Kierowcy F1 tłumaczą, dlaczego nie uklęknęli. "Wielki wstyd. Jestem zawiedziony"

Max Verstappen i Charles Leclerc nie zdecydowali się uklęknąć z pozostałymi kierowcami przed startem wyścigu o GP Austrii, aby symbolicznie wesprzeć akcję "Black Lives Matter". Pod ich wpisami na Twitterze, gdzie tłumaczyli swoją decyzję, spadła na nich fala krytyki.
Zobacz wideo

Przed wyścigiem o GP Austrii pojawiła się informacja, że Formuła 1 włączy się do walki z rasizmem na świecie. Na bolidach, garażach i obiektach toru pojawiły się symbole tęczy mające pokazywać, że wszyscy są równi. Mercedes przemalował swój bolid na kolor czarny, a przed rozpoczęciem rywalizacji wszyscy kierowcy mieli ustawić się na prostej startowej w koszulkach z napisem "end racism".

To pokłosie śmierci George'a Floyda, który zmarł w Minneapolis 25 maja. Był on duszony kolanem przez funkcjonariusza, który pomimo ostrzeżeń o problemach z oddychaniem ze strony czarnoskórego mężczyzny długo go nie uwalniał. Floyd został odwieziony do szpitala, gdzie zmarł. Mieszkańcy rozpoczęli protesty przeciwko policjantom, którym później pozostawiono zarzuty. Głośno w tym temacie wypowiadał się Lewis Hamilton (jedyny czarny kierowca w F1), a Formuła 1 postanowiła włączyć się do walki z rasizmem - stąd wziął się pomysł koszulek i uklęknięcia na starcie. 

Klękanie jako formę protestu zapoczątkował w 2016 roku Colin Kaepernick. Zawodnik futbolu amerykańskiego protestował w ten sposób przeciwko rasizmowi i brutalności policji wobec osób ciemnoskórych. Teraz z tego gestu korzystają inni sportowcy, chcący wesprzeć walkę z rasizmem. Sześciu z 20 kierowców F1 jednak nie zdecydowało się na uklęknięcie. W tym gronie znaleźli się Kimi Raikkonen, Carlos Sainz, Daniił Kwiat, Antonio Giovinazzi, Max Verstappen i Charles Leclerc. Dwaj ostatni kierowcy wytłumaczyli swoje zachowanie na Twitterze.

Verstappen i Leclerc tłumaczą swoje zachowanie

"Bardzo zależy mi na równości i walce z rasizmem. Uważam jednak, że każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie w czasie i formie, która mu odpowiada. Nie uklęknę dziś, ale szanuję i wspieram osobiste wybory każdego z kierowców" - napisał na Twitterze, jeszcze przed niedzielnym wyścigiem, Max Verstappen.

"Uważam, że ważne są fakty i zachowania w naszym codziennym życiu, a nie formalne gesty, które mogą być różnie odbierane w niektórych krajach. Nie uklęknę, ale to nie oznacza, że jestem mniej zaangażowany w walkę z rasizmem niż inni" - napisał Leclerc.

Pod ich wpisami natychmiast posypały się komentarze. Wiele z nich było krytycznych. "Dlaczego to dla ciebie taki problem?", "Co więc robisz, by walczyć z rasizmem? Prosty gest uklęknięcia, który byłby widziany przez miliony ludzi na świecie, miałby natychmiastowy efekt i dałby jasny przekaz. Skoro tego nie zrobiłeś, co w ogóle zrobiłeś?", "Wielki wstyd. Jestem zawiedziony Max. Skoro naprawdę przejmujesz się rasizmem, ile znaczyłby gest uklęknięcia dla Ciebie?", "Od zawsze wiedziałem, że ten gość jest rasistą" - to tylko kilka wpisów pod tweetem Verstappena.

"To rozczarowujące przeczytać coś takiego, ale trudno oczekiwać czegoś innego od osoby, która dorastała ze srebrną łyżeczką przy tyłku", "Co za wstyd! Oczywiste, że biały, zdrowy kierowca nigdy nie poczuł, co naprawdę znaczy rasizm, więc może lepiej być czasem cicho", "Kilka tweetów. To nie wystarczy", "W jaki więc sposób jesteś zaangażowany w walkę z rasizmem?" - to z kolei wpisy skierowane do Leclerca.

Znaleźli się też kibice, którzy stanęli w obronie Holendra i Monakijczyka. "Jesteśmy z tobą, Max. Nie powinieneś być zmuszany do robienia czegoś, z czym czułbyś się źle", "Uklęknie, gdy będzie chciał to zrobić, a nie będzie to przymusem", "Wszyscy rozumieją to Charles, ignoruj tych, którzy piszą bzdury w komentarzach", "Jesteś odważnym facetem, mówiąc, co myślisz Charles" - m.in. takie wpisy pojawiły się na Twitterze.

Ostatecznie wyścig o GP Austrii wygrał Valtteri Bottas, który na mecie wyprzedził Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk został jednak ukarany z powodu kolizji w końcówce wyścigu i spadł na czwarte miejsce. Podium uzupełnili Charles Leclerc i Lando Norris, dla którego było to pierwsze podium w karierze. Max Verstappen nie dojechał do mety po awarii elektroniki w jego bolidzie.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.