecznie zajął czwarte miejsce.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!