To może być koniec kariery Sebastiana Vettela! "Jest zmęczony współczesną F1"

Sebastian Vettel odchodzi z Ferrari. Nie przedłuży kontraktu obowiązującego do końca sezonu 2020. Dla Scuderii jeździł przez pięć lat i wygrał 14 wyścigów. Nie zdobył jednak tego, na czym zależało im najbardziej, mistrzowskiego tytułu. W dodatku przegrał zespołową rywalizację z debiutantem w Ferrari, 24-letnim Charlesem Leclerkiem.

“Zespół i ja doszliśmy do wniosku, że z obu stron nie ma wystarczających chęci do pozostania razem po tym sezonie”, napisał w oficjalnym oświadczeniu Sebastian Vettel. “Kwestie finansowe nie miały znaczenia. Wydarzenia ostatnich miesięcy skłoniły nas do refleksji jakie są prawdziwe priorytety w naszym życiu” dodał filozoficznie czterokrotny mistrz świata. “Nie było konkretnego powodu, który pchnął nas do takiej decyzji, poza obopólnym przekonaniem, by podążać własnymi drogami i osiągnąć postawione przed sobą cele” dodał szef zespołu Mattia Binotto. 

Zobacz wideo Kubica: Lubię wyzwania. DTM to poziom zbliżony do F1

13 lat Ferrari bez tytułu

Pożegnanie z czterokrotnym mistrzem świata to zawsze sensacyjna wiadomość. Ale czy rzeczywiście? Sebastian Vettel przychodził do Ferrari jako kierowca mający dać im upragniony tytuł. Ten ostatni zdobył w 2007 roku Kimi Raikkonen, wykorzystując absurdalną wojnę prowadzoną wewnątrz McLarena przez Fernando Alonso i Lewisa Hamiltona. Od tego czasu półka w Maranello przeznaczona na mistrzowskie tytuły zarasta pajęczyną. 

Ten sezon złamał Vettela

Vettel dał Ferrari 14 zwycięstw i dwa razy był wicemistrzem świata. Ostatni sezon w pewien sposób go złamał. Wygrał tylko raz, w Singapurze i to przy wydatnej pomocy całego zespołu, który strategicznie okpił Charlesa Leclerca. Przyjście młodziaka z Monaco do tak wielkiego zespołu było wielokrotnie kwestionowane. Obawiano się, że nie poradzi sobie z presją, że po jednym sezonie z Alfą Romeo to dla niego za wysokie progi. Okazało się jednak, że w pierwszym sezonie w Ferrari aż siedem razy zdobył pole position (Vettel tylko dwa) i wygrał dwa wyścigi (byłyby trzy zwycięstwa, gdyby nie wspomniany Singapur). Zwycięstwo Monakijczyka na Monzy porwało serca tiffosich. Vettel zszedł na drugi plan. 

Sebastian Vettel jak “Czarny Łabędź”

Historia Sebastiana Vettela przypomina wątek z “Czarnego Łabędzia”, gdzie w walce o przywództwo wszystkie chwyty są dozwolone. W 2013 roku w trakcie wyścigu w Malezji Mark Webber i Sebastian Vettel zajmowali odpowiednio pierwsze i drugie miejsce. I w takiej kolejności mieli dojechać do mety. Nie zważając na polecenie zespołu Vettel wyprzedził Webbera, torując sobie drogę do czwartego, mistrzowskiego tytułu. “Multi 21” krzyczał wtedy wściekły Webber, odnosząc się do kodu oznaczającego kolejność na mecie. Historia zatoczyła koła kiedy w GP Włoch Leclerc zignorował polecenia zespołu w kwalifikacjach i nie pomógł Vettelowi w zdobyciu pole position. Niemiec na własnej skórze poczuł to, co Webber w Malezji. 

Mistrz świata nie wytrzymał presji

Szybkość Leclerca nie pozostawiła Vettelowi żadnych złudzeń. Miał do wyboru albo zejść na drugi plan albo odnaleźć siebie na nowo. Tak jak Niki Lauda w 1984 roku, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie pokona w kwalifikacjach Alaina Prosta i musi skupić się wyłącznie na wyścigach. Ta strategia dała mu mistrzowski tytuł. Zdobył 0,5 punktu więcej od Francuza. Wygląda na to, że Vettel nie potrafił zmienić swojego nastawienia. Nie potrafił też zrobić postępu mentalnego. Jeśli nawet miał cień szansy na mistrzowskie tytuły z Ferrari, zawsze popełniał jakieś błędy. Tak jak w Singapurze w 2017 roku, kiedy zderzył się z Raikkonenem i Verstappenem albo jak na Hockenheim w 2018 roku, kiedy prowadząc w deszczowym wyścigu rozbił samochód na oczach niemieckich kibiców, grzebiąc nie tylko szansę na zwycięstwo, ale także oddając prowadzenie w klasyfikacji kierowców oraz konstruktorów. 

Ferrari - Już cię tu nie chcemy

Podobno Ferrari zaproponowało Vettelowi nowy kontrakt na rok, ale z obniżką pensji z 42 do 12 milionów euro. Niemiec twierdzi, że nie chodziło o pieniądze i pewnie tak było. Bardziej chodziło o podejście do niego i jego roli w zespole. A taka obniżka oznacza jedno - już cię tu nie chcemy. Jaka będzie decyzja Vettela? Czy poszuka miejsca w innym zespole? “Trzeba użyć wyobraźni, by zmienić podejście do nowej sytuacji. Poświęcę ten czas na zastanowienie się nad tym, co naprawdę jest ważne w mojej przyszłości” napisał filozoficznie czterokrotny mistrz świata. 

Czy Vettel zakończy karierę?

Wiadomo, że jest zmęczony współczesną Formułą 1. Z błyskiem w oku wspomina rywalizację w latach 70. i 80. Nie ma konta na mediach społecznościowych, do niedawna nie miał nawet smartfona. W wolnym czasie uwielbia składać w garażu stary motocykl i zajmować się trójką dzieci. Biorąc to wszystko pod uwagę wygląda na to, że najbliższy sezon może być ostatnim w karierze Sebastiana Vettela. 

Każdy marzy o miejscu w Ferrari

Bez względu na decyzję Niemca, w Ferrari zwalnia się miejsca, o którym marzy każdy kierowca F1. Największe szanse mają w tym momencie Daniel Ricciardo z Renault i Carlos Sainz z McLarena. Plotki mówią też o Lewisie Hamiltonie, ale trudno sobie wyobrazić, by sześciokrotny mistrz świata porzucił zespół Mercedesa, dający mu najlepszy samochód. Brytyjczyk świetnie dogaduje się z szefem teamu Toto Wolfem, zarabia 48 mln. euro rocznie i goni ostatnie, niepobite rekordy Michaela Schumachera: siedem mistrzowskich tytułów i 91 wygranych wyścigów. Dopóki może to zrobić z Mercedesem, po co miałby ryzykować przenosiny. Ferrari musi natomiast dobrze przemyśleć dobór zespołowego partnera Charlesa Leclerca. Podpisali z nim pięcioletni kontrakt i to on ma być przyszłością zespołu. Partner Leclerca musi być szybki, ale musi też umieć współpracować i być może odsunąć się na bok w decydującym momencie. Vettel nie umiał i dlatego odchodzi. 

Przeczytaj także: