Austriacki rząd już potwierdził i wydał zgodę na dwa wyścigi F1, na początku lipca. Dyrektor wyścigowy Michael Masi opracował cały plan powrotu. Powołał specjalny zespół, który przygotował szczegóły funkcjonowania na torze. Każdy zespół ma być odizolowany od innych, mechanicy różnych ekip nie mogą się ze sobą stykać, ludzie pracujący w garażu będę odseparowani od innych, a poszczególne ekipy zamieszkają w wynajętych na własny użytek hotelach. - Wszelkie odprawy z kierowcami, czy szefami zespołów zostaną przeprowadzone przez Zoom. Chcemy minimalizować kontakty i zrobimy wszystko, żeby nie powtórzyła się sytuacja z GP Australii - mówił w rozmowie z telewizją Sky, Michael Masi.
To, co będzie się działo na torze to jedno, a codzienna praca w fabrykach to zupełnie co innego. Faenza, gdzie swoją siedzibę ma Alpha Tauri, znajduje się zaledwie 60 km od Bolonii. Wspomnienia z okresu pandemii wciąż są tam bardzo bolesne i to dodatkowo wzmaga czujność. Fabryka działa ponownie od poniedziałku 1 czerwca, a przychodzących do niej pracowników wita tabliczka "Szanuję dystans", donosi Autosport.
Nowym rytuałem przed wyjściem do pracy oprócz cappuccino i rogalika, stało się mierzenie temperatury. Podwyższona oznacza obowiązek pozostania w domu. Kombinowanie nie ma sensu, ponieważ przed wejściem na teren fabryki zostanie zmierzona jeszcze raz. Chodzi o to, żeby niepotrzebnie nie narażać innych. Po przekroczeniu bramy każdy pracownik musi udać się do odosobnionego budynku na test serologiczny. Wynik ujemny na obecność przeciwciał covid-19 pozwala na przejście do kolejnego etapu. Dodatni oznacza kolejny test. To on zdecyduje, czy powrót do pracy jest możliwy, czy konieczna będzie 14-dniowa kwarantanna.
Ci, którzy mogą pracować, muszą zatrzymać się przed głównym wejściem, by specjalny skaner sprawdził temperaturę ciała. Jeśli nie ma przeciwwskazań, można udać się do swojego działu. Tam pracownicy odkryją dodatkowe drzwi oddzielające ich od innych działów, czy przegrody z pleksi minimalizujące kontakt między poszczególnymi pracownikami. Wszyscy muszą nosić maseczki. Działy pracują teraz w mniejszych grupach, za to w systemie zmianowym, tak by ograniczyć liczbę osób na terenie fabryki, ale nie spowalniać pracy.
- Cały czas muszę się zastanawiać co jeśli - przyznaje w Autosporcie Jody Eggington, dyrektor techniczny Alpha Tauri. - Tak jak każdy inny zespół, musimy wycisnąć z pracy, ile się da, minimalizować wszelkie opóźnienia na wypadek, gdyby znowu trzeba było zamknąć fabrykę - dodaje.
Te obostrzenia mają funkcjonować do czasu opanowania epidemii, czyli nie wiadomo jak długo. Stawka jest jednak bardzo wysoka. Nowy przypadek zachorowania może oznaczać zamknięcie fabryki, a to z kolei wyeliminuje zespół z rywalizacji. Dwie zamknięte fabryki zatrzymają całą Formułę 1, która i tak poniosła już wielkie straty. Jak duże, da się powiedzieć dopiero na koniec sezonu, kiedy będzie wiadomo, ile udało się rozegrać wyścigów i o ile mniejsze będą wpływy do budżetu.
Promotorzy wyścigów wnoszą opłatę, w zależności od miejsca i toru, w granicach 20-30 mln dolarów (z wyjątkiem Monaco, które wnosi symboliczną opłatę). Formuła 1 czerpie dodatkowe zyski ze sprzedaży vipowskich biletów do Paddock Clubu, który oferuje wykwintny catering, wizyty kierowców i specjalne wycieczki po torze. W obecnej sytuacji te pozycje w budżetowej strukturze trzeba było wykreślić. W sumie 250 mln dolarów lekką ręką licząc. Formuła 1 walczy zatem o każdy grosz, a ponownie wstrzymanie wyścigów mogłoby się okazać dramatyczne w skutkach, chociaż i taki scenariusz wzięto na wszelki wypadek pod uwagę. To sport wyjątkowo skomplikowany logistycznie, skazany na ciągłe podróże i angażujący około 10 tys. pracowników. Dlatego tak ważne jest zachowanie wszelkich zasad bezpieczeństwa. Każda wpadka może być bowiem bardzo kosztowna.