Pandemia koronawirusa sprawiła, że niemożliwe okazało się rozpoczęcie nowego sezonu Formuły 1. W skandalicznych okolicznościach odwołano GP Australii, zaplanowane na 15 marca. W kolejnych tygodniach potwierdzono, że w pierwotnym terminie nie odbędzie się co najmniej dziewięć pierwszych wyścigów.
Nadzieję w serca kibiców wlał minister sportu Austrii, który przyznał, że wyścig na torze Red Bull Ring jest dla niego "wyobrażalny", ale pod warunkiem, że trybuny pozostaną puste. To pozwala sądzić, że na początku lipca mógłby rozpocząć się nowy sezon, właśnie w Austrii. Istnieje także duże prawdopodobieństwo, że władze Formuły 1 zdecydują się na rozegranie nie jednego, a co najmniej dwóch wyścigów, aby zwiększyć szanse na rozegranie co najmniej 15 rund zaliczanych do klasyfikacji mistrzostw świata.
Szansa na dwa wyścigi w Austrii jest coraz większa z każdym dniem. Rządy we Francji czy Belgii już ogłosiły zakaz imprez masowych, kolejno do połowy lipca i końca sierpnia. Oznaczałoby to, że rywalizacja na torach Paul Ricard i Spa-Francorchamps byłaby niemożliwa do przeprowadzenia. Nadal nie ma także pewności, czy uda się rozegrać GP Wielkiej Brytanii, zaplanowane na 19 lipca na Silverstone.
Najkorzystniejszy scenariusz zakładałby rozegranie dwóch wyścigów w Austrii w lipcu, a także co najmniej jedną rundę w Wielkiej Brytanii. Mając na uwadze, że wyścig w Belgii się nie odbędzie, powstałoby miejsce na rozegranie przesuniętej wcześniej rundy w Holandii. Finał sezonu mógłby zostać przesunięty na początek grudnia, gdy mogłyby odbyć się wyścigi w Bahrajnie i Abu Zabi.