Stołek szefa zespołu Ferrari, Matii Binotto, musiał zrobić się bardzo gorący. Co prawda o stracie do najlepszych mówił już dawno. W czasie przedsezonowych testów w Barcelonie zapowiedział, że w 2020 roku Ferrari będzie wolniejsze. Zbiegło się to w czasie z komunikatem FIA o zawarciu dziwnego porozumienia z włoską ekipą. Chodziło o niejasności z silnikami produkowanymi w Maranello. Na mocy tej tajemniczej ugody FIA nie będzie prowadzić dalej śledztwa, a Ferrari zaangażuje się między innymi w program “Zero emisji”, który Formuła 1 chce osiągnąć w 2030 roku.
Ferrari było podejrzewane o łamanie regulaminu technicznego i sprytne obejście przepisów, dotyczących przepływu paliwa i odzyskiwania energii. Zawarta ugoda budzi emocje do dzisiaj, bo skoro nie łamało regulaminu, to dlaczego wszystko pozostaje tajne. A jeśli łamało, to dlaczego nie zostało ukarane. Coś musiało być na rzeczy, skoro Ferrari nagle tak mocno zwolniło. Pomiary prędkości w Austrii pokazały, że z najszybszego zespołu stali się najwolniejszym. Oczywiście nie trafili też z pakietem aerodynamicznym, ale porażki w kwalifikacjach z Renault, McLarenem i Racing Point nie spodziewali się nawet najwięksi malkontenci. W końcu Ferrari ma jeden z dwóch, największych budżetów w Formule 1 i od lat bezskutecznie przymierza się do mistrzowskiego tytułu.
Tymczasem w ekipie z Marenello wszystko idzie nie tak. Tytułów jak nie było, tak nie ma. Ostatni mistrzem kierowców został w 2007 roku Kimi Raikkonen. Rywalizację konstruktorów wygrali po raz ostatni rok później. 12 lat bez tytułu brzmi w Maranello, jak wieczność. A to nie koniec problemów w Ferrari. Czterokrotny mistrz świata, Sebastian Vettel, opuści zespół po tym sezonie. - Nie było żadnych negocjacji. O wszystkim dowiedziałem się przez telefon. Nie dostałem propozycji kontraktu na kolejny sezon - wypalił w trakcie weekendu w Austrii. - Sytuacja z koronawirusem wszystko zmieniła. Sebastian Vettel był dla nas opcją numer jeden, ale musieliśmy zmienić plany - próbował bez ładu i składu tłumaczyć się Mattia Binotto.
Na pytanie czego brakuje w Austrii, Vettel przyznał bez ogródek - Prędkości na prostych, przyczepności, docisku aerodynamicznego. Czyli podsumowując jego wypowiedź jednym słowem, brakuje wszystkiego. - Popełniliśmy błąd koncepcyjny. Mieliśmy problemy z korelacją danych z tunelu. Mamy plan naprawczy, ale potrzebujemy nieco więcej czasu. 5 tygodni nie wystarczyło - wyjaśniał Binotto. W związku z epidemią koronawirusa i oszczędnościami w zespołach wszystkie ekipy Formuły 1 zamknęły fabryki i otworzyły je dopiero na początku czerwca. Ferrari zapowiada poprawki na trzeci wyścig tego sezonu, czyli na GP Wegier 19 lipca. Trudno uwierzyć, żeby wszystkie poprawki od razu zadziałały. Ferrari nie wyczaruje też nagle mocy w silnikach. Jeśli dołożymy do tego gęstą atmosferę w zespole, związaną z niezrozumiałym potraktowaniem Vettela, szykuje się pewny przepis na sezon udręki. - Będę jeździł dla zespołu, ale nie zamierzam w niczym pomagać Leclercowi - dodał poirytowany Niemiec. Wyłania się z tego jasna konkluzja. W tym sezonie Ferrari nie walczy o żaden tytuł, a o zachowanie twarzy. Porażka w klasyfikacji konstruktorów z McLarenem i Racing Point będzie oznaczać kompletną kompromitację.
Czytaj też:
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .